To nie tak miało być. Miesiąc temu otrzymałem do testów Surface Pro 7, do bólu poprawny tablet, który rozczarował mnie słabym czasem pracy na baterii i staromodnym designem. Wydawało mi się, że jego młodszy o kilka tygodni kuzyn, Surface Pro X, okaże się znacznie lepszym urządzeniem. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie odmienna od moich wyobrażeń…
Na pierwszy rzut oka Pro X sprawia bowiem bardzo dobre wrażenie. Po raz pierwszy Microsoft zdecydował się odejść od surowego, kanciastego designu, który towarzyszył serii od samego początku, zastępując go nowoczesnym lookiem. Pod tym względem tablet przypomina nieco iPada Pro – wąska ramka dookoła ekranu i lekka obudowa są godne produktów premium. Im dłużej korzystałem z Surface Pro X, tym bardziej nabierałem przekonania, że Microsoft tak mocno skupił się na estetyce, że przez to zapomniał o wydajności.
Nie oznacza to, że nowy tablet nie ma pewnych zalet. Na plus należy zaliczyć komfort korzystania z urządzenia bez dołączonej klawiatury: tył obudowy delikatnie zaokrągla się w sposób znany ze smartfonów, dzięki czemu Pro X świetnie leży w dłoni. Jest on wykonany z litego aluminium i wyposażony w solidną podstawkę. Dobre wrażenie potęguje matowe, czarne wykończenie.
Nowe wzornictwo pociągnęło za sobą konieczność stworzenia pasujących do niego peryferiów, czyli klawiatury i stylusa (teraz noszącego nazwę Surface Pen Slim). Ta pierwsza ma nieco inny design, ale zachowała pokrycie z Alcantary – miłe w dotyku, chociaż niezbyt praktyczne. Do jej podłączania służy ten sam konektor, co w poprzedniej generacji; brzeg klawiatury unosi się lekko, zakrywając dolną ramkę ekranu i nachylając klawisze w stronę użytkownika. Pisało mi się na niej całkiem wygodnie.
Ponad klawiszami znajduje się magnetyczny dok na nowego Surface Pena. W porównaniu do poprzedniej generacji przeszedł on poważną kurację odchudzającą: rysik lekko leży w dłoni i pozwala szkicować z większą dokładnością. By go doładować, wystarczy umieścić stylusa w doku, a bateria zostanie uzupełniona bezprzewodowo.
Niestety, w Pro X zabrakło jednego bardzo ważnego elementu, minijacka 3,5 mm. Microsoft chciał chyba zabawić się w producenta flagowców, ale tablet do pracy to jednak nie smartfon – tutaj takie złącze powinno się znaleźć.
Styl i nic poza tym
Pod względem wydajności Surface Pro X okazał się mało imponujący, ale nie aż tak słaby, jak się obawiałem. W renderowaniu obrazów urządzenie osiągnęło wyniki niewiele gorsze od iPada Pro; testy prędkości odczytu i zapisu na dysku SSD okazały się jednak znacznie niższe niż u konkurencji. Płynność działania była ogólnie słabsza od tej zanotowanej przez Surface Pro 7. Wybaczcie, ale nie dysponuję konkretnymi wartościami liczbowymi, ponieważ większość programów diagnostycznych po prostu… nie działała.
Tablet otrzymał autorski procesor ARM Microsoft SQ1, stworzony we współpracy z Qualcommem. Jest on niestety niekompatybilny z typowym, 64-bitowym Windowsem 10, którego znamy z laptopów i innych urządzeń Surface, pracujących na układach Intela i AMD. Zamiast tego Pro X uruchamia Windowsa za pośrednictwem wirtualnego procesora, przez co system wygląda zupełnie jak „dziesiątka”, ale nie potrafi uruchomić wielu aplikacji. Najbardziej zawiodły mnie artystyczne możliwości sprzętu: nowy rysik i ekran wręcz zachęcały do stworzenia kilku grafik. Niestety, większość ściągniętych programów po prostu odmówiła współpracy – nawet tych pobranych z Windows Store!
Do zabawy pozostały mi tylko 32-bitowe apki (większość z nich jest kompatybilna z procesorami ARM, ale nie wszystkie): Chrome, Mozilla Firefox, WhatsApp, Slack. Działają one wolniej niż ich 64-bitowe odpowiedniki, ale przynajmniej działają. Tego samego nie można powiedzieć o narzędziach wchodzących w skład pakietu Adobe Creative Cloud, w tym o Photoshopie, większości gier oraz oprogramowaniu typu CAD. Podczas testów zauważyłem również problemy z kompatybilnością sterowników, które mogą kompletnie zablokować pracę programów antywirusowych.
Procesor SQ1 jest ponadto niezwykle łasy na energię, ponieważ żywotność pracy urządzenia na baterii nie zachwyca. Jest ona oczywiście lepsza od fatalnego pod tym względem Pro 7, ale przegrywa z wieloma ultrabookami i tabletami.
