Przy okazji premiery DVD i Blu-ray filmu „Operacja Argo”, przeprowadziliśmy krótką rozmowę z największą gwiazdą tej oscarowej produkcji – reżyserem i odtwórcą głównej roli, Benem Affleckiem.
Jak zareagowałeś, kiedy dostałeś propozycję realizacji tego projektu? Patrzyłeś na scenariusz “Operacji Argo” najpierw jako aktor czy jako reżyser?
Pierwszy kontakt z projektem filmu przebiega bardzo prosto. Zadaję sobie na początku szereg pytań w stylu: „Czy ten projekt jest dobry? Czy oddziałuje na mnie? Co czuję, kiedy czytam scenariusz? Czy mnie wciąga lub zaskakuje?” Wszystkie te rzeczy składają się na to, że albo przyjmuję dany projekt albo go odrzucam. Kiedy otrzymałem scenariusz “Operacji Argo”, zdałem sobie sprawę z tego, że mam przed sobą trzymający w napięciu thriller, połączony z elementami komedii i niewiarygodną historią szpiegowską CIA. Taka mieszanka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, podobnie jak fakt, że cała historia oparta została na wydarzeniach autentycznych. W trakcie czytania scenariusza co rusz szperałem w internecie, czy to taki bądź inny fakt naprawdę miał miejsce. Musiałem zrobić ten film.
Otrzymałeś propozycję zaangażowania się w “Operację Argo” także jako aktor? Czy może sam zdecydowałeś o tym, aby zatrudnić się w filmie?
Projekt przedstawiono mi jako reżyserowi. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, jak dobry jest to scenariusz, pomyślałem, że zatrudnię siebie samego.
To upraszcza sprawę. Czy były jeszcze jakieś szczególne wyzwania, jakie miałeś przed sobą pracując przy jednym filmie w „podwójnej roli”?
Zrobienie dobrego filmu nie jest łatwym zadaniem. Nigdy jeszcze nie byłem w sytuacji, kiedy czułem, że może to być proste. Myślę, że filmy które do tej pory zrobiłem, udały się. Są też takie, z których nie jestem zadowolony, ale przy jednych jak i drugich trzeba się było sporo napracować. Wchodząc w taki projekt, wiesz doskonale, że nic nie przyjdzie samo. Musisz dać z siebie wszystko, ale i tak nie masz gwarancji, że końcowy efekt okaże się wielkim sukcesem. Do robienia każdej produkcji trzeba podchodzić bardzo spokojnie. Cieszę się, że “Operacja Argo” okazała się najlepszym filmem, przy jakim do tej pory pracowałem.
Co więcej, oglądając ten film w domu na DVD czy Blu-ray masz możliwość, aby obejrzeć przebieg rozmów z ludźmi, którzy byli zaangażowani w tę akcję. Mowa tu chociażby o wywiadach z prezydentem Jimmym Carterem, Tonym Mendezem i uczestnikami tamtych wydarzeń. Tych materiałów nie zobaczyliście w kinach, ponieważ zajęłoby to kilka dobrych godzin. Bardzo chcę, aby widzowie mieli możliwość zapoznania się z kilkoma filmami dokumentalnymi, jakie są w wydaniach DVD i Blu-ray – będą wtedy mogli usłyszeć prawdziwe relacje ludzi, którzy byli wtedy w Iranie.
Opowiedz, jak wyglądał casting do “Operacji Argo”. Z pewnością musiał być on dużym wyzwaniem, bo nie każda z postaci w filmie jest przecież oparta na rzeczywistej osobie. Czy widzisz różnice między sytuacją, kiedy pracujesz nad postaciami, które mają swoje rzeczywiste pierwowzory, a tą, w której posługujesz się fikcyjnymi bohaterami?
Większość postaci, jakie widzimy w filmie to rzeczywiście prawdziwe osoby. Mają te same imiona i nazwiska, robią te same rzeczy i zachowują się podobnie jak ich pierwowzory. W filmie pokazaliśmy to, co wtedy rzeczywiście się wydarzyło. To absolutna prawda, że ci ludzie pracowali wtedy w ambasadzie USA. Schronili się w domu kanadyjskiego ambasadora – Kenta Taylora. Wtedy właśnie John Chambers (hollywoodzki specjalista od charakteryzacji) i Tony Mendez (agent CIA) wpadli na pomysł, aby ich uratować pod przykrywką kręcenia filmu science fiction.
Czy myślałeś o Alanie Arkinie od razu po tym, jak przeczytałeś rolę Lestera Siegela w scenariuszu?
Nie tylko chciałem, aby w Lestera wcielił się Alan Arkin. Martwiłem się wręcz o to, kogo zatrudnimy do tej roli, jeśli Arkin nie zdecyduje się jej zagrać. Myślałem, że będziemy musieli szukać jakiegoś wiekowego producenta żyjącego w Bel Air, ponieważ nie miałem pojęcia, jaka osoba poza Alanem mogłaby odegrać tę rolę.
Opowiedz o scenerii tego filmu. Akcja umiejscowiona jest w latach 1979-1980. Ty zmieniłeś wszystko, łącznie z logotypem Warner Bros. na początku, aby jak najlepiej odzwierciedlić tamte czasy. Co musiałeś zrobić, aby wykreować ówczesne realia? Wiele osób sądzi wręcz, że pewne pokazane w filmie materiały są prawdziwe i pochodzą z ówczesnego okresu.
W „Operacji Argo” nie ma prawdziwych materiałów filmowych, z wyjątkiem kilku newsów telewizyjnych. Najlepszym przykładem jest scena z młodą Diane Sawyer i Tomem Brokow, którzy relacjonują tą historię. Wtedy myślisz, że wyglądają znajomo, kojarzysz ich twarze, choć od tamtego czasu naprawdę sporo się pozmieniało. W filmie użyliśmy także efektów specjalnych. Były one pomocne np. przy zmianie napisów na Farsi czy modyfikacji nowego logo McDonald’s. W żadnym wypadku nie chcieliśmy ubrań bądź rekwizytów, przy których widzowie zadawaliby sobie pytanie: „Pamiętasz tę markę?”. Musieliśmy zaaranżować scenografię i każdy jej aspekt tak, by wyglądała ona jak najbardziej przekonująco. Spędziliśmy naprawdę dużo czasu pracując nad efektami specjalnymi – co ciekawe, spora część z nich bazowała na technikach stosowanych w 1979 roku.