W ofertach e-banków można przebierać jak w ulęgałkach. Niektóre zawierają korzystne oprocentowanie, inne kuszą niskimi prowizjami. Gdzie najbardziej opłaca się trzymać pieniądze?
Niniejszy raport nie jest próbą stworzenia
rankingu banków internetowych. Nie
można wskazać jednoznacznie zwycięzców
i przegranych, ponieważ dla różnych klientów
ważne są różne elementy ofert instytucji finansowych.
Niektórzy zwrócą uwagę na prowizje
za przelewy, dla innych istotniejsze będą opłaty
za karty kredytowe. Dlatego wybierając
bank warto zastanowić się, które produkty będą
najczęściej wykorzystywane, a następnie ustalić,
gdzie będzie najtaniej. Nie można mieć złudzeń,
że uda się znaleźć konto doskonałe.
Według ośrodka badań opinii publicznej TNS
OBOP z bankowości internetowej korzysta już co
czwarty użytkownik internetu. W 2002 roku było
to raptem 10%. Liczby te uwzględniają jednak
nie tylko użytkowników rachunków wirtualnych,
ale także tych klasycznych, do których możliwy
jest dostęp przez WWW. System bankowy można
pod tym względem podzielić na trzy kategorie:
- Banki internetowe nie mające oddziałów
lub obecne w realu w bardzo niewielkim
stopniu (mBank, Inteligo). - Młode banki stosujące strategię mieszaną,
mające niewiele oddziałów i nastawione na
obsługę rachunków przez WWW (MultiBank, Dominet). - Klasyczne instytucje finansowe dysponujące
setkami placówek i uruchamiające dla części
klientów na żądanie usługę dostępu do
konta przez sieć (BPH, PKO BP).
Dwie pierwsze grupy banków oferują szersze
możliwości w zakresie zakładania i obsługi RORów
przez internet. W wielu z nich można otworzyć
konto czy złożyć wniosek o kredyt nie wychodząc
z domu. Opłaty za usługi realizowane przez sieć
są bardzo niskie. Z drugiej strony, aby dokonać
operacji w oddziale, trzeba zapłacić sporą prowizję.
W typowych bankach te różnice są mniejsze.
Dlatego też w raporcie uwzględnione zostały tylko
dwie pierwsze z opisanych kategorii.
Bezpieczeństwo
Korzystając z bankowości internetowej trzeba pamiętać
o podstawowych zasadach bezpieczeństwa.
Sposobów na wyczyszczenie wirtualnego
konta jest kilka, ale przed wszystkimi można się
zabezpieczyć.
Przede wszystkim nigdy nie należy odpowiadać
na e-maile z banku, w których zawarte są prośby
o podanie jakichkolwiek haseł, w tym jednorazowych.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nadawcą
takich wiadomości jest przestępca.
W komputerze najlepiej zawsze mieć zainstalowaną
zaporę ogniową oraz najnowsze wersje
programów – antywirusowego oraz wyszukującego
złośliwe programy (spyware, adware, malware
itp.). Aplikacje te powinny być aktywne
w tle. Do tego co najmniej raz w tygodniu warto
przeprowadzić kompletny skan systemu.
W ten
sposób zmaleje prawdopodobieństwo trwałego
zainfekowania komputera koniem trojańskim lub
tzw. keyloggerem (programem, który zapamiętuje
sekwencje klawiszy naciskanych przez użytkownika
i wysyła je do hakera; w ten sposób wirtualny
włamywacz może łatwo zdobyć wszystkie loginy
i hasła).
Banki przyznają klientowi login i hasło stałe (lub
listę jednorazowych), za pomocą których można
uzyskać dostęp do konta. W niektórych instytucjach
można dodatkowo zamówić generator haseł
ważnych przez krótki czas (np. minutę) – tak zwany
token. Czasem trzeba za niego sporo zapłacić,
ale dzięki niemu poziom zabezpieczeń znacznie
wzrasta. Chronione są także przelewy – podczas
ich zlecania należy podać hasło jednorazowe z listy-
zdrapki lub kazać go sobie przysłać SMS-em.
Rynkowi gracze
W Polsce działają tylko dwa banki wirtualne –
to jest takie, które nie opierają się na oddziałach
– mBank i Inteligo. Ten pierwszy jest pionierem
w sieciowych usługach finansowych.
