Star Wars: Outlaws to pierwsza gra z prawdziwie otwartym światem poświęcona sadze. Z filmów promocyjnych, które krążyły przed premierą, można było odczytać wiele. Wielka dynamika akcji, godna uwagi szczegółowość graficzna i atmosfera bycia ważnym krokiem naprzód w porównaniu do innych konkurentów sprawiły, że pokładaliśmy wielkie nadzieje w nowym przedsięwzięciu Massive Entertainment.
Dla Ubisoftu wprowadzanie na rynek dużych projektów stało się sine qua non. Jednak z biegiem lat wady gier tego typu zawsze pozostawały takie same, a struktury ich światów i misji często okazywały się potężnym bumerangiem, który wywierał wpływ mocno na mojej ogólnej ocenie.
Star Wars: Outlaws nie robi tu żadnej różnicy i wydaje się, że jest to wynik dość widocznego wymuszenia. Najwyraźniej narzucony sobie pomysł osiągnięcia całkowitego czasu trwania około trzydziestu godzin zwyciężył nad rozsądkiem, ponieważ Star Wars Outlaws tak naprawdę potrzebowało bardziej zwartego, a nie niepotrzebnie rozszerzonego świata gry.
Wydarzenia opisane w tej pozycji wpisują się pomiędzy te z Imperium kontratakuje i Powrotu Jedi, a główną bohaterką jest Kay Vess. Dziewczyna, w towarzystwie uroczego, futrzastego Nixa, chcąc rozpocząć nowe życie, wyrusza ze slumsów planet w poszukiwaniu nowych możliwości, aby szybko zmienić losy swojego przeznaczenia.
Rozgrywka wymaga najpierw odwiedzenia kilku kluczowych postaci, aby zrozumieć różne sytuacje i dowiedzieć się, jaka jest równowaga i relacje pomiędzy różnymi frakcjami przestępczymi. Następnie rozpoczniesz pewne prace i zlecone ci czynności, kolejno wyruszając na swobodną eksplorację w kierunku planet takich jak Tatooine i zupełnie nowe, na których znajdują się starzy znajomi.
Historia nie błyszczy szczególnie i rzadko kiedy osiąga szczyty, a tonacja pozostaje raczej skromna, skupiając się w dużych fragmentach na działaniach dwójki bohaterów i na tym, jak wplątują się oni w sprawy większe od nich. W tym sensie narracja jest najlepsza w misjach głównych, natomiast jej jakość spada w licznych misjach pobocznych, mających w jakiś sposób uzasadnić czas trwania historii.
Star Wars: Outlaws ma typowe dla Ubisoftu wady otwartego świata. Przepaść pomiędzy głównymi i opcjonalnymi misjami jest po prostu nadto wyraźna. Co więcej, świat przedstawiony na różnych planetach jest często goły, nudny, z pustymi przestrzeniami, w których nie ma nic do zrobienia, nic naprawdę istotnego i niewiele, co można skatalogować jako wartość dodaną do dzieła.
Koncentrując się tylko na głównej ścieżce fabularnej i skracając całkowity czas trwania o połowę, Star Wars: Outlaws pochłonęłoby znacznie mniej pracy i bez większych problemów wylądowałoby w bezpiecznym porcie.
Gra oferuje dość zróżnicowany system, łączący sekcje skradania się, platformówki, kooperację pomiędzy Kay i Nix oraz nieuniknione walki bronią laserową. Jak wiadomo, aby mieć tego rodzaju dobre doświadczenia, konieczne jest, aby sztuczna inteligencja przeciwnika była dobrze zaprojektowana, ale Star Wars: Outlaws wbrew sobie dziedziczy cechę dajmy na to takiego Far Cry 6, w którym trzeba było po prostu biegnąć na swoich przeciwników i atakować ich, aby zawsze zyskać przewagę, a reakcje nigdy nie nadchodzą lub pojawiają się tak późno, że są całkowicie nieszkodliwe.
Akcję ułatwiają zdolności Nix, którego można wysłać, by odwrócić uwagę wrogów, uderzyć ich, a nawet okraść, nie robiąc przy tym niczego na szkodę małego stworzenia, a otwierając w ten sposób okno spokoju dla Kay, która może wyeliminować wszystkich z jeszcze większą prostotą. Nix może również otwierać drzwi i wykonywać czynności, które nie są w zasięgu Kay, co okazuje się kluczowe dla osiągnięcia celów.
Ten dualizm sprawdza się całkiem dobrze i nadaje dynamiki akcji, w której nie brakuje rozbudowanych odcinków, w których trzeba wspinać się na kolosalne ściany, przeskakiwać szczeliny za pomocą linki z hakiem, próbować swoich sił w szybkich ucieczkach i podczas jazdy dodawać gazu na motocyklu.
Bitwy kosmiczne oferują kilka bardzo dobrych przerywników, które potrafią zanurzyć gracza w atmosferze serii: pomiędzy misjami obronnymi, przerwaniem interwencji frakcji, poszukiwaniem skarbów i fazami zbliżania się do planet, Star Wars: Outlaws jest przekonujący w swojej prostocie.
Niestety na PS5 poza okropną realizacją wody, która zawiera efekty, które nie są na poziomie tej generacji, zaskakującą negatywnie jest niska rozdzielczość elementów w tle. Większość planet charakteryzuje średnia jakość, z teksturami w niskiej rozdzielczości nawet w pomieszczeniach zamkniętych.
Star Wars: Outlaws to symbol błędnej koncepcji otwartego świata. Gra ma przebłyski naprawdę fajnych momentów, których szkoda przez formę, w którą na siłę została ubrana gra. W przypadku wymuszonej liniowości mielibyśmy do czynienia z dużo ciekawszą produkcją.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Star Wars: Outlaws to gra, która nie potrzebowała za wszelką cenę otwartego świata.
Plusy
Oryginalna historia z misjami głównymi jako wizytówką dzieła. Fajne połączenie skradanki i gry akcji.
Minusy
Wymuszony otwarty świat. Grafika. AI.