Nie będę ukrywał, że do Batman: Arkham City zabrałem się jako do tytułu dla mnie nowego – nie było mi dane zagrać w część pierwszą. I bardzo mnie to cieszy. Bo efekt jaki na mnie zrobiła najnowsza produkcja RockSteady Studios był piorunujący. A to i tak bardzo delikatne określenie.
Zabawę rozpoczynamy bez maski i peleryny, za to w garniturze – jako Bruce Wayne. Zostajemy schwytani i zamknięci we właściwym miejscu akcji – Arkham City, wydzielonej murami i zasiekami dzielnicy Gotham przeznaczonej na więzienie. W ramach przyspieszonego tutorialu musimy się uwolnić i dostać do kapsuły z naszym kostiumem. Samouczek przeprowadzony jest bardzo sprawnie, w krótkim czasie uczy nas wszystkich podstaw. Dobrze że nie poświęcono mu więcej uwagi, gdyż sterowanie jest niezwykle intuicyjne. Zresztą, w dalszych fazach gry, wraz z odblokowywaniem kolejnych umiejętności i gadżetów system sam podpowiada nam możliwe kombinacje. A zaznaczyć trzeba, że funkcjonalność przycisków pada (grę testowałem na Xbox 360) zostaje wykorzystana do granic możliwości.
Gdy wreszcie wciśniemy się w nasze obcisłe wdzianko zostajemy skierowani na pierwszą prawdziwą misję. Zadanie to nie byle jakie – musimy uratować starą znajomą z rąk Two-Face’a. W roli spętanej niewiasty – Catwoman. I tutaj muszę zrobić pauzę, by zaakcentować ważną rzecz. Kobieta-Kot w Batman: Arkham City w mojej opinii ustanawia nową poprzeczkę jeśli chodzi o uosobienie seksapilu w grach komputerowych. I nie chodzi tu tylko o animację, ale sposób poruszania się, a także mowy. Gwarantuję, że podziwia się ją z dreszczem na… plecach. Wracając jednak do gry – główny wątek fabularny jest wyraźnie zarysowany. I nie ma co ukrywać, jest to droga którą idziemy liniowo. Niezależnie od dokonanych przez nas wyborów zmierzamy do jednego konkretnego zakończenia. Twórcy jednak znakomicie wybrnęli z tej sytuacji. Po pierwsze – dali nam pełną swobodę w poruszaniu się po Arkham City. Możemy to robić biegając po ziemi, skacząc między budynkami przy użyciu linki (Spider-Man wymięka!) czy też szybując nad miastem na pelerynie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wszystkie te sposoby ze sobą mieszać. Po drugie ? mamy niemalże pełną swobodę w kolejności wykonywania misji pobocznych. A te możemy znaleźć w praktycznie każdym miejscu i w naprawdę satysfakcjonującej ilości. Drobny spoiler, ale bardzo przydatny ? misje poboczne można wykonywać nawet po ukończeniu głównej misji.
Twórcom gry udało się w sposób wręcz nieprawdopodobny oddać klimat Gotham. Dzielnica Arkham City jest jedną z najbardziej klimatycznych i sugestywnych lokalizacji, w jakich dane mi było poruszać się w wirtualnym świecie. Mroczna, niszczejąca, opanowana przez gangi więzienne. Dodatkowego ?uroku? dodaje jej lekko prószący śnieg. Jest podzielona między wspomniane gangi. Należy tu zaznaczyć że sam ?wystrój? budynków mówi kto w danym miejscu rządzi. A efekt potęguje wygląd samych zbirów ? w zależności od tego kto nimi dowodzi noszą różne maski. Niezależnie jednak od swojej przynależności, zawsze łączy ich jeden przeciwnik. Gracz. Mógłbym naprawdę długo rozpisywać się na temat widowiskowości wszystkich potyczek, a tych jest prawdziwe zatrzęsienie. Jednak ograniczę się do krótkiego, lecz bardzo obrazowego stwierdzenia – Batman: Arkham City cieszy nie tylko gracza, lecz również zwykłego widza. Walki są dynamiczne, przeciwnicy atakują nas z ogromnym animuszem, i w kilku jednocześnie. Do walki trzeba więc podchodzić również z rozwagą. Jeśli z każdej strony naraz posypią się ciosy, nie mamy szans. Możemy również pokusić się o walkę całkowicie taktyczną ? czyli czyhanie na okazję, by bezszelestnie ?zdjąć? oprycha spadając na niego z dachu, atakując zza przeszkody lub… spod ziemi! Oprócz pięści do dyspozycji mamy cały asortyment bat-gadżetów, m.in. baterang, żel wybuchowy, pazur (linka), kulki dymne czy miny mroźne. Nasi oponenci też nie są zdani na same pięści ? niektórzy noszą specjalne pancerze, kryją się za tarczami, używają noży, niektórzy zaś noszą broń palną. Zupełnie specyficznej taktyki wymagają bossowie. Niestety, większość z nich pokonamy odpowiednią kombinacją unik-cios, i ta powtarzalność działa na niekorzyść gry. Jednak niezwykle ciekawie rozwiązana walka z Mr Freeze nieco to rekompensuje.
