Paweł Edelman został ambasadorem najnowszej linii telewizorów SUHD. Kto jak kto, ale jeden z naszych najlepszych specjalistów od filmowych ujęć doskonale wie, jaką rolę dla widza ma odpowiednia jakość obrazu…
Zawód operatora filmowego to jedna z niewielu profesji, gdzie umiejętne uchwycenie chwili jest kluczem do sukcesu. Paweł Edelman opanował tę sztukę do perfekcji, potwierdzając swój kunszt zwieńczoną sukcesami współpracą ze światowej sławy reżyserami oraz zdobyciem wielu prestiżowych nagród branży filmowej. Swojego doświadczenia użyczył ostatnio Samsungowi przy okazji kampanii promującej najnowszą linię telewizorów SUHD, co dla nas było doskonałą okazją do przeprowadzenia z nim wywiadu.
Czy mógłby Pan w paru zdaniach opowiedzieć nam o najważniejszych aspektach pracy operatora, charakterze współpracy z reżyserem oraz różnicach między wykonywaniem tego zawodu w Polsce i Hollywood?
Zacznę może od ostatniej kwestii, gdyż nie chciałbym się stawiać w pozycji eksperta od kina amerykańskiego. Nigdy nie funkcjonowałem tam na pełnych prawach, nie przeprowadziłem się do Stanów i nie zaznałem tamtejszych blasków i cieni – w Hollywood byłem zawsze gościem. Współpracowałem jednak z reżyserami, którzy do realizacji swoich projektów pragnęli wciągnąć kogoś z nieco innym niż amerykańskie podejściem do pracy. Gdyby chcieli rzemieślnika, czy technika, na pewno mogliby takiego znaleźć na miejscu. Według moich przypuszczeń, różnica miedzy pracą tu i tam polega na tym, że w Polsce czy ogólniej mówiąc w Europie, operator jest bliskim, kreatywnym partnerem reżysera – w systemie amerykańskim taką rolę pełni natomiast producent. W stanach tzw. D.O.P. (Director of Photography) pojawia się w ekipie znacznie później, kiedy zamknięty jest już scenariusz i podjętych jest wiele decyzji, na które operator nie ma juz wpływu.
To, jak układa się współpraca między reżyserem a operatorem, jest sprawą indywidualną a nie organizacyjną czy systemową; zależy od charakterów, pozycji, wiedzy i talentu. Historia kina zna przypadki takiej relacji, kiedy operator jest gwiazdą i podejmuje większość decyzji, czasem robiąc to ostentacyjnie. Wydaje mi sie, że wszystkie konfiguracje w tej współpracy są możliwe – od podległości, przyjaźni i partnerstwa, aż po szczerą nienawiść.
Ja generalnie jestem miłym i spokojnym człowiekiem i nie znajdowałbym przyjemności we współpracy z kimś, kogo po prostu po ludzku nie lubię czy nie szanuję. Jeśli zerknie się na moją biografię filmową, to można z niej zobaczyć, że robiłem filmy po wielokroć z tymi samymi reżyserami. To nie jest przypadek.
Myślę, że owocna współpraca powinna się opierać na porozumieniu artystycznym i przynajmniej wzajemnej akceptacji charakterów.
Robienie filmu to spędzanie ze sobą długich miesięcy, dyskusje i ciężka praca, ale też wspólny odpoczynek czy zabawa. Reżyserzy, z którymi miałem przyjemność pracować to moi dobrzy kumple, a nawet przyjaciele.
Dzisiaj zapewne wybiera Pan sobie spośród kilku różnych propozycji współpracy, ale podejrzewam, że początki wyglądały inaczej. Czy są jakieś filmy, których realizacji dzisiaj by się Pan nie podjął?
Operator filmowy każdorazowo podejmując decyzję o przyłączeniu sie do projektu filmowego dokonuje wyboru swojej drogi artystycznej. Jak tak patrzę na przebieg mojej dotychczasowej kariery to wydaje mi się, że starałem sie wybierać filmy, których nie wyśmieją po latach moi doroślejący synowie.
