Apteki online i zamawiane mailem lekarstwa mogą być nieskuteczne lub po prostu niebezpieczne. Przyjrzyjmy się faktom.
Jeśli przeraża nas ptasia grypa, na dziesiątkach serwisów możemy kupić przeciwgrypowy lek Tamiflu (ok. 55 funtów za 20 tabletek). Jednakże, o czym serwisy milczą, Tamiflu może po prostu nie działać.
Dr Nguyen Van z Centrum Tropikalnych Chorób w Hanoi podał Tamiflu 41 ofiarom ptasiej grypy i opisał go jak \”bezużyteczny\” lek, podczas gdy Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) twierdzi, że nie miał on dużych sukcesów.
Departament Zdrowia (w Wielkiej Brytanii), podobnie jak producent leku Roche, nie zgadza się z tymi twierdzeniami, ale przyznaje, że ptasia grypa zawsze atakuje w taki sposób, że nie jesteśmy w stanie dobrać odpowiedniego leku, dopóki nie dowiemy się, z jaką odmianą wirusa mamy do czynienia. Tamiflu może być skuteczny, ale równie dobrze może nie działać.
Jest jeszcze jeden powód, by zachować ostrożność. Jak większość leków, Tamiflu wywołuje efekty uboczne, co na przykład jest złą wiadomością dla osób z chorymi nerkami lub kobiet w ciąży. To podobna historia do Zybanu, leku mającego pomóc w rzuceniu palenia, także powszechnie dostępnego online. Zybanu powinny unikać osoby z depresją, problemami alkoholowymi lub problemami ze spożywaniem pokarmów. To dlatego, podobnie jak Tamiflu, jest dostępny tylko na receptę.
Potencjalne niebezpieczeństwo zażywania jakiegokolwiek leku oznacza, że najważniejsze jest badanie przeprowadzone przez lekarza, który zapoznaje się historią choroby i czuwa nad procesem leczenia. Leki mogą wchodzić ze sobą w interakcje i nawet kuracje ziołowymi specyfikami mogą przysparzać problemów.
Przykładowo, popularny ziołowy antydepresant St. John\’s Wort zmniejsza skuteczność Warfarinu obniżającego krzepliwość krwi, a przy okazji obniża efektywność działania niektórych leków na HIV i środków antykoncepcyjnych. Podczas gdy lekarz rodzinny upewni nas, że nie bierzemy potencjalnie katastrofalnego chemicznego koktajlu, wiele serwisów sprzedających leki z radością sprzeda wszystko bez jakiejkolwiek ochrony.
Leki są niebezpieczne same w sobie, ale podróbki są jeszcze bardziej przerażające. W ubiegłym roku na fabrykę produkującą podrobione leki w Kolumbii przeprowadzono nalot. Przechwycono 800 tys. podrobionych tabletek. Fabryka była brudna, a wśród składników leków znalazły się pył z cegieł, pestycydy, pasta do podłogi i farby.
Na szczęście większość fałszywych leków wywołuje niewielkie efekty uboczne. Jednak zarazem nie zawierają one aktywnych substancji, co oznacza, że po prostu nie działają. Jeśli bierzemy leki ratujące życie, takie jak leki przeciwzakrzepowe, lub próbujemy zapobiec poważnej chorobie, wtedy podróbki mogą okazać się śmiertelne w skutkach.
Jak podaje Daily Telegraph, około 100 tys. Chińczyków umiera co roku po zażyciu podróbek leków, a blisko 200 tys. ludzi na całym świecie umiera każdego roku od przyjmowania podrobionych leków przeciwko malarii. WHO alarmuje, że ponad 10 proc. światowych leków to podróbki.
Pomimo niebezpieczeństwa wydaje się, że bardziej przejmujemy się podróbkami DVD, niż podrobionymi lekami. Dr John Young, dyrektor medyczny w farmaceutycznej firmie Merck, Sharp & Dohme donosi: \”Nasze badania świadomości konsumentów dotyczące sklepów online przyniosły kilka zdumiewających rezultatów. Jedynie dwa procent badanych było przekonanych, że leki na receptę mogą być podrabiane, wobec bardziej oczywistych [podróbek] produktów konsumenckich, takich jak DVD, zegarki czy luksusowe torebki\”.
