Czyż internet nie stałby się pięknym miejscem, gdybyśmy tylko mogli pozbyć się spamerów, scamerów, irytujących nastolatków, blogujących bez celu i ogólnie sieciowej hołoty? Coraz większa liczba internautów właśnie to robi. Przyjrzyjmy się internetowi dostępnemu za zaproszeniem.
Internet na oścież otworzył wrota międzynarodowej komunikacji. Globalna konwersacja oznacza, że koty mogą rozmawiać z królami, jednak co zrobić w sytuacji, gdy król nie jest chętny do rozmowy z kotem? W prawdziwym świecie większość ludzi ostrożnie dobiera przyjaciół: gdy zbierze się grupa przyjaciół na obiedzie, nie zapraszamy do niej przypadkowo przechodzącego trampa. Gdy udajemy się na ważne spotkanie firmowe, nie bierze w nim udziału nikt z konkurencji lub obcych ludzie spotkani przypadkowo na przystanku.
Mnóstwo ludzi ma coś interesującego do powiedzenia, ale są też spamerzy, scammerzy oraz ci, którzy nie grzeszą dobrym wychowaniem. Ograniczając kontakty do kręgu ludzi obdarzonych zaufaniem, możemy być pewni, że czas spędzony w sieci jest bardziej produktywny i pozbawiony problemów, że internet jest miejscem, w którym spotykamy się z tymi, z którymi chcemy.
Istnieją jeszcze inne powody dla wykluczania nieznajomych. Jeśli jesteśmy sławni lub znani, nie życzymy sobie, by nasze informacje kontaktowe były ujawnione w całym internecie. Jeśli wymieniamy się dokumentami, plikami lub tajnymi informacjami, możemy nie chcieć, by wpadły w niepowołane ręce. Dla coraz większej liczby sieciowych użytkowników rozwiązanie rysuje się prosto: korzystać z takich sieci, których przypadkowi użytkownicy nie mogą zobaczyć, odszukać lub zniszczyć.
Wysoko postawieni przyjaciele
Co łączy Naomi Campbell z setkami mniej znanych ulubieńców paparazzich? Nie, nie próżność. Wraz ze 130 tys. innych osób wszyscy oni są członkami aSmallWorld (http://www.asmallworld.net). To społeczność online, której unikatowym wyróżnikiem jest to, że my, zwyczajny plebs, nie możemy do niej dołączyć. Oznacza to, że osoby znane i bogate mogą rozmawiać w zaufaniu, dyskutować o tak ważnych kwestiach, jak najlepsze i najmodniejsze restauracje, które trzeba odwiedzić, na której plaży najlepiej się opalać lub jak polecieć ze swoim pudlem do Saint Tropez.
Nie możemy się zapisać do aSmallWorld; jedyny sposób to otrzymać zaproszenie od członka, który musi mieć w swojej sieci 50 innych osób, zanim sam będzie mógł kogoś zaprosić. Jednak nawet wtedy otrzymanie zaproszenia nie jest gwarancją członkostwa. Serwis ma obsesję na punkcie \”jakości\” członków i ostatnio zamknięto konta ponad 300 \”niewłaściwym\” osobom. Serwis tymczasowo wstrzymał też nabór nowych członków.
Louise Wachtmeister jest dyrektorem marketingowym w aSmallWorld. Ignorując naszą prośbę o zaproszenie wyjaśniła: – Wspólnym mianownikiem dla członków aSmallWorld jest to, że dobrze się znają w prawdziwym życiu, są dobrze wykształceni, dużo podróżują, są dyktatorami trendów mody. Czym więc zajmują się członkowie aktualnie? Według Louise wymieniają się informacjami między przyjaciółmi i przyjaciółmi przyjaciół, oraz ponownie kontaktują się ze starymi i czasem utraconymi przyjaciółmi z różnych zakątków świata.
Jednak czy tak duża liczba członków nie rzuca się cieniem na obraz ekskluzywnego aSmallWorld? – 130 tys. członków to nie jest zbyt wiele, jak na ekskluzywny klub o zasięgu globalnym, zważywszy na rozmiar światowej populacji – mówi Louise. – Chcemy rosnąć, jednak powoli. Wszystko po to, by zachować wysoką jakość.
Innymi słowy, jeśli jeszcze nie otrzymaliśmy zaproszenia, nie siedźmy przed naszą skrzynką pocztową czekając aż pojawi się w nim złoty e-mail. Być może nie uda się nam zostać członkiem aSmallWorld, ale sieci oparte na systemie wprowadzania są dostępne także dla nas, zwykłych śmiertelników.
