Apple już od dłuższego czasu nie jest zainteresowane tworzeniem innowacyjnych produktów, które w ten, czy inny sposób zmienią oblicze rynku. Nie zmienia to jednak faktu, że produkty tej marki nadal sprzedają się jak ciepłe bułeczki pomimo coraz wyższych cen. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że wczorajsza konferencja WWDC była głównie poświęcona technologii i oprogramowaniu, które nadrabia straty do obecnych standardów w branży.
iMac Pro, MacBook Pro, iPad Pro i HomePod
Pomimo, iż WWDC jest konferencją głównie skierowaną do deweloperów to mieliśmy okazję zobaczyć kilka nowych urządzeń. Na pierwszy ogień poszedł iMac, który co prawda nie zmienił się z wyglądu, ale otrzymał jaśniejszy ekran, więcej pamięci RAM, szybsze dyski SSD i jeśli wierzyć Apple o 80% szybszą grafikę. Podczas prezentacji dowiedzieliśmy się również, że Apple w końcu zaczęło uznawać istnienie wirtualnej rzeczywistości, czego dowodem jest 27-calowy iMac 5K będący w stanie stać się platformą dla zestawu VR. Również MacBooki otrzymały swoje aktualizacje sprzętowe. Przede wszystkim cała seria otrzyma teraz najnowsze procesory Intel z architekturą Kaby Lake. Do aluminiowej obudowy zostaną wrzucone również szybsze dyski SSD, lepsza pamięć RAM, a model 15-calowy zostanie wyposażony w szybszą kartę graficzną. Sporą „innowacją” w świecie MacBooka ma być również zewnętrzna karta graficzna, która jak w przypadku iMaca ma pomóc w doświadczaniu wirtualnego świata.
W odpowiedzi na narzekania profesjonalistów, którzy lekko mówiąc nie byli zachwyceni osiągami MacBooka Pro Apple przygotowało iMaca Pro. Jest to w gruncie zwykły iMac w kolorze Space Grey z komponentami, które powinny być w stanie zadowolić nawet najbardziej wybrednych użytkowników. Zdaniem producenta jest to najpotężniejszy Mac (pozdrowienia dla posiadaczy Maca Pro) jakiego firma kiedykolwiek stworzyła. Dzięki nowemu systemowi wentylacji inżynierowej Apple byli w stanie wrzucić do środka w najdroższej wersji 18-rdzeniowy procesor, 128 GB pamięci ECC i do 4 TB pamięci SSD. Model ten będzie jednak dostępny dopiero pod koniec roku.
Kolejną sprzętową nowością był nowy iPad Pro w rozmiarze 10,5 cala. Zastąpi on tym samym dotychczasowego Pro 9,7 cala, który nie zdążył się zbyt długo nacieszyć egzystencją. Jak można się spodziewać nowy członek rodziny ma ulepszone wszystko. Znajdziemy tu lepszy aparat, jaśniejszy ekran (o tej samej rozdzielczości), częstotliwość odświeżania 120 Hz, co ma poprawić działanie rysika Apple Pencil i nowy procesor A10x, który jest już standardowo 30% wydajniejszy niż zeszłoroczny A9X (pozdrowienia dla posiadaczy iPada Pro 9,7 cala).
Ostatnim wielkim newsem konferencji był głośnik HomePod, który będzie teraz bezpośrednią konkurencją nie tylko dla Amazon Alexa i Google Home, ale również dla systemów audio multiroom takich jak Sonos. HomePod z Siri na pokładzie otrzymał wysokiej klasy głośniki, które mają się dostosowywać do otoczenia. Dzięki technologii AirPlay 2 można również dzięki nim stworzyć system multiroom i łączyć je w pary. Siri będzie z kolei w stanie pomóc nam z obsługą muzyki, ustawianiem minutnika na gotowanie jajka i dodawania przypomnień.
