Kupno ultrabooka oznacza zgodę na pewien kompromis – lekkie, wydajne urządzenia o długim czasie pracy na jednym ładowaniu muszą w końcu swoje kosztować. Czasami mam jednak wrażenie, że niektórzy producenci nie wiedzą, kiedy przestać podbijać cenę. W efekcie na rynek trafiają laptopy typu MateBook X Pro: koszmarnie drogie i wcale nie aż tak praktyczne, jak można by się spodziewać.
Design ultrabooka robi niezłe wrażenie. Uwagę przykuwa 13,9-calowy ekran dotykowy o nietypowej rozdzielczości 3000×2000 px. Jest on odrobinę wyższy od klasycznych paneli 16:9, co według Huawei ma przydać się podczas pracy biurowej – dodatkowe miejsce pozwoli zmieścić na ekranie więcej tekstu, bez konieczności jego przewijania. Wyświetlacz okazał się barwny i ostry, o niezłej jasności maksymalnej 450 nitów i wyrazistych kontrastach; szkoda tylko, że błyszcząca powłoka utrudnia pracę w świetle słonecznym.
Otaczające ekran ramki są wąskie, co zostało poniekąd osiągnięte kosztem kamerki; znajduje się ona pomiędzy klawiszami funkcyjnymi. To dość niefortunna lokalizacja; w trakcie rozmów przez Zooma i Skype nie mogłem znaleźć ani jednego ustawienia, w którym nie wyglądałbym co najmniej dziwacznie. Cóż, ujęcie z „żabiej perspektywy” nikomu nie służy…
Do testów otrzymałem najmocniejszą konfigurację MateBooka X Pro, wyposażoną w procesor Core i7-10510U, kartę graficzną NVIDIA GeForce MX250, 16 GB RAM-u i dysk SSD 1 TB. Urządzenie bez problemu radzi sobie z codziennymi czynnościami i pracą biurową. Zaskakuje jednak fakt, że tak benchmarki, jak i wyniki osiągnięte w praktyce, są gorsze niż te, które otrzymaliśmy w poprzedniej iteracji urządzenia! Czy tak niska wydajność jest spowodowana złą optymalizacją? Nawet nam trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Mimo to, obecność dedykowanej karty graficznej oznacza, że MateBook X Pro może służyć także do niezbyt zaawansowanej edycji grafiki i filmów. Podczas wytężonej pracy zauważyłem jednak, że laptop mocno się nagrzewa – touchpad i przestrzeń na nadgarstki pozostały chłodne, ale urządzenia nie dało się komfortowo trzymać na kolanach. W takiej konfiguracji odpada również jakiekolwiek granie.
Klawiatura o niskim skoku i proporcjonalnych klawiszach jest delikatnie podświetlana, dzięki czemu mogłem wygodnie pracować w ciemnym pomieszczeniu, a gładzik pozwalał na precyzyjne sterowanie kursorem.
Wybór portów ograniczony został do niezbędnego minimum – do dyspozycji mamy jeden USB-A, minijacka i dwa USB-C bez wsparcia dla standardu Thunderbolt. Komputer nie obsługuje również Wi-fi 6; na otarcie łez otrzymujemy czytnik linii papilarnych w przycisku włączania, dzięki któremu logowanie się jest błyskawiczne. Na jednym ładowaniu MateBook X Pro potrafi działać przez 8 godzin przy przeciętnym użytkowaniu (proste aplikacje).
Nowa generacja MateBooka X Pro nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak poprzednia – za tak wysoką cenę spodziewałem się ciekawszego i bardziej dopracowanego sprzętu.
Specyfikacja
- Cena 8 100 PLN
- Procesor Intel Core i7-10510U
- RAM 16 GB
- Pamięć wewnętrzna 1 TB SSD
- Karta graficzna NVIDIA GeForce MX250
- Ekran 13,9 cala IPS 3000×2000 px
- Łączność 2x USB-C, USB 3.0, minijack, Bluetooth 5.0, Wi-fi 5
- Wymiary 304 x 217 x 14,6 mm
- Waga 1,3 kg
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Nowy MateBook X Pro miał być alternatywą dla urządzeń Apple, ale w praktyce daleko mu nie tylko do tego konkurenta.
Plusy
Lekka, smukła konstrukcja. Mocne podzespoły. Długi czas pracy na baterii.
Minusy
Stagnacja w kwestii wydajności. Komputer mocno się nagrzewa. Brak wsparcia dla Thunderbolt 3. Niewygodne umiejscowienie kamerki. Wysoka cena.