Czy sztuka powinna mieć jakieś granice, a niektóre tematy powinny w ogóle nie być przez nią poruszane? Przed takim dylematem stanęło Spotify, które właśnie ogłosiło nowe zasady dotyczące muzyki i artystów promujących nienawiść lub przemoc w stosunku do konkretnych grup lub jednostek.
Oficjalna informacja Spotify potwierdza, że serwis streamingowy zaostrzy swoje reguły dotyczące zawartości promującej nienawiść. Terminem tym zostaną objęte wszystkie utwory, które wyraźnie i poważnie nawołują do przemocy lub nienawiści wobec jednostek lub grup społecznych ze względów rasowych, etnicznych, płciowych, narodowościowych czy związanych z orientacją seksualną. Brzmi to dość kontrowersyjnie, ale posunięcie Spotify jest znacznie mniej radykalne, niż można przypuszczać. Muzyka uznana za promującą nienawiść nie zostanie całkowicie usunięta z serwisu, a jedynie z playlist i algorytmów polecających utwory – wciąż będzie jej można posłuchać po wpisaniu tytułu „szkodliwego” kawałka do wyszukiwarki.
Spotify motywuje swoją decyzję chęcią promowania wartości, które uważa za właściwe, jednocześnie podkreślając, że celem wprowadzenia obostrzeń nie jest próba cenzurowania niewygodnych treści. Nowe zasady będą dotyczyły nie tylko poszczególnych utworów, ale także wykonawców, których działalność lub zachowania przyczyniły się do poważnego skrzywdzenia konkretnych grup lub osób. Jako przykład serwis podaje wokalistę R. Kelly’ego, który wielokrotnie oskarżany był o stosowanie seksualnej przemocy w stosunku do nastoletnich dziewcząt. Spotify odmówiło wskazania innych twórców, którzy zostaną usunięci z playlist i algorytmów.