O wirtualnej rzeczywistości wiemy już całkiem sporo, a mimo to większość z nas nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, jak technologia ta może wpłynąć na sposób interakcji ludzi z rzeczywistym światem. Pewien śmiałek postanowił sprawdzić to na żywym organizmie, w wyniku czego możemy przekonać się o efektach przeprowadzonego przezeń eksperymentu…
Dean Johnson na co dzień jest zwyczajnym gościem pracującym w firmie zajmującej się różnymi aspektami związanymi z szeroko rozumianą branżą technologiczną. Jako baczny obserwator boomu na wirtualną rzeczywistość w momencie debiutu najważniejszych kompatybilnych z nią produktów postanowił zrobić mały eksperyment mający uzmysłowić mu potencjał tych urządzeń oraz pozwolić na odczucie jak przez innych ludzi odbierana jest osoba, która stara się funkcjonować jednocześnie w obu światach – rzeczywistym oraz tym generowanym przez oprogramowanie VR. Całe przedsięwzięcie trwało praktycznie całą dobę, w trakcie której Dean korzystał z wielu różnych headsetów, zdejmując je z głowy tylko wtedy, gdy uznawał to za konieczne dla zachowania swego bezpieczeństwa.
Cała zabawa zaczęła się od porannej podróży na stację metra, skąd nasz bohater miał pojechać do pracy. Z oczywistych względów poruszanie się z headsetem Samsung Gear VR na oczach nie należało do najprostszych czynności, zwłaszcza po wejściu na ruchome schody. Wtedy Dean po raz pierwszy zaliczył upadek, bo jego mózg został oszukany dwukrotnie – za sprawą noszonego na głowie urządzenia generującego określony obraz oraz z racji owych schodów, które kompletnie zaburzyły mu poczucie równowagi. Choć pierwszy etap tego eksperymentu wyglądał absurdalnie, to pozwolił wysnuć jeden ważny wniosek – z headsetu VR nie powinno korzystać się będąc w ruchu, gdyż zmysły użytkownika atakowane są wtedy zbyt wieloma bodźcami zewnętrznymi.
ZABAWA Z VIVE
Podczas jazdy w metrze Dean przyciągał do siebie mnóstwo ciekawskich spojrzeń gapiów. Większość z nich myślała zapewne, że są świadkami nagrywania jakiegoś prankowego filmiku, co zdawał się potwierdzać sam Dean, co rusz zachowując się tak, jakby znajdował się w jakimś zupełnie innym miejscu – co zresztą było przecież po części prawdą.
Po dotarciu do biura nasz bohater podjął decyzję o zmianie sprzętu, zakładając na głowę headset HTC Vive. Urządzenie to musi być podłączone do komputera, dlatego też Dean podłączył je do najmocniejszego peceta w swoim biurze i nie bacząc na reakcje pracowników, zaczął testować kilka z gier dostępnych na produkt tajwańskiej firmy. Na początku wybór padł na jedną ze strzelanek z widokiem FPP, która jak można się domyślać wymagała od użytkownika headsetu dość intensywnych i zarazem dobrze skoordynowanych ruchów. Nie powinno być zatem dla nikogo zaskoczeniem, że tego typu zabawa prowadzona na terenie biura zakończyła się niezbyt miło dla wielu znajdujących się w nim urządzeń – śmierć na miejscu poniosła m.in. doniczka z kwiatkiem i kubek z kawą, poważnego uszczerbku na zdrowiu doznał zaś skaner, który w wyniku potrącenia ręką zaliczył bezpośredni kontakt z firmowym dywanem. Wniosek drugi – do korzystania z headsetów obsługujących trzymane w dłoniach kontrolery wymagana jest odpowiednio duża ilość wolnej przestrzeni.
LUDZIE KONTRA VR
Po zmyciu się z miejsca „zbrodni” Dean udał się do pobliskiej kawiarni, gdzie postanowił sprawdzić w akcji View-Master oldschoolowy headset działający na podobnej zasadzie co kartonowe gogle Google Cardboard. Podczas zabawy z urządzeniem starał się jak najbardziej wychwytywać słowa innych klientów lokalu, którzy w zdecydowanej większości uznali Deana za dziwaka, nie mając ochoty zbliżać się do niego na odległość mniejszą niż kilka metrów. Po wypiciu małej czarnej wpadł na kolejny szalony pomysł, polegający na stworzeniu pewnego rodzaju ulicznego perfomance’u, mającego na celu pokazać jak największej grupie ludzi sposób, w jaki zachowuje się osoba odziana w pełen ekwipunek VR. Nasz bohater udał się więc na jedną z najbardziej uczęszczanych ulic miasta, taszcząc ze sobą peceta oraz headset Vive z kompletem akcesoriów. Dzięki uprzejmości jednego z okolicznych sprzedawców Dean podłączył cały sprzęt do prądu, wygospodarował sobie kilka metrów przestrzeni i rozpoczął pokaz, podczas którego dał upust swoim twórczym zapędom, odpalając program Tilt Brush. Oprogramowanie to pozwala na malowanie w wirtualnej trójwymiarowej przestrzeni – nie trzeba więc chyba dodawać, że Dean podczas tworzenia swojego dzieła wyglądał jak nabuzowany napojami energetycznymi uczestnik festiwalu muzyki techno i wywoływał wśród przechodniów wiele rozmaitych reakcji.
DEAN ZDEJMOWAŁ HEADSET TYLKO WTEDY, GDY UZNAWAŁ TO ZA KONIECZNE DLA ZACHOWANIA BEZPIECZEŃSTWA.
Po tym występie Dean wrócił do domu, gdzie czekały na niego jego dwie córki. Ojciec postanowił, że latorośle również wezmą udział w eksperymencie, dlatego też odział je w headsety, pozwalając zakosztować im wirtualnej rzeczywistości. Podczas gdy dzieciaki bawiły się z wygenerowanymi przez program interaktywnymi zwierzakami, Dean postanowił odbyć krótką wideokonferencję za pośrednictwem gogli Gear VR. Po chwili rozmowy zorientował się, że robi mu się niedobrze i przepraszając swojego szefa zwrócił lunch do stojącego nieopodal kanapy stojaka na gazety. Wniosek trzeci – długotrwałe korzystanie z headsetów VR może mieć wpływ na kondycję organizmu ich użytkownika.
Po całym dniu spędzonym w wirtualnym świecie Dean był nieco zmęczony, ale zadowolony. Zapytany o to czy powtórzyłby ten eksperyment, bez chwili wahania odparł: „Jak najbardziej, choćby jutro!”.