Cena satysfakcji
Pochwalić należy natomiast ekran Pro X: 13-calowy wyświetlacz PixelSense o rozdzielczości 2880×1920 px wygląda wspaniale. Obsługuje on do 10 punktów dotyku jednocześnie, a podczas rysowania potrafi ignorować wspartą na ekranie dłoń. Dzięki wąskim ramkom, sporej jasności maksymalnej i formatowi obrazu 3:2 pracowało mi się na nim całkiem wygodnie, szkoda tylko, że Microsoft zastosował klasyczne odświeżanie 60 Hz, a nie wyższą częstotliwość, która uprzyjemniłaby scrollowanie.
Tablet otrzymał komplet czujników, w tym żyroskop i akcelerometr, a także przedni i tylny aparat ze wsparciem dla wideo w 4K. Dzięki Windows Hello przednia kamerka może służyć do logowania. Zbyt zachowawczo potraktowana została kwestia łączności: zamiast 802.11ac Wi-fi 5 Microsoft mógł pokusić się o integrację z Wi-Fi 6, a USB-C powinno być kompatybilne z Thunderbolt 3. Większość moich problemów z łącznością rozwiązałaby stosowna przejściówka, ale w pudełku z Pro X znajdziemy jedynie samo urządzenie, zasilacz i instrukcję obsługi – mało jak na półkę premium.
Testowałem model wyposażony w 16 GB RAM-u i 256 GB pamięci wewnętrznej (kosztuje on 7 300 PLN); za najsłabszą konfigurację 8/128 GB zapłacimy pięć tysiaków, a za najmocniejszą 16/512 GB aż 9 100 PLN! W tej cenie możemy kupić niezłego ultrabooka z pojemniejszym dyskiem i 64-bitowym Windowsem, a nie słabiutki tablet działający na procesorze ARM, do którego trzeba dokupić dodatkowe akcesoria. Jego wygodna, luksusowa klawiatura z rysikiem to koszt 1 300 PLN (bez niego cena spada do 700 złotych), a koszmarną mysz Surface Mouse (350 PLN) lepiej zastąpić dowolnym gryzoniem Bluetooth.
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że gdyby nie wygórowana cena, Pro X mógłby stać się przyzwoitym tabletem do zabawy – lekkim, poręcznym i wyposażonym w ładny, jasny ekran. Oglądanie na nim Netflixa jest przyjemnym doznaniem, podobnie jak czytanie artykułów w internecie i granie w prościutkie tytuły. Niestety, Microsoft żąda za niego nieprzyzwoicie wysokich sum, które w żaden sposób nie przystają do tego, co oferuje nam urządzenie.
Atrakcyjność Windowsa 10 leży w mnogości dostępnych programów, a jego wersja mobilna nie obsługuje większości z nich – na Pro X nie da się swobodnie rysować, tworzyć muzyki, obrabiać zdjęć. Rozumiem, high-endowe materiały wykończeniowe swoje kosztują, ale zamiast drogiej maszynki do internetu i Worda wolałbym mniej designerskie, lecz tańsze i funkcjonalniejsze rozwiązanie.
Ideał sięgnął bruku
Surface Pro X nie jest pierwszym na rynku tabletem wyposażonym w procesor ARM, ale symbolizuje pewną zmianę w strategii Microsoftu. W przyszłości urządzenia działające na mobilnym Windowsie 10 mogą stać się poważną konkurencją dla swoich 64-bitowych kuzynów, jednak ich czas jeszcze nie nadszedł. Brak wsparcia popularnych programów to jedno, lecz w parze z nim idzie słaba specyfikacja i kiepska wydajność.
Pro X nie można nic zarzucić pod względem stylu, ale atrakcyjny design nie sprawi, że przestaniemy zwracać uwagę na wady urządzenia. Microsoft utrzymuje, że zastosowanie procesora SQ1 było w pełni świadomą decyzją – wydaje mi się, że ten ruch był pochopny i nieprzemyślany. Zamiast urządzenia idealnie wpisującego się w rodzinę Windowsa, otrzymaliśmy bowiem sprzęt niemal całkowicie od niej oderwany.
Starałem się polubić Surface Pro X, jak tylko mogłem, jednak trudno było mi się przekonać do słabego, drogiego urządzenia, które nie jest ani dobrym tabletem, ani możliwym zastępcą laptopa.
Specyfikacja
- Cena Od 5 000 PLN
- Procesor Microsoft SQ1
- Grafika Adreno 685
- Ekran 13 cali PixelSense 2880×1920 px
- System operacyjny Windows 10 Home
- Akumulator do 13 godzin pracy
- RAM 8/16 GB
- Pamięć wewnętrzna 128/256/512 GB
- Łączność 2x USB-C, 1x port Surface Connect, złącze klawiatury Surface, Nano SIM, Wi-Fi 5 802.11ac, Bluetooth 5.0
- Aparat fotograficzny 5 Mpix przedni, 10 Mpix tylny
- Wymiary 287 x 208 x 7,3 mm
- Waga 774 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Surface Pro X udowadnia, że sam design niestety nie wystarczy, by tablet był dobry.
Plusy
Imponująca estetyka. Wygodna klawiatura i rysik. Ładny ekran.
Minusy
Działa na nim mało który program. Słaba bateria. Jedynie średnia wydajność. Brak minijacka.