Każdy z nas inaczej radzi sobie ze stratą. Dla jednych jest to osobista tragedia, która powoli prowadzi do depresji. Inni szukają pocieszenia w pracy i uciekają od problemów w używki, seks czy gry planszowe. Dla mnie jest to zawsze moment zadumy. Nie inaczej było w kwietniu tego roku, kiedy przyszło nam się pożegnać z Tonym Starkiem i Stevem Rogersem. Miesiąc później ostatni raz pomachaliśmy grupie nerdów z Teorii wielkiego podrywu i mieszkańcom Westeros, którzy zakończyli swoją Grę o tron. Ta atmosfera zamykania pewnych rozdziałów przywiodła mi ostatnio na myśl jeden z naszych felietonów, który lata temu opublikowaliśmy na łamach „Magazynu T3”. Jego tytuł głosił „Wojny formatów” i traktował o zwycięskich oraz przegranych rozwiązaniach w świecie technologii, które przez lata zdominowały lub zostały kompletnie zapomniane przez rynek i konsumentów. Ponieważ jak wiemy krąg życia nigdy nie ustaje, to pojawia się pytanie: kto następny padnie pod ciosem ponurego żniwiarza?
Patrząc na możliwych kandydatów nie sposób nie zacząć od nowych smartfonów, które po latach relatywnego spokoju doczekały się rewolucji w postaci składanych ekranów. Nie licząc pierwszych prototypowych rozwiązań rękawicę podjęły firmy Samsung i Huawei – nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem. Firma Samsung doświadczyła kilka lat temu, co oznacza wycofanie modelu ze sprzedaży. Być może tylko dzięki temu tak szybko zareagowali na liczne awarie zgłaszane przez pierwszych recenzentów Folda. Jak się okazało, delikatne ekrany padały jak muchy i nie były sobie w stanie poradzić z dociekliwymi przedstawicielami mediów, przez co huczna premiera została odwołana.
Oficjalnie Fold ma powrócić w zmienionej i ulepszonej formie. Warto również pamiętać, że jest to pierwsza prawdziwa próba komercyjnego spopularyzowania tego typu urządzenia, ale chyba każdy się zgodzi, że taki początek nie napawa optymizmem. Tym gorzej może wyglądać sytuacja Huawei, której Mate X ma ekran wykonany w takiej samej technologii i jest składany do zewnątrz, a nie jak w przypadku Folda do wewnątrz, gdzie mogliśmy liczyć chociaż na odrobinę ochrony.
Kolejnym pretendentem jest w najbliższych latach telewizja kablowa. Lata skakania po kanałach, oglądania tych samych programów, dopasowywania się do ramówki programowej i znoszenia ton reklam mają się ku końcowi. Wiele osób już kilka lat temu „przecięło kabel” i zrezygnowało z usług takich firm jak Multimedia czy Toya na rzecz Netflixa. O ile w najbliższym czasie dostawcy treści telewizyjnych nie zmienią swoich biznes planów to czeka ich sporo problemów. Poza agresywnym rozwojem oferty wspomnianego Netflixa czy HBO GO, na horyzoncie mamy już serwis streamingowy Disney+, który będzie oferował wszystko treści w jakości 4K. Warto również wspomnieć o takich firmach jak Play, która umożliwia oglądanie kanałów telewizyjnych za pośrednictwem małego pudełka podłączonego do internetu lub poprzez aplikację. Swoje plany dotyczące uśmiercenia telewizji kablowej ma również Apple, które tworzy nowy dom dla kanałów telewizyjnych i wydarzeń sportowych. Może się zatem okazać, że za kilka lat będziemy ostatnim pokoleniem pamiętającym skąd wziął się świstak, jego sreberka i co na to wszystko łyżka.
Wśród wielu dogorywających rozwiązań od lat znajdują się fizyczne nośniki danych. Jednym z ostatnich obrońców tego świata jest branża gier komputerowych. Nawet jeśli ktoś chce zignorować świetne wyniki sprzedażowe serwisów typu Steam czy fakt, że streamowanie gier w dobie szybkiego i stabilnego internetu powołało do życia projekt Google Stadia, to nikt nie będzie w stanie odwrócić wzroku od nowej generacji konsol Microsoftu i Sony. O ile wyłaniające się powoli zza horyzontu PlayStation 5 ma jeszcze posiadać czytnik płyt, o tyle nowa wersja Xbox One S już nie. Cyfrowa dystrybucja gier jest jeszcze daleka od ideału, ale możemy być pewni, że Sony wraz z piątą iteracją swojego bestsellera poczyni ruchy, które będą miały na celu przekonanie fanów „niebieskiej” płyty do pobierania gier na swoje konsole. Z czasem wystarczy dodanie opcji wymiany, odsprzedaży lub zwrotu zakupionych gier, aby i ten bastion padł.
Czasami trudno jest się pożegnać z naszymi ulubionymi rozwiązaniami, urządzeniami czy bohaterami. Należy jednak pamiętać, że zmiany nie zawsze muszą być złe: śmierć VHS dała nam bowiem DVD, upadek płyt CD przyniósł streaming, który za cenę jednej płyty daje dostęp do milionów utworów, a sukces Gry o tron da życie czterem nowym prequelom… No może to ostatnie nie do końca wyjdzie nam na dobre, ale nie każda droga musi być usłana różami.