Nowym MacBookiem Pro, Apple na dobre żegna się z procesorami Intela, rozpoczynając erę własnych podzespołów. M1 okazał się przełomowym układem, łączącym wydajność i niskie zapotrzebowanie na energię, jednak to nie wystarczyło gigantowi z Cupertino. W 14- i 16-calowych laptopach znalazły się jego specjalne wersje, M1 Pro i M1 Max, obiecujące jeszcze więcej mocy, superszybkie procesy uczenia maszynowego i możliwość pracy na jednym ładowaniu przez niemal cały dzień. Brzmi tak pięknie, że aż nierealistycznie, ale to prawda – pytanie jednak, czy na pewno potrzebujemy aż tyle mocy.
Wraz z odejściem od układów Core, Apple postanowiło także odświeżyć design flagowego MacBooka – aluminiowa obudowa ma teraz prostokątny przekrój i niemal niezauważalne ramki dookoła ekranu. Znad klawiatury zniknął Touch Bar, zastąpiony przez tradycyjne przyciski funkcyjne i dedykowany klawisz Touch ID. Niewiele zmian przeszły natomiast sama klawiatura i trackpad, tak fantastycznie wygodne jak w modelach poprzedniej generacji.
Jedną z najistotniejszych nowości w MacBooku Pro jest ekran Liquid Retina XDR, wykonany w technologii mini-LED; dotychczas Apple wykorzystało tę technologię jedynie w nowym iPadzie Pro. Za panelem znajdują się tysiące malutkich diod LED, dzięki którym wyświetlacz osiąga stałą jasność 1 000 nitów i szczytową 1 600 nitów. Efekt jest niesamowity: filmy prezentują się tak samo barwnie i kontrastowo jak na ekranie high-endowego telewizora, zaś czernie są tak głębokie, że wręcz stapiają się z ramkami. Co prawda ekran nie obsługuje pełnej rozdzielczości 4K, ale obraz wygląda tak ostro, że trudno to zauważyć na pierwszy rzut oka.
Kontrowersyjną decyzją okazało się natomiast wyposażenie ekranu we… wcięcie na przednią kamerkę. W praktyce zupełnie nam ono nie przeszkadzało – górny pasek „opływa” notcha, a większość najważniejszych funkcji została umieszczona z jego lewej strony – ale na pewno znajdą się użytkownicy, którym to rozwiązanie nie przypadnie do gustu.
Z PRĘDKOŚCIĄ ŚWIATŁA
Testowy MacBook Pro był wyposażony w układ M1 Pro z 10-rdzeniowym procesorem i 16-rdzeniową kartą graficzną. Aplikacje otwierają się w mgnieniu oka; jedynie programy Adobe nie były od razu gotowe do pracy i wymagały chwili na załadowanie. Składanie wideo z dziesięciu klipów w rozdzielczości 8K przebiegało bez zacinania się i utraty klatek. Równie płynnie przebiegała praca nad utworami w Logic Pro, nawet wtedy, gdy składały się one z setek ścieżek, nagranych przez różne wirtualne instrumenty.
W programie Geekbench 5 urządzenie osiągnęło wynik ponad 12 000 w teście wydajności wielu rdzeni; dla porównania, w MacBookach z podstawowym czipem M1 wartość ta oscylowała około 8 000. Wyraźnie poprawiła się także wydajność graficzna: sprzęt radzi sobie nawet z renderowaniem modeli 3D. Pomaga w tym zunifikowana pamięć RAM – zamiast dedykowanej pamięci graficznej układ wykorzystuje ten sam RAM co procesor, w praktyce dając nam dostęp do minimum 16 GB RAM-u.
Dodatkowa moc obliczeniowa przydawała się także w grach, chociaż macOS nie jest najlepszą platformą dla graczy… chyba, że chcemy zagrać w tytuły mobilne. W MacBooku Pro powraca bowiem natywne wsparcie dla aplikacji z iOS, uruchamianych w wersjach przystosowanych do macOS. Zintegrowany z systemem operacyjnym mechanizm konwersji nie wpływa na sprawność pracy w apkach, dlatego mogliśmy swobodnie korzystać z programów, które jeszcze nie doczekały się oficjalnej optymalizacji pod laptopy.
Apple obiecuje, że odłączenie komputera od źródła prądu nie zmniejszy wydajności sprzętu, zaś jedno ładowanie starczy na bardzo długi czas pracy. Obydwie te zapowiedzi okazały się prawdziwe: na baterii dało się miksować muzykę i renderować trójwymiarowe modele z taką samą wygodą, co po podłączeniu laptopa do gniazdka. Jedno ładowanie starczało nam średnio na 16-17 godzin pracy na urządzeniu z 16-calowym wyświetlaczem. Włączenie wymagających programów typu Final Cut Pro, powodowało szybsze rozładowywanie się akumulatora, ale możliwość edytowania wideo przez ponad osiem godzin na baterii to cenny dodatek dla profesjonalnych twórców.
Nie oszukujmy się – nowy MacBook Pro 14 i 16 to laptop przeznaczony przede wszystkim dla grafików, montażystów i producentów muzycznych – większość użytkowników po prostu nie będzie miała okazji w pełni skorzystać z mocy, jaką oferuje. Jeśli kreatywne działania są ci nieobce i często zdarza ci się pracować w podróży, prawdopodobnie nie znajdziesz lepszego sprzętu.
SPECYFIKACJA
- CENA Od 10 800 PLN
- PROCESOR M1 Pro/M1 Max
- EKRAN XDR mini-LED 120 Hz, 14,2 cala 3024×1964 px/16,2 cala 3456×2234 px
- PAMIĘĆ WEWNĘTRZNA od 512 GB do 8 TB
- SYSTEM OPERACYJNY macOS
- ŁĄCZNOŚĆ MagSafe 3, 3x Thunderbolt 4, HDMI, 3,5 mm, Wi-Fi 6, Bluetooth 5.0
- WYMIARY 312,6 x 221,2 x 15,5 mm/355,7 x 248,1 x 16,8 mm
- WAGA 1,6 kg/2,2 kg
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
MacBook Pro w wersji z procesorem M1 Pro lub Max na pewno nie jest sprzętem dla każdego, ale profesjonaliści docenią możliwość pracy z dowolnego miejsca na Ziemi.
Plusy
Wydajność godna stacjonarnego kompa dla profesjonalistów, także na baterii. Lekki i przenośny. Jedno ładowanie starcza na prawie cały dzień pracy.
Minusy
Nie wszystkie aplikacje natywnie wspierają M1. Bezkompromisowa cena wyjściowa.