Astro Bot to interaktywna pochwała gier wideo w najczystszej formie. Wolna od technicznych diatryb, od wyszukanych konstrukcji narracyjnych, od zarozumiałej elitarności. Dzieło Team Asobi w swojej szczerej czystości, przesiąkniętej dobrym humorem i żywotnością bez zbędnych dodatków, komunikuje się, nawet bez słów, z taką przejrzystością, że jest zrozumiała praktycznie dla każdego. Jeśli Nintendo jest ojcem platformówek, to deweloper stał się jego najzdolniejszym uczniem.
Podoba mi się pomysł zdefiniowania Astro Bota jako „kwintesencji gry wideo”. Nie dlatego, że jest lepszy od innych przedstawicieli gatunku czy produkcji o bardziej rozwarstwionych ambicjach. To nie jest kwestia dyskusji o jakości. Jest to kwintesencja gry wideo, ponieważ każdy jej aspekt jest cudowną rozrywką.
Grając w Astro Bota, nie odkłada się pada nawet podczas filmików, które ledwo pokazują kilkusekundowe skecze w stylu komedii slapstickowej, biorąc pod uwagę, że DualSense nieustannie dotrzymuje nam towarzystwa swoim „żywym głosem”. W platformówce nie ma pustych chwil ani przedmiotów kolekcjonerskich samych w sobie. Wszystko ma funkcję ściśle związaną z interaktywnością, tak jakby każdy aspekt rozgrywki był powiązany w kulę zabawnych możliwości. Pamiętacie psotnego zielonkawego kosmitę z Rescue Mission na PSVR? Cóż, wrócił, aby ukraść komponenty statku matki PlayStation 5 – to my będziemy musieli je odzyskać wraz z naszą załogą złożoną z setek małych robotów. To wszystko, co musisz wiedzieć.
Kilka chwil i wyruszamy w kierunku różnych galaktyk, każda z kilkoma planetami w środku. Nawet eksploracja Układu Słonecznego służy nie tylko wylądowaniu na poziomach, gdyż wędrując po sektorach możemy natknąć się na fragmenty meteorytów czy statków kosmicznych, które przechwycone w odpowiednim momencie odblokowują mikroekosystemy, w których można ocalić inne Boty. Wszystkie elementy składające się na rozgrywkę Astro Bota zostały zaprojektowane tak, aby zmaksymalizować interakcję.
PlayStation 5 będzie trzeba naprawić za pomocą minigier, a odnajdywanie fragmentów puzzli będzie stopniowo odblokowywać nowe opcje, takie jak personalizacja Astro lub jego statku kosmicznego. Co więcej, odnalezienie portali wymiarowych (bardzo dobrze ukrytych w etapach!) otworzy granice tak zwanej Zaginionej Galaktyki, z kolejnymi poziomami do pokonania w jej obrębie. Astro Bot został zaprojektowany jako matrioszka możliwości i nieprzerwanej zabawy, która co jakiś czas odkrywa swoje tajemnice. Nawet po zdobyciu wszystkiego, co jest możliwe (około 15 godzin), w nagrodę czeka na nas nie tylko chwała i trofeum…
To, co proste, niekoniecznie jest trywialne, a Astro Bot jest tego doskonałym przykładem, nie dając wrażenia pokonania tego testu na autopilocie. Równowaga między zaangażowaniem a intuicyjnością jest niezwykle trudna do osiągnięcia. Team Asobi uczynił to jednak doskonale. Każda planeta to tygiel pomysłowości, który rzadko się powtarza, a zabawne i artystyczne rozwiązania odziedziczone zostały i przerobione z kamieni węgielnych gatunku platformówek. Każdy poziom oferuje podzbiory, ukryte wąwozy i tajemnice w wirującej i wysoce inspirującej karuzeli kreatywności, która kończy się dopiero pod koniec niezwykłych napisów końcowych. Moce, które Astro stopniowo zdobywa, znajdują namacalny przejaw zarówno w funkcjonalności DualSense, nigdy nie używanej z taką świadomością, jak i w prawie zawsze nienagannym projekcie poziomów. Z całą pewnością prawdą jest, że jest to gra łatwa do ukończenia, ale nigdy nie nieangażująca. Frustracja i nadmierna trudność nie należą do tego świata poprzez staranne budowanie lekkości.
Ciągłe pojawianie się i odchodzenie pomysłów, stylów graficznych i rozwiązań składa hołd nie tylko historii Sony, ale także całemu uniwersum gier. Team Asobi wykorzystuje wszystkie karty: zwiększa interakcję z DualSense, konfiguruje sekwencje szczerego artystycznego zdumienia, oddaje cześć wielkim bohaterom świata PlayStation, posuwając się nawet do wywrócenia zasad rozgrywki w sposób, który trudno było przewidzieć. Astro Bot to gra, w którą autentycznie się bawimy, dzięki pełnym humoru animacjom robotów, wrogów i godnej podziwu scenografii samobieżnej.
Żadnych spowolnień, żadnych błędów, po prostu godne pozazdroszczenia piękno techniczne, graficzne i dźwiękowe – muzyka wykracza poza skalę, zwłaszcza gdy przerabia główne motywy Sony. To gra-hołd, podsumowanie lekcji wielkich platformówek i mnóstwo wszystkiego, co piękne w świecie gamingu. To oczywiście jej największa zaleta i największe ograniczenie. Opieranie się na nostalgii i ikonach przeszłości czasami uniemożliwia zbudowanie całkowicie własnego wyobrażenia, a obecność bossów i środowisk częściowo przetworzonych z poprzednich tytułów (aczkolwiek z niezbędnymi zróżnicowaniami) odbiera pozycji oryginalności.
W Astro Bocie panuje nieco naiwny humor, który oscyluje pomiędzy życzliwością a dziecinnością. To ten rodzaj wyrafinowanej, dobrodusznej naiwności, w doskonałej równowadze między uśmiechem i nostalgią, która przekazuje tylko pozytywne emocje pogodnego samopoczucia. Jest to język, który przemawia do całych pokoleń. Team Asobi nie tylko wychwala przeszłość, celebrując ikony PlayStation, ale tworzy kolejną maskotkę pod każdym względem. Astro Bot to definitywna celebracja małego robota, po eksperymentach w postaci Rescue Mission i Playroom – nowe oblicze PlayStation, które, co ciekawe, może mieć wiele twarzy, reinterpretować postaci, honorując interaktywne medium bez ograniczeń czasowych i wiekowych.
Astro Bot nigdy się nie zatrzymuje, bawi się z graczem i pozwala na nieprzerwaną zabawę. Przeplata zaangażowanie i prostotę, nostalgię i radość, a na koniec nawet z nutą nieoczekiwanej epickości. To park rozrywki z grami wideo, w którym zorganizowano uśmiechnięte poszukiwanie skarbu. Jakiego? Samej gry.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Niesamowita gra wideo, będąca hymnem na cześć świata gier.
Plusy
Unikalność pomysłów i rozwiązań. Różnorodność rozgrywki. Całość otoczki. Poziomy i postaci.
Minusy
Niektórzy mogą utyskiwać na brak wyzwań.