Jakie kryteria musi spełniać film nad którym chciałby Pan pracować?
Musi być musicalem w reżyserii Agnieszki Glińskiej pod roboczym tytułem „Wszystko czego dziś chcesz”.
Jaki film w historii kina jest Pana ulubionym pod kątem operatorskim?
Takich filmów jest kilka. Wymienić mógłbym chociażby „Nikt nie woła” ze zdjęciami Jerzego Wójcika, „Na wylot” ze zdjęciami Bogdana Dziworskiego czy „Days of Heaven”, przy którym pracował Néstor Almendros.
Dzisiaj Hollywood kręci gównie filmy o komiksowych superbohaterach. Podjąłby się Pan realizacji filmu opartego głównie na efektach specjalnych?
Ja bym się podjął, ale wydaje mi się, że producenci nie daliby mi takiej roboty z jednego prostego powodu: jestem zaszufladkowany jako operator kina artystycznego/psychologicznego.
Jest Pan jednym z wielu sławnych absolwentów Szkoły Filmowej w Łodzi. Co poza rzemiosłem wyniósł Pan z nauki w tej uczelni?
Lata spędzone w Szkole Filmowej były cudownym czasem eksperymentów, wolności artystycznej i zawiązywania się wspaniałych przyjaźni. Wiele z nich przetrwało do dzisiaj i fakt ten jest dla mnie najcenniejszy.
Czy z reklamy można zrobić małe dzieło sztuki?
Reklama bez wątpienia może być dziełem sztuki, potrzebna jest tylko pewna dalekowzroczność po stronie zamawiających jej przygotowanie klientów. Często chcą oni tylko pokazać na ekranie pudełko z produktem, a to jest niestety trochę za mało, by mówić o pełnoprawnym dziele sztuki.
Co takiego z perspektywy filmowca przekonało Pana do promowania telewizorów SUHD Samsunga?
Odpowiedź na to pytanie jest wbrew pozorom banalna. Od długiego czasu uwielbiam oglądać filmy w rodzinnym gronie. Bardzo cenię sobie jakość obrazu i choć nie gardzę filmowymi premierami to cieszę się, gdy mam okazję zapoznać się z np. z jakimś klasykiem który w odświeżonej formie został starannie wydany na Blu-ray’u. Nowy telewizor SUHD godnie zastąpił moją starą plazmę – swoją drogą również wyprodukowaną przez Samsunga – dlatego też bez wahania uznałem, że śmiało mogę zachęcić innych do przekonania się o możliwościach tego sprzętu.
Jeszcze kilka lat temu ludzie oglądali filmy na telewizorach kineskopowych. Dzisiaj mamy do dyspozycji ekrany, które istniały niegdyś tylko w filmach science-fiction. Jak nowoczesna technologia wpływa na pracę współczesnego operatora filmowego?
Według mnie postęp technologiczny bardzo mocno zmienił sposób, w jaki kręci się coraz popularniejsze telewizyjne seriale. Nowoczesne telewizory z uwagi swoich możliwości prezentowania ogromnej liczby wizualnych szczegółów, wymogły stosowanie na planach serialowych takich samych kamer, jakich używa się przy kręceniu filmów kinowych. Przełożyło się to również na o wiele większą staranność przy projektowaniu scenografii i tworzeniu efektów specjalnych.
Pracował Pan już z takimi znakomitymi reżyserami, jak chociażby Andrzej Wajda, Roman Polański czy Władysław Pasikowski. Czy jest jakiś reżyser w świecie kina, z którym chciałby Pan mieć jeszcze okazję współpracować?
Reżyserów, których podziwiam jest bardzo wielu. Gdybym miał tak na szybko podać jakieś jedno nazwisko, to wskazałbym chociażby na Davida Finchera, którego filmy zawsze są w stanie mnie czymś zaskoczyć.