Powstał w 2000 roku. Jego cechą charakterystyczną
było to, że nie miał własnych placówek,
był obecny tylko w internecie. Dopiero w późniejszym
czasie ruszyły tak zwane mKioski –
małe oddziały (jest ich 60) ulokowane zazwyczaj
w centrach handlowych. To tam można załatwiać
bardziej skomplikowane formalności.
Obecnie mBank prowadzi ponad 2 mln rachunków
oszczędnościowo-rozliczeniowych. Jest
częścią grupy kapitałowej BRE.
Drugim graczem w tej kategorii jest Inteligo
należące do PKO BP. Ruszyło w 2001 roku i szybko
zyskało popularność. Intensywna kampania
reklamowa sugerowała, że Inteligo jest w stanie
zaoferować korzystniejsze warunki, ponieważ
nie ma \”wystawnych siedzib\”. Obecnie bank prowadzi
około 700 tys. kont. W realu istnieje tylko
poprzez terminale samoobsługowe (EFTPOS),
które ustawiono w wybranych oddziałach PKO
BP (głównie w dużych miastach).
Oprócz tego w Polsce działa jeszcze kilka banków,
które oferują na tyle szeroki wachlarz usług
poprzez WWW, że można określić je mianem
\”internetowych\”. Liderami w tym segmencie są
Millennium (600 tys. kont), Lukas i Kredyt Bank
(po 280 tys.) oraz MultiBank (także grupa BRE),
który prowadzi ćwierć miliona rachunków. Pozostali
gracze to Nordea Bank (60 tys.), Raiffeisen
Bank (53 tys.), Deutsche Bank (35 tys.) i Dominet
Bank (18 tys.).
Zestawienie nie obejmuje:
- Euro Banku – online można zarządzać tylko rachunkiem
karty kredytowej, a nie zwykłym
kontem, - Fortis Banku – oferuje co prawda dostęp do
konta przez sieć, jest jednak nastawiony na
klientów z zasobniejszym portfelem (minimalne
wpływy na rachunek w Pakiecie Złotym to
5 tys. zł miesięcznie), - Getin Banku i GE Money Banku – to instytucje
koncentrujące się na udzielaniu kredytów, nie
można ich porównywać z pozostałymi bankami.
Oprocentowanie
Oprocentowanie rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego
było dawniej jednym z najważniejszych
kryteriów przy wyborze banku. W czasach
wysokiej inflacji rosnące ceny mogły łatwo zniwelować
korzyści wynikające z lokowania pieniędzy.
Dziś sytuacja wygląda inaczej. Stawki
w poszczególnych instytucjach nadal różnią się,
ale w wartościach bezwzględnych i tak nie można
na nich dużo zarobić.
Liderem w tej kategorii jest Inteligo. Oprocentowanie
sięga tu nawet 2,1%, ale dotyczy tylko kont
na których średnie miesięczne saldo wynosi co najmniej
50 tys. zł. Oprocentowanie 0,9% wymaga
zdeponowania co najmniej 4 tys. zł. Poniżej tej sumy
bank oferuje tylko 0,3%. Korzystne stawki obowiązują
także w Dominecie (0,8%), Lukasie (0,75%)
oraz Kredyt Banku (1%, ale tylko dla studentów).
Stawkę zamykają Nordea i Raiffeisen (0,1%) i Multi,
którego zwykłe rachunki rozliczeniowe nie są wcale
oprocentowane (aby zarabiać, trzeba otworzyć dodatkowe
konto oszczędnościowe).
Koszty prowadzenia rachunku
Jeśli ktoś nie wykonuje zbyt wielu przelewów,
a jedynie płaci kartą lub korzysta z bankomatów,
opłata za prowadzenie rachunku może sięgać
70-80% miesięcznych kosztów usług finansowych.
Dlatego taki klient powinien wybrać bank,
który oferuje, na przykład, darmowy rachunek,
a za to liczy sobie więcej za przesyłanie pieniędzy
do innych instytucji.
Bezpłatne konta mają Lukas Bank (e-Konto)
i mBank (eKONTO). Użytkownik ROR-u nie musi
spełniać żadnych dodatkowych warunków. Więcej
wymagań ma Inteligo. Tu rachunek jest darmowy,
ale tylko jeśli średnie miesięczne saldo wynosi co
najmniej 100 zł. W innym przypadku klient zapłaci…
i to aż 4,99 zł. Podobna reguła obowiązuje
w Millennium. W Dominecie bezpłatne ROR-y dostępne
są tylko dla studentów. Pozostałe osoby za
Konto Komfort zapłacą 3,50 zł za miesiąc. Umiarkowane
opłaty utrzymuje także Nordea
(3 zł, 2 zł dla studentów) oraz Raiffeisen (2,99 zł
lub 6,99 zł – zależnie od salda). Na końcu jest ponownie
MultiBank – rachunek Ja kosztuje 5 zł.
