Niezależnie od tego, jak daleko zajdzie technologia, niektóre produkty po prostu się nie zestarzeją. Monitory douszne są tego doskonałym przykładem – chociaż słuchawki true wireless brzmią lepiej z roku na rok, wiele osób wciąż woli jakość i precyzję, jaką zapewniają przewody. Sprawdźmy, czy model Kinera Norn spełni oczekiwania melomanów.
Chiński producent lubi inspirować się wikińskimi sagami, ale słuchawkom daleko do chłodnego minimalizmu północy. Ich lśniące, ręcznie malowane wykończenie przywołuje na myśl cenną biżuterię. Douszne wkładki są stosunkowo małe i naprawdę wygodne: w trakcie słuchania ściśle leżały w moich uszach, zapewniając niezłe odcięcie od dźwięków otoczenia.
Komfort noszenia zależy w dużej mierze od wybranych końcówek: wraz ze słuchawkami otrzymamy sześć par wkładek silikonowych i jedne „pianki” z pamięcią kształtu. Osobiście najczęściej korzystałem z tych ostatnich: są one ergonomiczne, a przy tym nie zaburzają charakterystyki dźwiękowej urządzenia. W zestawie znajduje się także pleciony, odpinany kabel 2,5 mm z posrebrzanej miedzi, wraz z adapterami do złącz 3,5 oraz 4,4 mm; do transportowania wszystkich tych dodatków służy eleganckie etui ze sztucznej skóry. W tym bogatym wyposażeniu zabrakło mi jednego szczegółu – nadruku na przewodzie, który jednoznacznie wskazywałby, gdzie podłączyć prawą a gdzie lewą wkładkę; zamiast niego otrzymujemy łatwe do zapomnienia, kolorystyczne oznaczenie.
Profil dźwiękowy Kinera Norn okazał się zbalansowany i przestrzenny. Z przodu sceny dźwiękowej brylowały mocne, wyraziste basy, za które odpowiedzialne były dynamiczne przetworniki 7 mm. Ich reprodukcja stała na najwyższym poziomie: niskie tony rozbrzmiewały w moich uszach z godną podziwu dynamiką i precyzją. Lekko za nimi słyszałem pełną, naturalną średnicę. W tej części pasma Norn wyraźnie eksponują wokale: głosy muzyków brzmiały niewymuszenie, a w akustycznych wersjach utworów – ciepło i intymnie.
Całość wieńczą tony wysokie. Soprany zachwycają lekkością: w trakcie słuchania muzyki ani razu nie miałem wrażenia, że słuchawki chcą je na siłę podkręcić. W całościowym ujęciu, scena dźwiękowa okazała się jednak dość wąska, jakby ściśnięta. Było to szczególnie słyszalne w ambientowych nagraniach, które potrzebują przestrzeni do wybrzmienia. Cóż, taki już urok dousznych monitorów.
Pod względem cenowym Norn plasują się gdzieś w środku oferty Kinery; prawdę powiedziawszy, wyglądają one na droższe, niż są w rzeczywistości. Szczególnie polecam je miłośnikom klasycznego, przewodowego audio, którzy nie pogardzą soczystymi basami i wyśmienitymi wokalami – na ich brak na pewno nie będą narzekać.
SPECYFIKACJA
- CENA 1 900 PLN
- PRZETWORNIKI dynamiczny 7 mm + 4x zbalansowany
- PASMO PRZENOSZENIA 5 Hz – 40 kHz
- ŁĄCZNOŚĆ 2,5 mm zbalansowana + przejściówki 3,5 mm i 4,4 mm
- KABEL 1,2 m, miedź + srebro
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Norn zostały zainspirowane tkaczkami losu z nordyckiej mitologii. Jeśli je wybierzesz, przewidujemy, że w przyszłości czeka na ciebie wiele miłych chwil przy muzyce.
Plusy
Zbalansowany, pełny dźwięk. Szlachetny design. Dużo przydatnych akcesoriów.
Minusy
Scena dźwiękowa jest dość ściśnięta.