Nowotworowe ryzyko
Sieć roi się od serwisów oferujących znachorskie lekarstwa, takie jak magiczne bransolety, które mają leczyć każdą możliwą chorobę, lub magiczne specyfiki, gwarantujące odwrócenie procesu starzenia.
Co bardziej niepokojące, badania prowadzone przez Uniwersytet Exeter pokazały, że serwisy doradzające w chorobach nowotworowych polecały chrząstkę rekina i różne preparaty ziołowe zamiast konwencjonalnego leczenia. Tego typu rady mogą zabić.
– Chorzy cierpiący na choroby nowotworowe gubią się w labiryncie sprzecznych poglądów, i często szukają informacji w internecie. Napotykają rady prowadzące do uszczerbku na zdrowiu lub, w niektórych przypadkach, do śmierci – mówi profesor Edzard Ernst, szef projektu badawczego.
Tradycyjne metody leczenia nowotworów, takie jak chemioterapia, nie należą do przyjemnych (w niektórych krajach są też drogie), więc nie zaskakuje, że osoby z nowotworem szukają jakiejś alternatywy. Tak samo smuci, lecz nie zaskakuje fakt, że aż tak wiele serwisów jest skłonna zarobić na cierpiących.
Cancer-prevention.net jest tu typowym przykładem. Jedna z wielu rad dotyczy specyfiku M Water, który znalazł się na stronie ze względu na \”liczne doniesienia o cofnięciu się nowotworu\”. Serwis utrzymuje, że dodanie M Water do zwykłej wody \”przekształca ją w bardziej doskonałą wodę z mniejszymi kryształami, większą koherentnością i wyższą energią\”. Zwalcza ona nowotwory ponieważ \”komórki z nowotworem drgają na niskim energetycznym poziomie, [więc] wypicie tej wody podnosi poziom drgań komórki i niweluje wibracje energetyczne nowotworu\”.
Sprawdzający tego rodzaju lekarstwa na swojej stronie Aqua Quackery (http://www.chem1.com/CQ/gallery.html) emerytowany profesor chemii Stephen Lower opisuje je jako „śmieci”, „ciemnota”, „głupia chemia” i „pseudonaukowa papka”.
LSue Green jest starszą pielęgniarką zajmującą się udzielaniem informacji o nowotworach w charytatywnym serwisie informacyjnym CancerBACUP (http://www.cancerbacup.org.uk – strona wygasła – po informację na temat różnych rodzajów nowotworów odsyłamy pod adres http://www.healthadministration.org/resources/common-kinds-of-cancer/). – Internet może zawierać mnóstwo mylącej informacji – mówi. – Serwisy nie są prawnie zobowiązane do zamieszczania właściwych porad, tak więc trudno oddzielić plewy do ziarna.
Lekarze online
Serwisy zajmujące się zdrowiem na serio też istnieją. Cancer Help (http://www.cancerhelp.org.uk) to świetny serwis prowadzony przez Cancer Research UK.
Biblia lekarzy – British Medical Journal poleca Best Treatments (http://www.besttreatments.co.uk), wszechstronne źródło informacji o skuteczności leków, zabiegów chirurgicznych i innych metod leczenia praktycznie każdej przypadłości.
To jeden z największych serwisów zdrowotnych: zamieszcza wykaz każdego rodzaju leczenia, pomagając w dokonywaniu świadomych wyborów i zadawaniu właściwych pytań lekarzom.
Kanał ze zdrowiem New Scientist (http://www.newscientist.com/channel/health) jest także wart dodania do zakładek. Blog SkepticWiki (http://www.skepticwiki.org) udowadnia, że wykonuje solidną pracę w demaskowaniu dezinformujących serwisów.