Zniżka dotyczy tylko osób uczących się – konto
Jestem to wydatek 2 zł. Jeszcze drożej jest w Deutsche
Banku – tu ROR kosztuje 8 zł miesięcznie.
W ofercie jest też konto studenckie (2 zł).
Prowizje za przelew zewnętrzny i stałe zlecenie
Ta kwestia jest bardzo ważna dla klientów, którzy
płacą za pośrednictwem internetu rachunki,
kupują na internetowych aukcjach, prowadzą
własne firmy itp. Banki, które oferują tanie lub
darmowe przelewy, zazwyczaj żądają większych
opłat za prowadzenie rachunku czy korzystanie
z karty płatniczej.
Liderem tym razem jest MultiBank. Przelewy
wykonywane w placówce kosztują 5 zł, zlecone
przez telefon – 3 zł. Jednak zrealizowane przez sieć
są darmowe (do wszystkich banków krajowych).
Zwolnienie z opłat dotyczy nawet przelewów do
ZUS-u i Urzędu Skarbowego, co jest ważne dla
przedsiębiorców. Za darmo można przesłać też
pieniądze w Lukasie, Deutsche Banku oraz Raiffeisenie
– w pierwszych tylko przez WWW, w tym
ostatnim także przez telefon. Niskie opłaty proponują
Nordea (0,60 zł), mBank (0,50 zł, 4 zł przez
telefon) i Dominet (odpowiednio 0,50 zł i 1 zł).
Prowizje za realizację zleceń stałych są podobne.
Opłaty za karty
Karta debetowa to w tej chwili standard – według
danych TNS OBOP korzysta z niej ponad dwie
trzecie posiadaczy rachunków w Polsce. Płacenie
plastikowymi pieniędzmi w sklepie czy korzystanie
z własnych bankomatów jest bezpłatne
w każdej z omawianych instytucji. Jednak samo
posiadanie karty to przywilej, który trochę kosztuje.
Wyjątkiem jest mBank, gdzie nie ma żadnych
opłat. Usługa jest darmowa także w MultiBanku,
ale pod pewnym warunkiem – opłata miesięczna
wynosi 2 zł; jest zwracana, gdy suma transakcji
przekroczy 500 zł. Taka sama zasada obowiązuje
w Raiffeisenie – tu wystarczy wydać 300 zł, aby
nie płacić 1,99 zł za kartę.
Tanio jest w Lukasie – \”abonament\” za miesiąc
wynosi 1 zł. Jeśli wpływy na konto są regularne,
jest znoszony. Nieco więcej liczy sobie Inteligo.
Wydanie karty jest bezpłatne, jej wznowienie
kosztuje 1,59 zł co dwa lata. \”Abona-ment\” kosztuje 0,99 zł. Dwa razy wyższa opłata
miesięczna obowiązuje w Kredyt Banku (studenci
nie płacą nic). Deutsche Bank też daje plastik za
darmo, ale co 30 dni obciąża klienta opłatą
w wysokości 3,50 zł (wystarczy dokonać jednej
transakcji w miesiącu, aby zapłacić 1 zł). W Nordei
pierwsza karta jest darmowa, kolejna to wydatek
10 zł. Nie ma miesięcznej opłaty. Podobną
strategię przyjmuje Millennium – tu za rok korzystania
trzeba zapłacić 15 zł.
Osoby, które często wyjeżdżają za granicę lub
kupują w zachodnich sklepach internetowych będą
potrzebowały karty kredytowej. Okres zwolnienia
z odsetek wynosi w tym przypadku 51-61 dni od
momentu rozpoczęcia cyklu rozliczeniowego,
w którym dokonano płatności (wyjątek: Inteligo
i Deutsche Bank – tu nie ma \”wakacji\” kredytowych).
Większe różnice pojawiają się, gdy przyjrzymy
się oprocentowaniu – wynosi ono od 12,5%
(Nordea) do 22% (jedna z kart Raiffeisena).
W Inteligo wydanie karty kredytowej kosztuje
tylko 1,59 zł, a korzystanie dodatkowo 0,99 zł za
miesiąc. Jednak aby otrzymać plastik, konieczne
jest uzyskanie zwykłego kredytu, który będzie limitem
karty. Opłata za przyznanie kredytu wynosi
tu od 1,5% do 3% kwoty (minimum 40 zł).
