Do trzech razy sztuka – po dwóch nieudanych próbach, Starship SN10 od SpaceX nareszcie wylądował tak, jak powinien. Chociaż trudny manewr się udał, w kilka minut po lądowaniu pojazd eksplodował w niewyjaśnionych okolicznościach.
Próba prototypu oznaczonego symbolem SN10 na początku przebiegła bez żadnych problemów. Statek płynnie wzbił się na pułap około 9,7 km, po czym bezbłędnie wykonał manewr lądowania. Ten ostatni okazał się niezwykle efektowny – pojazd przez pewien czas swobodnie spadał w pozycji poziomej, aby tuż przed wylądowaniem obrócić się do pionu i bezpiecznie osiąść na powierzchni lądowiska w teksańskim Boca Chica.
Wydawało się, że to pierwsze w pełni udane lądowanie Starship – dotychczasowe próby kończyły się spektakularnym wybuchem podczas uderzania w ziemię. Około 10 minut po wylądowaniu SN10 niespodziewanie jednak eksplodował. W dolnej części statku pojawiły się płomienie, a prototyp na chwilę wzbił się w powietrze, po czym rozbił się o płytę lądowiska w kuli ognia.
Przyczyny eksplozji pozostają nieznane. Niespodziewany wybuch mógł być powiązany z usterką, która opóźniła start SN10 o kilka godzin – przed lotem wystąpiły problemy techniczne z jednym z silników. Nie zmienia to jednak faktu, że firma Elona Muska po raz pierwszy poprawnie wykonała trudny manewr lądowania Starship, co samo w sobie jest dużym krokiem do przodu i powodem do świętowania sukcesu.