Serwisem wartym odwiedzenia jest Healthline (http://www.healthline.com), który jawi się jako medyczny Google, i raczej zamieszcza artykuły, które recenzowali lekarze, nie znachorzy. Serwisy z reputacją zazwyczaj nie odnoszą finansowych korzyści z produktów lub metod leczenia, które opisują. Podejrzane serwisy zazwyczaj tak.
– Możemy powiedzieć ludziom, co medycyna wie o różnych metodach leczenia, ale nie doradzamy, które z nich powinni, a których nie powinni wybrać – mówi Sue Green. Wiarygodne serwisy nie wysyłają też prawdziwych lekarzy na bezrobocie. – Możemy zasugerować, żeby osoba rozważająca poddanie się niekonwencjonalnemu leczeniu wpierw zasięgnęła porady lekarza – dodaje.
Niewielu z nas ma medyczne przygotowanie, co oznacza, że nie zawsze możemy wskazać różnice między genialnym odkryciem i przekonującym znachorstwem. Właśnie to w pełni wykorzystują niesolidne serwisy. Proszę bardzo, odróbmy naszą medyczną pracę domową w sieci, ale pozostańmy sceptyczni. I zawsze dodatkowo poradźmy się eksperta. W ten sposób możemy mieć pewność, że porady online nie zrujnują naszego zdrowia – lub majątku.
Ujawnianie podróbek
Medyczny ninja prowadzący kampanię przeciw znachorstwu Dr Ben Goldacre, lekarz domowy i felietonista (http://www.badscience.net) opisuje siebie jako \”medycznego ninję\” i wykorzystuje naukowe kung-fu w rodzaju \”badanie\” czy \”fakt\”, by ujawniać szalone i szkodliwe medyczne porady.
– Dla mnie bitwa nie dotyczy tego, jak ludzie są nabijani w butelkę lub zabijani, do czego niestety może dochodzić – mówi. – Bardziej chodzi o to, w jaki sposób ci ludzie – alternatywni terapeuci, nie mający pojęcia, zadufani w sobie samozwańczy dziennikarze naukowi – propagują błędne rozumienie nauki.
Jego zdaniem znachorstwo może zabić, ale nie jest zbyt wyrozumiały. – Ludzie umierają przez swoją własną ignorancję i łatwowierność, jednak są wolni i mogą decydować o podejmowaniu ryzyka.
W czasie gdy powstawał ten artykuł, uderzył nas dziwny fenomen: choć ludzie regularnie opowiadali o bezużytecznych pralkach i cyfrowych aparatach, odkryliśmy, że bardzo niewiele osób próbowało opowiedzieć o tym, że bez powodzenia starali się leczyć podróbkami leków.
Czy to wina urażonej dumy, czy ludzie obawiają się przyznać, że zostali nabrani? Goldacre sugeruje, że prawda może być bardziej skomplikowana.
– Przez większość czasu ludzie rzeczywiście czują się teraz lepiej i sądzę, że to dobrze – mówi. Jego oburzenie jest zarezerwowane dla tak zwanych ekspertów, twierdzących, że nie ma naukowych dowodów. – To o Gillian McKeith…, mówiącej ludziom, że powinni jeść dużo ciemnozielonych liści, ponieważ zawierają więcej chlorofilu, który będzie natleniać ich krew.
Jak twierdzi większość serwisów, istnieje światowy spisek firm farmaceutycznych, wpływowych przedstawicieli medycznego świata i najważniejszych mediów, którzy chcą, by ludzie kupowali drogie leki, podczas gdy lizanie ropuchy lub jedzenie korzeni może wyleczyć niemalże wszystko. Czy Goldacre jest częścią tego spisku?
– Wprost przeciwnie – mówi. – Piszę to na wodoodpornym laptopie w Jacuzzi, w czasie erotycznego masażu wykonywanego przez trzy atrakcyjne młode przedstawicielki Pfizera. Znachorzy ułatwiają mi zadanie.