Odnowienie – co najmniej 50 zł. Podwyższenie sumy
– tyle samo. Odsetki naliczane są od razu. Jedyną
zaletą jest niskie oprocentowanie – 14,2%.
Inne banki nie stosują takich zabiegów. Na przykład
w MultiBanku karta kosztuje 35 zł. Najdrożej
jest w Lukasie (57 zł), Nordei (60 zł za wydanie,
50 zł za wznowienie), Millennium (0 – 65 zł) oraz
Raiffeisenie (79 zł za Visę Classic, ale tylko 25 zł
za Visę Nową). Rekordy bije też Kredyt Bank
(75 zł, ale tylko za wznowienie). Deutsche Bank
utrzymuje nieco niższe opłaty (49 zł za rok za
kartę typu charge), ale pobiera prowizję w wysokości
0,2% od każdej transakcji.
Bankomaty
Nie wszędzie można płacić kartą. Dlatego obok
plastikowych pieniędzy ważna jest dostępność
tych tradycyjnych, papierowych. Tutaj na czele
znajduje się Kredyt Bank, który posiada 3200
darmowych bankomatów. Dalej jest Inteligo. Jego
klienci dzięki kapitałowym powiązaniom
z PKO BP mają do dyspozycji 2000 terminali. Takim
samym wynikiem może pochwalić się
mBank. Nieco gorzej wygląda to w Nordei
(1900) i Multi (1800). Najsłabiej wypada Lukas
(660) i Millennium (450).
Jeśli nie ma w pobliżu własnego bankomatu,
trzeba skorzystać z obcego. W tym przypadku
warto pamiętać o prowizjach. Są one bez wyjątku
wysokie i wahają się od 4 złotych w Lukas
Banku i Nordei do 5 złotych w Dominecie, Multi
i mBanku, a nawet 6 zł w Deutsche Banku. Sporą
zaletą mBanku jest jednak brak dodatkowych opłat
przy wybieraniu pieniędzy z bankomatów
zagranicznych. W takiej sytuacji może zostać naliczona
przez operatora karty jedynie prowizja za
przewalutowanie. Jeśli jednak klient korzysta
z Visy Electron, a jest w strefie euro, nie zapłaci
nic. W pozostałych przypadkach może to być
maksymalnie 2%.
Szybkie kredyty
Wszystkie opisywane banki mają w swojej ofercie
szybkie kredyty konsumpcyjne. Ich maksymalne
kwoty wahają się od 30 tys. zł w Inteligo do
120 tys. zł w Raiffeisen Banku. Oprocentowanie –
w tym przypadku znacznie ważniejsze niż przy wyborze
ROR-u – też jest zróżnicowane. Teoretycznie
najtaniej kredyt można wziąć w Dominecie (od
6,9%, oprocentowanie rzeczywiste od 10%). Jednak
to tylko najniższa możliwa stawka. Ostateczny
koszt zależy od wysokości dochodów klienta, jego
innych zobowiązań, wielkości rodziny, stanu cywilnego,
okresu spłaty i samej kwoty kredytu.
Na pierwszy rzut oka niedrogo jest także
w Lukasie – od 7,5% do 20,0%. Ale oprocentowanie
rzeczywiste (uwzględniające prowizje, opłaty
itp.) wynosi od 18,77% do aż 41,90%. Podobne
różnice można zauważyć analizując ofertę
Raiffeisena. Dla porównania, w Nordei stawki
wynoszą odpowiednio od 16% do 17% i od
18,98% do 19,48%. Niezłą ofertę ma także Kredyt
Bank (9,9% do 17,21% i 15,08% do
20,73%). Zatem widać, że niskie oprocentowanie
podawane w ulotkach i reklamach nie zawsze
przekłada się na tani pieniądz.
Do oprocentowania trzeba doliczyć koszty
prowizji i opłat dodatkowych. Wynoszą one do
5% sumy, którą klient chce pożyczyć. Okresy
spłat wahają się od 12 miesięcy w Inteligo (linia
kredytowa automatycznie się odnawia) do 84
miesięcy w mBanku. Różnie wygląda także sytuacja
z minimalnymi zarobkami, którymi trzeba się
legitymować, aby złożyć wniosek. W Lukasie to
tylko 380 zł, w Kredyt Banku aż 2050 zł. Niektórzy
(Deutsche Bank, Multi czy Nordea) ustalają
ten próg indywidualnie.