Serwisy w rodzaju Soflow (http://www.soflow.com) i Linkedin (http://www.linkedin.com) zaprojektowano jako pomoc w budowaniu sieci biznesowych – i nie trzeba być członkiem rodziny królewskiej lub posiadaczem jachtu, by się do nich przyłączyć.
Podobnie jak aSmallWorld, sieci te działają zgodnie z zasadą \”stopni oddzielenia\” – gdy staniemy się członkami, zyskujemy grono przyjaciół i kolegów oraz możemy kontaktować się z ich przyjaciółmi i kolegami, pod warunkiem, że nasz kontakt zechce nas przedstawić.
To bardzo efektywne. Sieć w Linkedin licząca 17 osób oznacza, że jeśli przyłączymy wszystkich do naszego konta, będziemy w kontakcie z 2800 ludźmi. Jeśli następnie wprowadzą nas oni do swoich sieci, liczba potencjalnych kontaktów urośnie do 199500. Jeden krok dalej i liczba wpisów do naszej książki kontaktowej sięgnie blisko pięciu milionów.
Dlaczego jest to tak ważne? Jeśli szukamy pracy, nowych kontraktów lub potencjalnego inwestora, uzyskujemy znacznie lepsze rezultaty jeśli zostaniemy wprowadzeni jako wspólni znajomi, niż jeśli skontaktujemy się jako anonimowi, obcy ludzie. Przytaczając frazes: ważne jest nie to, co wiemy, ale kogo znamy.
Dobrze jest porozmawiać
Sieci dostępne jedynie za zaproszeniem najczęściej wykorzystywane są do prowadzenia rozmów przez osoby o pokrewnych zainteresowaniach. Mogą nimi być cyfrowe media, budowa serwisów sieciowych, muzyki. Takie serwisy jak Yahoo! Groups (http://groups.yahoo.com) umożliwiają zbudowanie prostej, dostępnej jedynie za zaproszeniem listy e-mailowej lub dodanie opartych na stronie WWW funkcji, takich jak pokoje rozmów, dzielone biblioteki zdjęć lub archiwa plików.
Co ważne, Yahoo! nie umożliwia tylko tworzenia grup za zaproszeniem, ale pozwala także chronić wiadomości, pliki lub listę członków przed osobami, które nie są członkami.
Zwykłe listy e-mailowe to przykład sieci za zaproszeniem, które odniosły duży sukces. Można je założyć w kilka minut – wszystko, co niezbędne można znaleźć u firm hostingowych lub pobrać gotowe skrypty np. z HotScripts (http://www.hotscripts.com/PHP/Scripts_and_Programs/
Mailing_List_Managers). Jedną z takich sieci jest ePubPros (http://epubpros.chrisknight.com), na której ponad 700 członków prowadzi dyskusje na różne tematy.
– Jedną z podstawowych korzyści prywatnych list dyskusyjnych jest zazwyczaj to, że ich uczestnicy prezentują poziom od średniego po zaawansowany, nie są nowicjuszami – mówi założyciel ePubPros Chris Knight. Zaznacza, że nie ma nic złego w byciu nowicjuszem, ale w przypadku ePubPros dyskusja wymaga podstawowej technicznej wiedzy, nie ma więc sytuacji, w której uczestnicy muszą wyjaśniać podstawy.
Inną korzyścią jest świadomość, że archiwum nie zostanie upublicznione, nie będzie przeszukiwane – dodaje Knight. – Każda prywatna e-mailowa lista dyskusyjna powinna być rzeczywiście traktowana jak forum publiczne, jednak spokój umysłu zapewnia świadomość, że nasze prywatne przemyślenia nie trafią na stronę publiczną i potencjalnie za kilka lat będą mogły zostać użyte przeciwko osobie, która je wypowiedziała.
Podobnie jak na wielu takich listach, jeśli ktoś zostanie zaproszony, by zostać członkiem, jest mało prawdopodobne, by mu odmówiono. Jednak złamanie pewnych podstawowych reguł oznacza wyrzucenie z listy na zawsze.
– Pozbawiłem członkostwa za nieprzestrzeganie naszych prostych reguł, takich jak nieużywanie autoresponderów lub systemów wyzwanie-odpowiedź (ang. challenge-response systems). Kilka osób zostało wyrzuconych za jawną autopromocję lub przekraczanie liczby dopuszczalnych linii w podpisie – wyjaśnia Knight. – Naprawdę, 27 linii to zbyt wiele.
