Fantazja o możliwości płynnego komunikowania się z każdym człowiekiem na świecie, bez względu na język, którym się posługuje, to wizja naprawdę stara i zaskakująco nie znalazła jeszcze pokrycia w rzeczywistości.
Produkty mające realnie podejść do tłumaczenia symultanicznego to dzieło ostatnich kilku lat, a wśród graczy w tej kategorii jest marka Vasco. Dzisiaj stoimy u progu wielu rewolucji, wynikających z rozwoju sztucznej inteligencji, co również w urządzeniach producenta ma mieć znaczący wpływ na jakość tłumaczeń. Jednak translacje stają się powoli standardem w smartfonach, a translatory oparte na systemie Android z de facto zainstalowaną jedną aplikacją, tracą rację bytu. Dlatego Vasco Translator E1 próbuje w inny sposób znaleźć niszę, będąc słuchawkami TWS, komunikującymi się z aplikacją Vasco Connect, zainstalowaną na faktycznym smartfonie właściciela.
W przeciwieństwie do klasycznych słuchawek mamy tutaj do czynienia z dwoma prawymi słuchawkami, po jednej dla dwojga rozmówców. Każda słuchawka jest wyposażona w magnetyczne etui, które można ze sobą połączyć (również magnetycznie). Tylko jedno z etui ma port ładowania USB-C, więc gdy oba etui są połączone, ładują się oba. Żywotność baterii wynosi 3 godziny na słuchawkę, z 10 dniami czuwania. Etui ma również własną baterię – odpowiednią do wielokrotnego ładowania.
Po założeniu przez dwie osoby po jednej słuchawce, może rozpocząć się konwersacja. Przykładowy scenariusz to taki, w którym jedna z osób zadaje pytanie w dowolnym języku, a druga odbiera w swoim. Jej odpowiedź z kolei jest tłumaczona i odtwarzana w języku pytającego na słuchawce lub głośniku smartfona. W aplikacji dostępnych jest łącznie 51 języków, w tym kilka odmian języka angielskiego, takich jak brytyjska, amerykańska, indyjska i australijska.
Aby rozpocząć proces tłumaczenia, należy stuknąć w słuchawkę i zacząć mówić. Po wykryciu pauzy, tłumaczenie jest dostarczane w ciągu kilku sekund do innej sparowanej słuchawki w języku przypisanym w aplikacji. Następnie druga osoba może stuknąć, aby wykonać tę samą czynność.
Pierwsze pytanie, jakie się rodzi, to o zasadność używania słuchawek. Czy będąc turystą, łatwo będzie komuś obcemu zaoferować włożenie sobie słuchawki do ucha? Czy prowadząc profesjonalną konferencję prasową, bezpieczniej nie będzie zatrudnić tłumacza, niż polegać na technologii? A ta niestety wciąż nie zachwyca. Vasco Translator E1 potrafi nawet źle interpretować język wejściowy. Należy mówić wolno, bardzo wyraźnie, bez hałasu w tle, stosując odpowiednie przerwy co zdanie. Przestrzeganie tych zasad nie jest proste, zwłaszcza gdy do rozmowy dodaje się więcej osób. Owszem, na potrzeby pokazu technicznego można udowodnić, że technologia działa bardzo dobrze, ale w praktyce trudno jest zrozumieć zamysł stojący za urządzeniem w czasach tak znaczącej ewolucji aplikacji smartfonowych.
Vasco teoretycznie taką też aplikację dostarcza i można korzystać z niej bez słuchawek, mówiąc do smartfona – pozostaje się jednak wtedy z programem za 1 850 PLN. A konkurencja na rynku jest duża. Google i DeepL mają swoje systemy, a w Sieci dostępnych jest również mnóstwo niezależnych projektów, takich jak 3PO. Z tej perspektywy trudno jest polecić translator Vasco komukolwiek, gdyż przydatność urządzenia porównywalna jest w dzisiejszych czasach z aplikacją Janosik, której funkcjonalność wykrywania ulicznych radarów została zaadaptowana przez znacząco bardziej użyteczne rozwiązania na rynku.
Specyfikacja
- CENA 1 849 PLN
- BLUETOOTH 5.2
- WYMIARY W ETUI 46 x 57 x 25 mm
- WAGA 12,5 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Gdyby Vasco Translator E1 pojawił się na rynku kilkanaście lat temu, mógłby być interesującym produktem – dzisiaj trudno jest znaleźć dla niego praktyczne zastosowanie.
Plusy
Progres w stosunku do poprzednich rozwiązań Vasco.
Minusy
Jakość tłumaczeń. Konieczność nagrywania krótkich i wyraźnych danych wejściowych. Cena. Rozwijające się darmowe rozwiązania konkurencyjne.