W niedzielę Polskie Linie Lotnicze odnotowały atak DDoS w wyniku czego lotnisko im. Fryderyka Chopina zostało na jakiś czas sparaliżowane. Szczęśliwie nikt w tym zdarzeniu nie ucierpiał, ale 1400 pasażerów czekających na swoje loty musiało tego dnia zmienić plany.
Z relacji rzecznika LOT, Adriana Kubickiego wynika, że żaden ze znajdujących się w powietrzu samolotów nie był zagrożony atakiem. Zamieszanie zostało jedynie wprowadzone do planów lotu jednostek jeszcze czekających na start, ale żadne newralgiczne danie nie zostały w ten sposób pozyskane przez hakerów.
Sytuacja ta rozbudziła dyskusję w zagranicznych mediach na temat bezpieczeństwa linii lotniczych na świecie. Jak się okazuje większość przewoźników korzysta z takiego samego protokołu bezpieczeństwa, którego naruszenie może skutecznie uziemić wszystkie samoloty na danym lotnisku. Niezależny konsultant, Peter Lemme, który przewodniczy zespołowi pracującemu nad wprowadzeniem nowego standardu bezpieczeństwa w systemach lotniczych, zauważa, że obecne protokoły odpowiedzialne za weryfikację planów lotu są dość „łatwowierne”. Jeśli informacja zostanie przesłana w odpowiednim formacie istnieje duża szansa, że system ją zaakceptuje.
Do tej pory w Stanach żadna linia lotnicza oficjalnie nie odnotowała ataku DDoS. Niemniej jednak w mediach pojawiła się informacja o anomaliach w planie lotów linii United Airlines w zeszłym miesiącu, w skutek czego kilka samolotów zostało na jakiś czas uziemionych.