Pojazdy autonomiczne to nie tylko szansa dla rozwoju motoryzacji, ale także potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa drogowego. Czarny scenariusz właśnie się ziścił – w mieście Tempe w Arizonie jedno z testowych aut Ubera potrąciło przechodzącą przez ulicę kobietę, która po przewiezieniu do szpitala zmarła.
Do wypadku doszło na drodze poza przejściem dla pieszych. Autonomiczny Uber, Volvo XC90 za którego kierownicą siedział kierowca pomocniczy, wjechał w przeprowadzającą rower przez ulicę kobietę. Mimo natychmiastowej akcji ratunkowej zmarła ona w szpitalu. Z ustaleń policyjnych wynika, że przed kolizją samochód nawet nie rozpoczął procesu hamowania – auto poruszało się ze stałą prędkością 65 km/h. Kierowca pomocniczy również nie zareagował na pojawienie się pieszej przed samochodem. Badania wykazały, że był on trzeźwy.
Autonomiczny system Ubera wyposażony jest w szereg systemów monitorujących stan pojazdu i sytuację na drodze. Z jakiegoś powodu ani system LiDAR, ani kamery czy detekcja radarowa nie zareagowały na pojawienie się pieszej w ich polu widzenia. Jako prawdopodobną przyczynę błędu wskazuje się fakt, że kobieta przechodziła przez ulicę w niedozwolonym miejscu. Jest to raczej słabe wyjaśnienie: samochód autonomiczny powinien reagować na każdą sytuację na drodze, nie tylko te zgodne z prawami ruchu drogowego, a systemy obrazowania reagować na każdy obiekt na drodze. Nawet, jeśli jeden z nich uległby awarii, inne powinny przejąć jego funkcje.
Wypadek Ubera przypomina ten z 2016 roku, kiedy to kierowca pół-autonomicznej Tesli zginął podczas stłuczki. To jednak pierwszy przypadek, gdy ofiarą śmiertelną jest inny uczestnik ruchu drogowego. W odpowiedzi na zdarzenie Uber zatrzymał prace nad programem autonomicznych samochodów i potwierdził, że będzie ściśle współpracować z policją w celu ustalenia przyczyny wypadku.