Gra narzuca nam szybkie tempo, ciągle coś się dzieje, zawsze mamy coś do zrobienia. Wykonując kolejną misję głównego wątku co i rusz natrafiamy na ukryte w tle zadania poboczne. A te wymagają od nas wielu rzeczy ? są zarówno zadania sprawnościowe jak i logiczne. Niektóre z nich są proste, inne wymagają wytężenia sporej ilości szarych komórek, czasem nadzwyczajnego refleksu. Te najtrudniejsze na pewno wymagają sporej cierpliwości. Najwięcej zagadek poukrywał w grze Riddler, co zapewne nie zdziwi żadnego z fanów Batmana. To właśnie one sprawiają najwięcej frajdy. Za każde prawidłowe rozwiązanie jesteśmy nagradzani. Mało tego ? nagradzani jesteśmy za wszelkiego rodzaju postępy w grze. I tak oto możemy odblokowywać kolejne osiągnięcia ? grafiki, opisy napotkanych postaci (naprawdę świetnie wykonana ?batpedia?) czy nowe zadania na mapie. Bardzo szybko okazuje się, że na naszym podglądzie dzielnicy pojawia się mnóstwo punktów, wykrzykników i znaków zapytania. Jak się w takim gąszczu poruszać? Standardowa opcja oznaczania interesujących nas miejsc docelowych jest wzbogacona o niezwykle użyteczny drobiazg ? ikonka informująca nas o kierunku w jakim należy się udać prowadzi nas dosłownie za nos uwzględniając ominięcie przeszkód, a nie tylko pokazuje zwykłe współrzędne.
Nie tylko podgląd mapy może nas nieco przytłoczyć. Jak już wspomniałem ? poruszamy się po bardzo mrocznej dzielnicy metropolii, o gęstej zabudowie. Tutaj z pomocą przychodzi nam znakomite rozwiązanie w postaci trybu detektywistycznego. Po jego uruchomieniu nasze widzenie budynków zostaje ograniczone, ale zyskujemy przewagę w postaci podświetlenia istotnych obiektów. I tak oto doskonale widzimy przeciwników (jesteśmy nawet w stanie dokładnie określić ich wyposażenie!), gargulce na których można przysiąść, miny, ukryte zagadki, a także interaktywne obiekty. Korzystanie z tego trybu widzenia staje się więc obowiązkowym elementem gry, co zresztą poprawia jej efektowność.
Na uwagę zasługuje bardzo dobre udźwiękowienie. Odgłosy towarzyszące nam przy poruszaniu się, walce czy wszelkich innych czynnościach są dograne perfekcyjnie. Również dubbing stoi na bardzo wysokim poziomie. Wspomniana już Catwoman stanowi klasę samą w sobie. A trzeba dodatkowo nadmienić, że w grze dane nam będzie spotkać i porozmawiać z mnóstwem postaci z uniwersum Batmana. Oprócz już wspomnianych spotkamy m.in. takie osobliwości jak: Joker, Harley Quinn, Pingwin, Deadshot, Bane, Ra’s al Ghul, Zsasz, Dr Hugo Strange czy Szalony Kapelusznik. W dodatku zwykli szeregowi bandyci nie stronią od dialogów, które są rozbudowane i stanowią dla nas wielokrotnie cenne źródło informacji.
Gra wzbudziła we mnie zachwyt, jednak nie obyło się również bez minusów. Podstawowym jest brak trybu kooperacji, dzięki któremu ?Batman: Arkham City? ocierałby się o tytuł idealny. Możliwość zrobienia porządnej rozwałki razem ze znajomym byłaby po prostu genialna. Drugą wadą są… inne grywalne postaci. Dzięki DLC otrzymujemy możliwość wcielenia się w bohaterów innych niż Batman. Jednak są to ledwie drobne epizody i tak naprawdę ucieszą jedynie największych fanatyków. Poza tym nie ukrywam, że wydawanie DLC do gier jest w moim odczuciu zwykłym ?dojeniem? graczy. Trzecim mankamentem jest zakończenie gry. O ile pomysł na fabułę jest naprawdę dobry, pełno w niej niespodzianek i zwrotów akcji, to całe budowanie napięcia zostaje zmarnotrawione finałem. Nie jest on ani wielki, ani spektakularny. Z tym ?rozczarowaniem? jednak proponuję każdemu zmierzyć się indywidualnie, bo naprawdę warto ? jest ledwie rysą na diamencie. A ja zachęcony niezwłocznie ruszam na poszukiwania pierwszej części gry.