watch OS 4, macOS High Sierra i iOS 11
Ponieważ jednak czerwcowa konferencja Apple jest eventem dla deweloperów to sporo też dowiedzieliśmy się o nowych systemach operacyjnych, które będą miały swoją premierę tej jesieni. Najmniej ekscytujący watchOS 4 otrzymał w tym roku nowe tarcze z motywem „hipisowskim”, bohaterami filmu „Toy Story” i Siri. Ten ostatni opiera się na wrzucaniu na ekran powiadomień i przypomnień z naszego kalendarza. Poprawiona zostanie również aplikacja Workout, która będzie teraz dokładniejsza, umożliwi dodanie treningów interwałowych i pozwoli na automatyczne liczenie długości basenu (pozdrowienia dla posiadaczy Pebble’a). Odrobinę bardziej ekscytującą premierą był system operacyjny macOS High Sierra (nawet nazwy systemów Apple przestały być innowacyjne…). Tutaj na konferencji głównie dowiedzieliśmy się o nowym trybie wyciszenia filmików na stronach internetowych w Safari i nowym inteligentnym blokerze śledzenia. Apple wprowadza również nowy system plików zwany AFP, który ma usprawnić i przyspieszyć zarządzenie danych na naszym komputerze. Program Zdjęcia otrzymał również nowy widok i kilka dodatkowych filtrów. Oczywiście zgodnie z zasadą „odkrywamy Amerykę” deweloperzy otrzymają narzędzia do zabawy z wirtualną rzeczywistością przy budowie których Apple pracowało ze Steamem i silnikami Unity oraz Unreal. Poza tym dostaniemy nową tapetę.
Mobilny system operacyjny Apple, czyli iOS doczekał się również swojej 11 iteracji. W tym miejscu jednak należy zauważyć, że wszelkie nowości podczas prezentacji były głównie skierowane do posiadaczy nowego iPada Pro. Wsród nowości, o których była nowa na konferencji usłyszeliśmy o nowym poprawionym docku, który teraz jeszcze bardziej przypomina ten znany nam z systemu macOS (iPad Pro ma stać się prawdziwą konkurencją dla Surface Pro). Zobaczyliśmy również odświeżone centrum zarządzania, nowy interfejs do przełączania aktywnych aplikacji i (klękajcie narody) system drag and drop, który będzie można stosować w trybie dzielonego ekranu na zdjęciach, treści czy linkach. Otrzymamy w końcu również oficjalną aplikację do zarządzania plikami (Files) na iCloud, do której będzie można również podłączyć inne serwisy oferujące pliki w chmurze (np. Google Drive czy Dropbox). Jeśli wierzyć Apple również Siri ma stać się odrobine bardziej ludzka, choć bardzo mało zostało powiedziane o kwestii uczenia się, co może wskazywać na to, że nadal nie będzie ona w stanie konkurować z OK Google.
Podsumowanie
Wszystkie powyższe nowości w dużej mierze są jak już Apple zdażyło nas przyzwyczaić zaledwie nadrabianiem do konkurencji. Gigant z Cupertino zawsze miał w zwyczaju obserwować rozwój technologii na rynku i po 2-3 latach implementację „nowych” rozwiązań w swoich produktach. Problem w tym, że od dłuższego czasu Apple nie zajmuje się już niczym innym. Wszelkie prezentowane nowości każdy z nas już gdzieś widział i wcale nie są one już tak dużo lepsze o tych jakie możemy znaleść w produktach innych marek. Nie zmienia to jednak faktu, że entuzjaści ekosystemu Apple i tak przywitają wszystkie te zmiany z otwartymi rękami, a nowe produkty pobiją kolejne rekordy sprzedażowe. Jak się okazuje spuścizną Steve’a Jobsa nie stały się produkty i innowacyjne myślenie, na co zapewne miał nadzieję, a raczej sprawdzony model biznesowy i wierna rzesza fanów, która wykupi wszystko co trafi na półki z logiem nadgryzionego jabłka.