Reżyser, scenarzysta i prowokator, który w zaskakujący sposób odnosi się do pościgu za najnowszymi technologiami, określając go mianem współczesnej „choroby”. Rozmawiamy z Harmony Korine, reżyserem „Spring Breakers”.
Cześć! (podaję rękę)
Wiesz co stary, nie chcę ściskać twojej dłoni, dopiero co wyszedłeś przecież z łazienki. Może darujmy to sobie, co?
Umyłem dobrze ręce, ale w porządku, niech ci będzie. I tak zamierzam zacząć od wazeliny w temacie filmu „Spring Breakers”. Uważam, że jest fantastyczny…
Dzięki stary.
…i różni się od twoich wcześniejszych obrazów.
Zawsze próbowałem stworzyć taki styl filmu, którego obejrzenie byłoby porównywalne z narkotycznym doświadczeniem lub czymś transcendentnym i czekałem jedynie na właściwą okazję. Wygląda na to, że w przypadku tego filmu dopiąłem wreszcie swego. „Spring Breakers” jest jak muzyka elektroniczna – pełna sampli i pętli, których powtarzanie oddziałuje na umysł słuchaczy.
Czy podczas castingu z Vanessą Hudgens i Seleną Gomez nie myślałeś sobie podświadomie: „teraz dopiero zdeprawuję waszą dziewczęcą niewinność”?
„Zdeprawuję” to zbyt wielkie słowo… Te dziewczyny w prawdziwym życiu bardzo identyfikują się z „mitologią popkultury” i to naprawdę mnie w nich zainteresowało. Sądzę, że idealnie sprawdziły się w roli granych przez siebie bohaterek. Jednocześnie jestem zadowolony z tego, iż były one w stanie udanie zagrać w wyrazistym, czasami wręcz ekstremalnym stylu, który widuje się w filmach niezbyt często.
Czy w scenie podczas której postać grana przez Jamesa Franco pokazuje dziewczynom zawartość swojego pokoju, okraszając to swojskim „Tylko popatrzcie na to całe gówno!” – kwestia ta wypowiadana jest z satyrycznego punktu widzenia czy z czystej i nieskrępowanej radości?
Nie powiem ci o tym zbyt wiele, ponieważ chciałbym żeby każdy widz – w tym także ty – odbierał film na swój sposób, ale w moim odczuciu słowa te wpisują się w oba zaprezentowane przez ciebie warianty.
Czy ty też masz dużo „gówna” w domu?
(śmiech) Dużo, ale nie tak dużo jak on. Nie mam przecież nunczako powieszonych na ścianie i kokainy walającej się po chałupie… Mam za to w domu sporo obrazów, które mógłbym określić mianem „mojego gówna”.
Jak udało ci się osiągnąć ten wyjątkowy błyszczący wygląd takich scen jak np. te kręcone na plaży?
Użyliśmy bardzo szybkich kamer z obiektywem 35 mm oraz trybu super slow-mo. W filmie jest parę momentów narkotycznego odlotu – takie sceny robiliśmy korzystając z tych małych japońskich kamerek.
Czy żałujesz tego, że wraz z rozwojem technologii cyfrowych, filmowane obiekty tracą swą naturalność?
Tak, obecna jakość obrazu nie ma tej magii co kiedyś, co czasami jest wręcz obrzydliwe. Ten pościg za pikselami… Nie wiem sam, wydaje mi się, że nie czynią one obrazu lepszym, tylko bardziej obrzydzają jego odbiór. Można mieć sprzęt z sześcioma trylionami pikseli i dalej być patałachem…
Jesteś graczem? Koniec filmu wyraźnie nawiązuje do strzelanin FPS.
Twórcy wielu filmów decydują się na taki zabieg. Chciałem, aby mój obraz był jak najbardziej namacalny i fizyczny, a perspektywa obecna w grach FPS umożliwia realizację takiego celu. Ten film jest niczym mash-up gier, kina, muzyki i wielu innych rzeczy… Co do twojego pytania, to nie, nie jestem graczem. Dobrze siebie znam i wiem, że mógłbym się szybko od tego uzależnić. Mam jednak Nintendo Wii i od czasu do czasu pykam sobie na niej w tenisa. Pamiętam też, że jako dzieciak potrafiłem całe dnie ślęczeć przed Atari i sprzętem od Nintendo.
Powiedz co nieco o muzyce w tym filmie. Korzystałeś tu z twórczości Skrillexa i Cliffa Martineza…
Muzyka obu chłopaków jest wyjątkowo energiczna i tworzy niepowtarzalny nastrój na swój piękny, wręcz wybuchowy sposób. Skrillex naprawdę mnie zadziwił. Jest niemal cały czas w podróży, a każdego dnia robi utwory na laptopie.
Gustujesz w muzyce elektronicznej?
To raczej niespecjalnie są moje klimaty. Najczęściej lubię sobie włączyć jakieś utwory hip-hopowe, ale nie ukrywam, że niektóre elektroniczne kawałki również wpadają mi w ucho.
Czy sądzisz, że te dwa gatunki muzyczne zdominowały współczesny amerykański rynek?
W pełni tak. Zwłaszcza muzyka trap, która w Stanach ma obecnie naprawdę mocną pozycję. Trap jest podgatunkiem rapu, nawiązującym do subkultur związanych z narkotykami. Sprawia wrażenie czegoś niemal gotyckiego, pełnego dramatyzmu i swoistej brutalności…
Czy jesteś zainteresowany światem technologii? Co sądzisz o ludziach goniących za gadżetami?
Nie jestem zainteresowany. Myślę, że takie zachowanie to choroba, gdyż tacy osobnicy zwyczajnie gonią za czymś bezwartościowym. Sam jednocześnie nie uważam się za jakiegoś przeciwnika technologii i jestem zainteresowany nowymi urządzeniami, które spełniają określony i przydatny cel. Oto najlepszy przykład (wyjmuje iPhone’a 4). Po prostu kocham ten sprzęt – robię nim filmy i bawię się aplikacjami, które uznam za interesujące.
Jaką aplikację lubisz obecnie najbardziej?
Bardzo podoba mi się ta, w której można zamieniać twarze znajdujących się na zdjęciu osób.