Marka NAVEE w ostatnich latach zyskała rozpoznawalność głównie dzięki agresywnemu marketingowi i projektom, które na zdjęciach wyglądają jak wizje z futurystycznych katalogów. W materiałach prasowych królują słowa-klucze: „innowacja”, „wydajność”, „technologia przyszłości”. Problem w tym, że za tymi hasłami zbyt często kryją się kompromisy, które wychodzą na jaw dopiero podczas codziennego użytkowania. Jeden z przykładów? NAVEE S60 – hulajnoga, która w prospekcie wygląda jak miejski ideał, a w praktyce szybko weryfikuje optymizm kupującego.
Agresywne linie inspirowane Cybertruckiem, podwójne zawieszenie ShockMaster, deklarowana moc 1 000 W i zasięg do 60 km – brzmi jak sprzęt, który powinien bez wysiłku podbić miejskie ścieżki rowerowe. Ale wystarczy kilka dni jazdy, żeby zrozumieć, że NAVEE znów postawiło na efektowną obietnicę, a nie na solidny fundament użytkowy.
Producent chwali się czterocyfrową liczbą watów, ale to moc szczytowa. Realnie silnik ma 500 W nominalnej mocy – co czuć. Starty są ospałe, a przy podjazdach pod bardziej strome wzniesienia S60 zdaje się prosić o litość. Wersja polska ograniczona jest przepisami do 20 km/h. Dla kogoś, kto szuka sprzętu do sprawnego przemieszczania się po mieście, to może być rozczarowujący kompromis.

Deklarowane 60 km robi wrażenie, dopóki nie przeczytamy drobnego druku: wynik osiągnięto przy prędkości 15 km/h w idealnych warunkach. Podczas naszych testów, przy maksymalnej dopuszczalnej prędkości, akumulator wyczerpywał się po ok. 40 km. Dodajmy do tego wpływ wiatru, nawierzchni i wagi użytkownika – i szybko okazuje się, że do pracy i z powrotem możemy nie zawsze dojechać na jednym ładowaniu.
ShockMaster ma zapewniać o 35% lepszą amortyzację. Może tak jest w laboratorium, ale w miejskim gąszczu krawężników, studzienek i kostki brukowej różnica jest trudna do wychwycenia. Owszem, jazda jest nieco płynniejsza niż w hulajnogach całkowicie sztywnych, ale nie jest to poziom komfortu, który usprawiedliwiałby wagę i cenę urządzenia.
25 kg masy własnej sprawia, że każdy moment, w którym musimy przenieść S60 – po schodach, przez wąski korytarz czy wsiadając do komunikacji miejskiej – jest próbą cierpliwości. Owszem, solidna konstrukcja budzi zaufanie, ale w przypadku hulajnogi miejskiej priorytetem powinna być mobilność. Tutaj dostajemy raczej „półskuter” niż lekkie narzędzie do szybkiego transportu.
Zamiast nowoczesnych tarcz – bębny plus E-ABS. W suchych warunkach działają poprawnie, ale w deszczu skuteczność spada, a droga hamowania się wydłuża. Przy prędkościach rzędu 20 km/h nie jest to dramat, ale w kontekście bezpieczeństwa – wybór co najmniej dyskusyjny.
NAVEE S60 to przykład urządzenia, które stawia na efektowny design i marketingowe hasła, ale w codziennym użytkowaniu ujawnia zbyt wiele niedociągnięć. Ograniczona prędkość, realnie krótszy zasięg, ciężar i przeciętne zawieszenie sprawiają, że trudno polecić ten model komuś, kto szuka uniwersalnej, miejskiej hulajnogi. To sprzęt dla tych, którzy chcą wyglądać futurystycznie na ścieżce rowerowej – ale jeśli liczy się dynamika, mobilność i wygoda, lepiej rozejrzeć się gdzie indziej.
Specyfikacja
- CENA 2 169 PLN
- MAKSYMALNA PRĘDKOŚĆ 20 km/h
- CZAS ŁADOWANIA 8 h
- WYMIARY PO ZŁOŻENIU 1 195 x 605 x 560 mm
- WAGA 24,6 kg
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Efektowna na zdjęciach, rozczarowująca w codziennym użytkowaniu – NAVEE S60 to więcej marketingu niż realnej jazdy.
Plusy
Solidna, odporna konstrukcja. Atrakcyjny design i dodatki (kierunkowskazy, aplikacja). Wodoodporność IPX5.
Minusy
Nominalna moc tylko 500 W – ospałe przyspieszenie. Realny zasięg znacznie niższy od deklarowanego. Bardzo duża waga – niewygodna w przenoszeniu. Hamulce bębnowe zamiast tarczowych.