Motoryzacyjne małżeństwa dla pozoru cieszą się w ostatnich latach dużym zainteresowaniem. Nie jest nowością, że Suzuki skorzystało z partnerstwa z Toyotą, bazując Suzuki Swace’a na Corolli kombi.
Swace ma kilka ograniczeń w porównaniu do Corolli. Po pierwsze jest dostępny tylko w wersji kombi, hatchback i sedan pozostają ekskluzywne dla Toyoty. Pod maską pracuje jedynie słabsza hybryda z 1,8-litrowym silnikiem, podczas gdy oryginalne auto może mieć dwulitrowy. Jednocześnie „oryginał” wykorzystuje zupełnie nowe hybrydy piątej generacji, zaś pod maską Suzuki pracuje ich poprzednik, choć wzmocniony w ramach liftingu. Na rzecz Swace’a może jednak przemawiać nieco korzystniejsza cena.
Model ten jest oferowany w dwóch wersjach wyposażenia. Podstawowa o nazwie Premium Plus dostępna jest od 128 900 PLN, a testowany przeze mnie Elegance to wydatek 142 900 PLN. Suzuki od podstawy ma już podgrzewane siedzenia z przodu, składane lusterka, podgrzewaną kierownicę, przyciemniane szyby czy czujnik deszczu. Toyota natomiast ma wbudowaną nawigację i przede wszystkim pakiety w obniżonych cenach, zaś poziomy wyposażenia Suzuki są ściśle określone.
Jeśli więc nie jesteś wymagający i zadowala cię kompromis, możesz kupić Swace za mniejsze pieniądze. Warto się jednak zastanowić, czy nie dopłacić do Elegance, bo choć w niższej wersji samochód ma tylną kamerę, to już nie ma przednich ani tylnych czujników parkowania. Brakuje również systemu odblokowywania bezkluczykowego. Dodatkowe bonusy to np. reflektory Bi-LED (LED w standardzie), oświetlenie ambientowe i rozbudowane systemy wspomagania.
Bez względu na wersję, oglądając samochód, z pewnością nie ma się wrażenia, że w jego konfiguracji poczyniono jakieś oszczędności. Metaliczny lakier uzupełniają szesnastocalowe koła, czyli jedyny rozmiar dostępny dla Swace. Nie mam jednak o to pretensji. W porównaniu do Corolli zmieniony został zderzak, a w ramach niedawnego liftingu przód otrzymał zmodyfikowaną grafikę reflektorów LED.
Bardziej rozbudowane modyfikacje miały miejsce w kabinie. Samochód ma teraz wyższej jakości, siedmiocalowe zegary z bardziej wyrazistą grafiką, a także przeprojektowany ekran systemu multimedialnego. Ten ma osiem cali i utracił oldschoolowe boczne przyciski. Zmiany są przyzwoite, ale kabina w ogóle uległa znacznej poprawie w ramach liftingu. Większe zegary cyfrowe i ekran infotainment pozostają zarezerwowane dla Corolli.
Życie ze Swacem jest dość przyjemne. Na pochwałę zasługuje wyjątkowo niskie siedzenie. Bardzo szybko znalazłem idealną pozycję za kierownicą. A że to nadal głównie „normalny samochód”, wszystko, co najważniejsze, jest na wyciągnięcie ręki kierowcy. Jedynie wyłączenie utrzymywania pasa ruchu jest nieco skomplikowane poprzez menu. Męczyć mogą trochę dłuższe trasy, gdyż nie da się ukryć, że wykorzystane fotele należą do tych średniej klasy. Przynajmniej tkanina jest bardziej oddychająca niż skóra.
Bagażnik mieści 596 litrów, a po złożeniu tylnej kanapy sięga 1 606 litrów. Podłogę bagażnika można ustawić w dwóch pozycjach, a w dolnej można bezpiecznie schować wózek dziecięcy z pozostałym, niezbędnym wyposażeniem. Nawet z miejscem w drugim rzędzie nie jest źle. Przy wzroście 1,8 m siedzi się z tyłu z wystarczającą rezerwą przed kolanami i nad głową.
Czterocylindrowy, 1,8-litrowy silnik ma moc 98 KM i moment obrotowy 142 Nm. Sprzężony jest z silnikiem elektrycznym o mocy 95 KM i momencie obrotowym 185 Nm. Rezultatem jest moc 140 KM czyli o 19 więcej niż w poprzedniej edycji. Osiąg do „setki” zmniejszył się z pierwotnych 11,1 do 9,4 sekundy, a prędkość maksymalna pozostała na 180 km/h.
O ile dynamikę poprzedniego Swace’a oceniałem jako przeciętną, o tyle do obecnego projektu nie mam zastrzeżeń. Jasne, doładowanie go taką garstką koni nie sprawi, że hybrydowe kombi stanie się zrywakiem do asfaltu, ale nie jest już tak, że trzeba myśleć dwa razy za każdym razem, gdy wyprzedza się ciężarówkę. Przy prędkościach miejskich auto jest zwinne dzięki silnikowi elektrycznemu.
Cieszy niskie spalanie, które w moim przypadku oscylowało w okolicach 6 litrów na 100 kilometrów drogami mieszanymi.
Suzuki Swace współpracuje z przekładnią CVT i skrętne są tylko przednie koła. Szczególnie podczas mocnego przyspieszania hybryda potrafi dać się poznać niechcianą monotonną akustyką, która nie jest wyciszona jak np. w ostatniej edycji Corolli Cross z najnowszą hybrydą.
Konstrukcję zawieszenia oparto o zestaw wielowahaczowy tylnej osi i kolumny McPhersona z przodu, skutecznie pokonując pojedyncze nierówności. Choć jest to kombi hybrydowe, to wciąż mówimy o stosunkowo niskiej masie własnej, wynoszącej 1 475 kilogramów. Swace skręca chętnie, bez pochyleń i podsterowności, nie boi się nawet nagłych zmian kierunku, gdy zaczyna się czuć, że to auto mogłoby zmieścić pod maską więcej tych koni. Ale ten model nie jest przeznaczony do takich wybryków. A przede wszystkim nie jeździłby już z tak niskim spalaniem…
Suzuki Swace przyjechało po liftingu z niewielkimi modyfikacjami, ale w zasadzie nie ma to znaczenia. Samochodowi nie brakuje specyficznego polotu, podstawowe wyposażenie jest bogate, właściwości jezdne ładnie zestawione, a poziom zużycia paliwa pasuje do niskiej ceny zakupowej. Jasne, jest to małżeństwo z rozsądku, ale Suzuki nie mogło wybrać lepszego partnera do jego wdrożenia.
Specyfikacja
- CENA MODELU TESTOWEGO 142 900 PLN
- PRĘDKOŚĆ MAKSYMALNA 180 km/h
- 0-100 KM/H 9,4 sekundy
- SILNIK 1.8 + 70 kW
- MOC 140 KM
- MAKSYMALNY MOMENT OBROTOWY 185 Nm
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Czyli jednak da się żyć bez miłości.
Plusy
Przyzwoite wyposażenie. Zasadniczo tańszy niż Corolla. Intuicyjne sterowanie. Oszczędność paliwa. Praktyczna kabina.
Minusy
Fotele mogłyby być wygodniejsze. Hałas przy pełnym przyspieszeniu. Dostęp do niektórych ustawień.