Użyteczność bankowych stron
Korzystając z bankowości elektronicznej, warto
zwrócić uwagę nie tylko na oprocentowanie,
prowizje i inne koszty. Trzeba także przyjrzeć się
stronie WWW, za pośrednictwem której można
zarządzać pieniędzmi. Najlepiej wypada tu Multi-
Bank. Dużą zaletą jest podział głównego menu
na takie elementy jak rachunki, lokaty, kredyty
czy karty. Nawet nowy użytkownik od razu znajdzie
interesujące go usługi. Dobre rozwiązanie
zastosował Dominet – główne menu ma tylko
5 elementów, ale rozwija się, dzięki czemu od
razu widoczne są wszystkie potrzebne opcje.
Mniej przyjazna jest strona Lukas Banku. Na
głównej listwie nawigacyjnej trzeba kliknąć Oferta.
Dopiero wtedy klient zostanie przekierowany
na stronę z produktami. W dolnej części znajduje
się zestaw popularnych skrótów. Z kolei serwis
Inteligo jest na pierwszy rzut oka bardzo ubogi
w treść – sprawia wrażenie, jakby nie do końca
się załadował. Dopiero wybranie opcji Oferta dla
Ciebie pozwala na zapoznanie się z produktami
banku. Na podobny problem można natknąć się
na stronie Deutsche Banku, Millennium czy Kredyt
Banku. Także w Raiffeisenie menu produktów
nie pojawia się od razu. Mała czcionka jest
nieczytelna przy wyższych rozdzielczościach.
Jaka przyszłość?
Jak polskie e-banki będą się rozwijać? – Nie spodziewam
się raczej powstania nowego tworu
wirtualnego, podobnego do mBanku czy Inteligo.
Jeśli do Polski wejdzie kolejna zagraniczna
grupa kapitałowa, zapewne udostępni pełen
wachlarz produktów, w tym klasyczną bankowość
z dodatkowym dostępem do konta przez
sieć. Jakość usług w istniejących firmach będzie
się poprawiać, ale nie liczyłbym tu na przełom.
Oferta polskich e-banków, zabezpieczenia przez
nie stosowane oraz możliwości zarządzania kontem
przez WWW są już teraz praktycznie tak rozbudowane
jak na Zachodzie – mówi Krzysztof
Kowalski, szef e-commerce w MultiBanku.
Fundusze inwestycyjne
Oszczędności warto inwestować. Można umieścić je na lokacie, ale zyski z tego tytułu będą niewiele wyższe
od tych uzyskiwanych za pośrednictwem zwykłego ROR-u. Ciekawa oferta to fundusze inwestycyjne,
których jednostki sprzedawane są online. Minimalna kwota, jaką trzeba zainwestować na początek to
często tylko 100-1000 złotych. W sieci prowizje są także znacznie niższe niż w przypadku produktów udostępnianych
przez klasyczne banki.
Liderzy to MultiBank – 129 funduszy – i mBank – około 90. W obu instytucjach kupowanie i sprzedawanie
jednostek przez WWW jest bezpłatne. Opłaty za zarządzanie są takie jak w pozostałych bankach – ustalają
je zarządy samych towarzystw. Zarówno w MultiBanku, jak i mBanku konieczne jest podpisanie specjalnego
oświadczenia, które pozwoli uruchomić internetową obsługę dodatkowego rachunku. Szeroką gamę
funduszy oferuje także Deutsche Bank (około 200) i Raiffeisen (84), ale tutaj trzeba spodziewać się prowizji
za zakup, a czasem także za sprzedaż jednostek. Konieczna jest też wizyta w placówce.
Na pewno nie zostanie zahamowany rozwój
typowej bankowości. Nadal wiele osób będzie
chciało zarządzać swoimi pieniędzmi odwiedzając
oddział i rozmawiając z doradcą. Poza tym,
aby zaciągnąć kredyt hipoteczny czy otrzymać
dużą pożyczkę na firmę, nawet klient bardzo nowoczesnej
instytucji nie załatwi swojej sprawy
przez komputer.
Z drugiej strony wzrośnie liczba
osób – zaawansowanych użytkowników internetu,
zorientowanych na samoobsługę – które będą
chciały w jak najszerszym stopniu korzystać
z wirtualnych kont. To oni zapewnią polskim
e-bankom dobre warunki rozwoju.
Materiały do artykułu zostały zebrane na początku roku 2008.