Katastrofa w Czarnobylu do dziś budzi wiele wątpliwości, które zajmują nie tylko historyków. Opuszczone, skażone radioaktywnymi izotopami miasto, stanowi idealne tło dla seriali, książek i gier komputerowych. Wśród tych ostatnich największą popularność zdobył S.T.A.L.K.E.R. z 2007 roku, który na długi czas zdefiniował gatunek „nuklearnych” strzelanek. Recenzowany dziś Chernobylite gliwickiego studia The Farm 51 to świeże i klimatyczne spojrzenie na tego typu produkcje.
W grze wcielamy się w Igora, profesora fizyki, który niegdyś pracował w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. W pamiętny dzień katastrofy spotkało go jeszcze jedno nieszczęście – jego narzeczona, Tatiana, zaginęła w tajemniczych okolicznościach. 30 lat po tamtych wydarzeniach Igor ponownie udaje się do Strefy Wykluczenia, by odkryć, kto stał za zniknięciem jego ukochanej. To niełatwe zadanie, ponieważ Zona stała się polem bitwy mniej i bardziej paranormalnych sił, które nie lubią, gdy ktokolwiek przeszkadza im w wykonaniu zadania…
Pierwszy kontakt z Chernobylite okazał się mylący. Chociaż gra wygląda jak ładniejszy kuzyn S.T.A.L.K.E.R.-a, tytuł stawia przede wszystkim na opowiadanie historii i eksplorację, a nie walkę. Owszem, Strefa Wykluczenia jest wypełniona wrogami, ale będziemy do nich strzelać jedynie w ostateczności: amunicja to rzadkie dobro, zaś zabijanie żołnierzy negatywnie odbije się na psychice bohatera. Znacznie więcej czasu spędzimy na uważnym poruszaniu się po Zonie, eksploracji zrujnowanych budynków w poszukiwaniu apteczek, racji żywnościowych i surowców oraz próbach znalezienia jakichkolwiek informacji o losie Tatiany. Na szczęście Igor nie jest w tym przedsięwzięciu samotny: w trakcie eksploracji natkniemy się na towarzyszy, którzy pomogą nam w eksploracji dostępnych obszarów.
Chernobylite kładzie nacisk na elementy survivalowe. Na początku gry uzyskamy dostęp do opuszczonej hali, która staje się naszą bazą wypadową. Panujące w niej warunki są spartańskie, ale wraz z odkrywaniem nowych surowców, możemy wyposażać ją w proste meble, stacje craftingowe, oczyszczacze powietrza i generatory mocy. Bez odpowiednio rozbudowanego „zaplecza” daleko nie zajdziemy: kompani będą narzekać na brak miejsc do spania, ciemność i słabą jakość powietrza, a brak wytrychów i apteczek utrudni nam dotarcie we wszystkie zakątki Zony.
Zarządzanie zasobami (w tym ludzkimi) przypomina zresztą to z This War of Mine – każdego dnia decydujemy o tym, kto otrzyma racje żywnościowe i lekarstwa, i w jakim wymiarze. Niedożywienie i rany odbiją się na psychice kompanów, podobnie jak ciągłe ignorowanie ich próśb czy podważanie kompetencji. Chernobylite jest pod tym względem bezlitosne: jeśli nie będziemy uważni, towarzysze mogą nas opuścić na dobre.
Chociaż tytułowi The Farm 51 daleko jest do strzelanki, czasami trzeba będzie chwycić za broń. Ten element został nieźle rozegrany: podczas strzelania czujemy odrzut, zaś odpowiednio wycelowany pocisk potrafi rozpłatać wrogowi brzuch lub roztrzaskać czaszkę. Wybór broni i pancerzy jest ograniczony – ba, z większości znalezionych pukawek nie będziemy mogli nawet skorzystać, ponieważ są one zabezpieczone biometrycznie i przypisane do zabitych żołnierzy. Niektóre ulepszenia stworzymy sami w stacjach craftingowych, ale nawet najlepiej „dopakowany” karabin nie zagwarantuje nam łatwego zwycięstwa.
Atmosferę ciągłego zagrożenia podkręca grafika. Lokacje oparte zostały na fotogrametrycznych skanach prawdziwej Strefy Wykluczenia w Czarnobylu: puste, na wpół zrujnowane bloki mieszkalne, sklepy i place zabaw mają w sobie coś niepokojącego, nawet gdy w grze panuje środek dnia, a nad głową Igora świeci słońce. Równie dobrze prezentują się modele naszych przyjaciół i wrogów, wspaniale animowane i dopracowane w każdym calu.
Jedynym minusem okazała się optymalizacja: na PS4/XONE możemy grać w zaledwie 30 kl./s, co w przypadku tego typu gier jest bolesne, zaś na pecetach do cieszenia się high-endową grafiką potrzebna jest naprawdę mocna karta graficzna. Zabawę psują także wszechobecne bugi, przez które zabawa w Chernobylite może okazać się irytująca – niektóre zadania automatycznie się „zaliczają” tuż po ich przyjęciu, a innych po prostu nie da się ukończyć. Warto wybrać się na wycieczkę do Zony, ale radzimy poczekać, aż deweloperzy załatają najpoważniejsze dziury – wtedy na pewno będziesz się lepiej bawić.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Plusy
Klimatyczna, wciągająca rozgrywka stawiająca na skradanie się i eksplorację. Rozbudowany survival i crafting. Przepiękna oprawa graficzna.
Minusy
Mnóstwo bugów. Koszmarna optymalizacja wersji pecetowej i konsolowych.