Każda grupa jest inna – gdy ePubPros wymaga niewielkiej interwencji moderatora, w przypadku innych list konieczna jest większa ingerencja, zwłaszcza w początkowym okresie ich istnienia, gdy krystalizuje się charakter grupy. Ze spamem lub rażącymi przypadkami promowania siebie trzeba się rozprawić, tak jak ze wszystkim, co sprawia, że zamiast przyjemności korzystanie z sieci staje się uciążliwe – tak jak na przykład autorespondery wysyłające maila w odpowiedzi na każdy post lub użytkownicy, których wypowiedzi ograniczają się do obelg – wszystko to wymaga szybkiego użycia przycisku \”unsubscribe\”.
Bezpieczne współdzielenie
Przedstawione sieci umożliwiają dzielenie się informacjami, jednak prywatne sieci są także używane do dzielenia się plikami – niekoniecznie nielegalnymi. Serwisy w rodzaju Groupera (http://www.grouper.com) umożliwiają tworzenie małych, dostępnych jedynie za zaproszeniem sieci umożliwiających dzielenie się muzyką, wideo i innymi plikami, w których, w przeciwieństwie do sieci P2P, nie musimy się martwić o prawa autorskie.
Gdy współdzielimy muzykę lub klipy wideo za pośrednictwem Groupera, są one przesyłane strumieniowo, a nie pobierane, więc raczej odtwarzamy je innym ludziom, niż dajemy ich kopie. Liczba osób w jednej sieci jest ściśle ograniczona i nie może przekroczyć 50 członków.
Edith Mason prowadzi grupę Music Mania (http://www.grouper.com/GroupProfiles/?id=257909).
– Używam Groupera do przechowywania mojej muzyki oraz do prowadzenia rozmów z innymi – wyjaśnia. Czy Grouper jest bezpieczniejszy niż Kazaa? – Nigdy nie słyszałam o Kazaa – mówi.
Mason nie jest jedyna – Grouper jest częścią nowej generacji serwisów P2P, przyciągających zupełnie nowych użytkowników. Jak zauważa JD Lasica, autorka książki \”Darkent: Hollywood\’s War Against the Digital Generation\” (http://www.darknet.com) – młodzi ludzie będą tymi, którzy doprowadzą do legalnego korzystania z technologii P2P.
W coraz większym stopniu internauci dzielą się nie tylko tym, co udało się im znaleźć, ale także tym, co sami stworzyli. Serwisy takie jak Grouper oraz imeem (http://www.imeem.com) zostały zaprojektowane, aby w tym pomóc. Można je scharakteryzować jako instant messaging z atrakcyjnymi dodatkami. W przypadku imeem są nimi blogi, współdzielenie zdjęć, współdzielenie wideo i muzyki oraz grupowe czaty. To wspaniały serwis, jednak jest jedynie jednym z wielu tego rodzaju – Yahoo! kupił Flickra, a Microsoft nabył FolderShare, co świadczy o tym, że giganci traktują dzielenie się informacjami/plikami bardzo poważnie.
Lasica wierzy, że wiele z tego dzielenia pojawi się w darknetach – relatywnie małych sieciach tworzonych przez ufających sobie ludzi, niż w dużych, oplatających cały glob sieciach P2P, które już znamy.
– To olbrzymia zmiana w sposobie w jaki dostarczane są media – mówi. – Obecnie znajdujemy się w pierwszej fazie rozwoju sieci z piosenkami i filmami, które są jak owoce, po które łatwo sięgnąć. Jednak kiedyś drzewo zakwitnie milionami dzieł, których autorami będą użytkownicy. Wówczas dostępnych będzie o wiele więcej tworzonej przez nas treści. Zmierzamy w stronę wieku dzielenia się, ery mediów socjalnych, w których media zyskują tym większą wartość, im częściej są współdzielone.
Jak wskazuje Lasica, ten fenomen możemy dostrzec wszędzie, nawet w sieci BitTorrent.
