Jeśli nie masz najnowocześniejszego komputera, nie ma prawdziwie najlepszej wersji Star Wars Jedi: Survivor (w Polsce Ocalały). Nie uzyskasz bowiem płynnych 60 fps i dobrej jakości obrazu na żadnej konsoli (ciekawe, czy pojawi się odpowiednia edycja dla PS5 Pro), więc tak naprawdę wybierasz, na czym chcesz pójść na kompromis. Jednak gdy gra się w określony sposób, dostępna po roku od oryginalnej premiery, wersja na PS4 może być naprawdę świetnym doświadczeniem.
Główny bohater gry – Cal – bez zaskoczenia zmaga się w dobrej walce z nową załogą. Sprawy bardzo szybko przybierają zły obrót, co oznacza, że musisz ponownie zebrać ekipę, aby pokonać nowe zagrożenie dla galaktyki. Niestety znajomość poprzednich wydarzeń ma znaczenie dla ciągłości historii, choć i bez niej można po prostu brać udział w znakomitej grze akcji.
Biorąc pod uwagę, jak bardzo gra opierała się na sprzęcie obecnej generacji i nadal potykała się w niektórych momentach, łatwo zrozumieć, dlaczego deweloperzy potrzebowali roku, aby przygotować ten port. Patrząc jedynie na rozmiar – 49,35 GB, to tylko jedna trzecia oryginału, który miał 155 GB. Na pierwszy rzut oka możesz nie być w stanie stwierdzić, dlaczego. Survivor nadal wygląda bowiem absolutnie wspaniale.
Poczekaj chwilę, aż pierwsza cutscenka się odtworzy, a usłyszysz, jak zaoszczędzono część miejsca. To „zasługa” skompresowanego dźwięku. Nie wszystkie zostały poddane obróbce, ponieważ muzyka brzmi tak, jakby została całkowicie pozostawiona w spokoju, większość dialogów na ścieżce krytycznej jest nadal przyzwoitej jakości, a najczęstsze efekty dźwiękowe są nietknięte. W niektórych momentach różnice są jednak zaskakująco znaczące. Innym kompromisem są ekrany ładowania. Załadowanie zapisu w wersji PS4 na PS5 zajmuje około 30 sekund. Z kolei uruchomienie jej bezpośrednio na PS4 Pro już około półtorej minuty. Podczas gdy w to wydanie na PS5 można grać w dość stałych 60 fps, na PS4 Pro prawie nigdy nie osiąga tego poziomu. Nie ma też żadnego trybu wydajności.
Jednak ładowanie i skompresowany dźwięk to obok tekstur pojawiających się po czasie w trakcie eksploracji, zasadniczo jedyne rzeczy, które bolą w tym porcie. Gra nadal wygląda całkiem nieźle i świetnie działa.
Historia, która jest w całości własnym projektem Respawn Entertainment, przedstawia narrację w galaktyce znanej fanom serii. Dowcipne przekomarzania między Calem a jego towarzyszami, rozwijający się romans, a nawet sarkastyczne pogawędki bojowe droidów serii B1, które nieustannie ćwierkają do siebie – wszystkie te elementy pasują do większej mitologii Gwiezdnych wojen.
Walka pozostaje w dużej mierze oparta na schemacie takich gier jak Nioh czy Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin. Nawet najniżsi rangą szturmowcy mogą okazać się śmiertelnie niebezpieczni. Każda postawa broni ma zaś ograniczony wybór ataków, które można połączyć ze zdolnościami Mocy, dzięki którym Cal może poczuć się jak maszyna do zabijania, nawet jeśli w wielu przypadkach nie przetrwa zasadzki.
Dla osób o ograniczonej cierpliwości lub zrozumieniu mechaniki, najniższy poziom trudności, tryb fabularny, sprawia, że przegrana jest niemal niemożliwa. Stanowi to jednak ważną opcję, pozwalającą graczom na każdym poziomie śledzić podróż Cala Kestisa do końca. Z pomysłem zorganizowana eksploracja jest kolejnym plusem gry.
Star Wars Jedi: Survivor to najlepsza gra w uniwersum Gwiezdnych wojen w ostatnich kilkunastu latach, włączając w to jedynie poprawne Outlaws wydane w tym roku. Fani tego świata, zwłaszcza grający na konsoli poprzedniej generacji, zdecydowanie powinni po nią sięgnąć.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Niech nie zwiodą was minusy – to najlepsza gra w świecie Gwiezdnych wojen w ostatnich kilkunastu latach.
Plusy
Wysoka grywalność. Nadal wygląda dobrze. Szybkie działanie. Optymalizacja.
Minusy
Personalizacja postaci jest niemal wyłącznie kosmetyczna. Dużo powtarzania się dobrze znanego terytorium. Ekrany ładowania. Kompresja audio.