– Na początku torrenty tworzono jedynie dla treści rozrywkowych: filmów, telewizyjnych show czy gier – mówi. – Dzisiaj obserwujemy coraz więcej legalnych udostępnień za pośrednictwem BitTorrenta, Hollywood wręcz współpracuje z twórcami sieci w celu utworzenia legalnego rynku filmów. Ten sam wzór zostanie powielony przez darknety wraz z tym, jak coraz więcej artystów i twórców odkryje, że za ich pomocą mogą z łatwością dzielić się i współpracować przy tworzeniu wideo i muzyki. Gdy już raz ta łatwa w użyciu mieszanka możliwości pojawi się, ujrzymy tysiące dzieł utworzonych nie przez pojedynczych twórców, lecz przez całe zespoły i grupy twórców. Gdy to nastąpi, możliwości tkwiące w darknetach staną się oczywiste.
Internet za zaproszeniem nie zastąpi dzisiejszych otwartych for i list mailingowych, ale uzupełni je. Stanowi on atrakcyjną opcję dla każdego, kto chce dzielić się swoimi plikami i twórczymi staraniami bez informowania o tym całego świata. Dobrze jest się dzielić, ale jeszcze lepiej dzielić się selektywnie.
Pojawią się, jeśli tylko to zbudujemy
Jak zdobyć przyjaciół i wpływ na ludzi online? Najlepsze sieci zarezerwowane, dostępne jedynie dla zarejestrowanych członków, zbliżają bratnie dusze, lub, jak lista Pho (http://www.onehouse.com/pho.htm), pomagają różnym zainteresowaniom znaleźć wspólny grunt.
Przeznaczona do dyskutowania na temat cyfrowych mediów Pho rozpoczęła swoje życie jako luźna grupa ludzi, którzy spotykali się, by porozmawiać o technologii nad miseczką Pho (rodzaj wietnamskiej zupy). Z grupy spotykającej się w rzeczywistości przekształciła się w e-mailową listę i jako taka zaczęła się rozwijać.
Jeśli chcielibyśmy dołączyć do Pho, osobą do której należy się zwrócić w tej sprawie jest Jim Griffin. Członkostwo jest przyznawane, jeśli prześlemy mu e-maila z wyjaśnieniem dlaczego chcemy się przyłączyć.
– Nie wybieramy członków. To oni wybierają nas – mówi Griffin. – Nie ma innych kryteriów, niż wyrażenie zainteresowania w tematach dyskusji. Naszym celem jest mariaż studentów z osobami zarządzającymi z branży, technologicznymi specjalistami z zacięciem kreatywnym, dzisiejszych twórców reguł z jutrzejszymi decydentami. To nietrwała mieszanka, a jednak działa. Nie ma potrzeby dużej ingerencji moderatora.
– Chciałbym powiedzieć, że Pho pracuje najlepiej, gdy śpię lub odbywam długą podróż samolotem. Wówczas maleją szanse, że coś złego się zdarzy – mówi Griffin. – Na szczęście dużo śpię i podróżuję.
Współdzielenie folderów
Jak założyć własną sieć z wykorzystaniem współdzielenia folderów? Współdzielenie folderów najlepiej charakteryzuje określenie \”osobiste P2P\”, Zamiast dzielić się plikami z całym internetem, możemy dzielić się nimi z wybranymi osobami. Oprogramowanie klienckie działa pod systemem Windows i OS X, jednak większość działań będzie mieć miejsce w przeglądarce.
{tlo_1}
Krok 1: Instalacja
Pobieramy i instalujemy bezpłatne oprogramowanie FolderShare z http://www.foldershare.com, a następnie wybieramy nazwę użytkownika i hasło. Program musi być uruchomiony, jeśli chcemy współdzielić pliki.
{/tlo}
{tlo_0}
Krok 2: Wybieramy foldery
Po instalacji program łączy się ze stroną FolderShare.com, gdzie wybieramy folder lub foldery, które chcemy współdzielić z innymi.
{/tlo}
{tlo_1}
Krok 3: Wybieramy uczestników
Wpisujemy adresy e-mailowe osób, z którymi chcemy dzielić się plikami. Nie muszą być członkami FolderShare, jednak muszą się zarejestrować zanim uzyskają dostęp do naszych plików.
{/tlo}
{tlo_0}
Krok 4: Nadajemy prawa dostępu
Możemy nadać różne prawa dostępu dla każdego użytkownika. Przykładowo, może to być prawo jedynie do odczytu, podczas gdy inni będą mogli edytować i usuwać pliki.
{/tlo}
{tlo_1}
Krok 5: Prostota działania
Zaproszeni użytkownicy instalują FolderShare i wybierają folder, który ma być zsynchronizowany z naszym. Następnie mogą oglądać i mieć dostęp do plików, tak jakby znajdowały się na dysku sieciowym. Naprawdę jest to proste.
{/tlo}