Technologia obecna jest w sporcie nie tylko w postaci nowych rozwiązań mających wpływ na dokładność sędziowania czy nowoczesnego wyposażenia pomocnego sportowcom w biciu kolejnych rekordów. Jedną z jej współczesnych ról jest również kreowanie zupełnie nowych dyscyplin, w których zawodnicy zmagają się między sobą, korzystając z zaawansowanych urządzeń elektronicznych. Ów trend widoczny jest doskonale w kontekście profesjonalnych wyścigów dronów, organizowanych od 2015 roku pod szyldem organizacji Drone Racing League (DRL). Potencjał drzemiący w tym sporcie jest tak duży, że według niektórych ekspertów, może stać się on w przyszłości niemal tak samo popularny jak wyścigi Formuły 1.
Jak wyglądają takie zawody? W przypadku imprez organizowanych w ramach DRL, ich uczestnikami są wysoce wykwalifikowani piloci dronów, ścigający się nimi po torach zbudowanych na stadionach czy opuszczonych wielkopowierzchniowych budynkach. Wykorzystywane przez nich maszyny osiągają prędkości nawet 145 km/h i są wyposażane w nowoczesne kamery, a rejestrowany przez nie obraz jest przesyłany do specjalnych gogli, jakich używają piloci w celu uzyskania poczucia jak największej immersji podczas lotu sterowanymi przez nich dronami.
WIRTUALNY TRENING
Nasz bohater całkiem nieźle radził sobie z obsługą drona, ale w pewnym momencie zapragnął sprawdzić swe umiejętności w nieco inny sposób niż podczas filmowych sesji na weselach znajomych i rekreacyjnych wypadach za miasto. Po skontaktowaniu się z DRL i umówieniu na profesjonalną sesję treningową, postanowił najpierw odpalić na swoim MacBooku Pro oficjalne oprogramowanie treningowe DRL, dzięki któremu zapoznał się z układem trasy i zobaczył, jakie wyzwania będą czekać na niego w momencie pojawienia się na miejscu. Jako że profesjonalny kontroler FrSky Taranis X9D Plus znajdował się obecnie w samochodzie kuriera, jego funkcję musiał przejąć pad DualShock 4. Po chwili spędzonej w ustawieniach aplikacji, przyszła pora na kilkugodzinną wirtualną sesję treningową, po zaliczeniu której nasz bohater dobitnie zdał sobie sprawę z tego, że umiejętności nabyte podczas pilotowania zwykłego drona, mogą okazać się niewystarczające w kontakcie z jego sportowym odpowiednikiem. Wieczorne włączenie kilku filmików na YouTube poświęconych rzeczonym wyścigom, jeszcze bardziej utwierdziły go w przekonaniu, że jego rychła wizyta na torze treningowym DRL może zakończyć się totalną kompromitacją.
REALNE WYZWANIE
W ustalonym wcześniej terminie, nasz bohater stawił się na Allianz Park w Londynie, gdzie czekał już na niego Matt Evans – jeden z profesjonalnych pilotów zrzeszonych w DRL. Po przywitaniu Matt założył na głowę gogle, uruchomił drona w celu zademonstrowania próbki swoich umiejętności i w trakcie małego pokazu wykonał kilka efektownych ewolucji, wśród których najbardziej widowiskową była ta o wszystko mówiącej nazwie „rzygacz”.
W tym roku DRL wprowadziło do rozgrywek nowy model drona i to właśnie nim latali wszyscy znajdujący się na obiekcie piloci. Urządzenie to jest wprost najeżone różnego rodzaju elektroniką – poza 5-ogniwową baterią umożliwiającą przyspieszenie od 0 do 130 km/h w ciągu sekundy, Racer3 mógł pochwalić się także zaawansowanym stabilizowanym żyroskopem, nową generacją procesora sterującego oraz 209 diodami LED, umożliwiającymi ściganie się nocną porą.
Zajęcia rozpoczęły się od omówienia funkcji kontrolera FrSky Taranis X9D Plus. Dobrze jest zachować podczas nich uwagę, gdyż urządzenie to posiada bardzo zaawansowaną konstrukcję, obejmującą m.in. 8 programowalnych przełączników oraz silnik haptyczny. Gdy nasz bohater nauczył się podstaw obsługi tego kontrolera oraz techniki sterowania sportowym dronem, Matt zaproponował włożenie gogli, dzięki którym cała ta zabawa miała się wznieść na zupełnie inny poziom.
NOWA PERSPEKTYWA
Gospodarz sesji treningowej założył na głowę gogle Fat Shark Dominator HD3, cieszące się bardzo dużą popularnością wśród wielu pilotów sportowych dronów. Jego podopieczny zdecydował się na użycie znacznie tańszego modelu Fat Shark Transformer, wyposażonego w odczepiany wyświetlacz LCD oraz specjalne mocowanie ułatwiające korzystanie z urządzenia nieco mniej doświadczonym operatorom szybkich dronów.
Matt odpalił swojego drona i przeleciał tor tak płynnie, że pomimo dużej prędkości lotu miało się wrażenie jakby jego Racer3 poruszał się na jakichś niewidzialnych szynach. Po krótkiej pokazówce ze strony profesjonalisty, przyszła pora, aby do akcji wkroczył nasz bohater.
Z punktu widzenia osoby po raz pierwszy pilotującej drona z kamerą rejestrującą obraz przesyłany do gogli, wrażenia podczas takiego przelotu można porównać do tych w trakcie jazdy na rollercoasterze. Początkowo wydaje się, że mamy do czynienia z przyjemną przejażdżką, ale już po chwili sytuacja zmienia się diametralnie, a każde dodatkowe 10 km/h na liczniku prędkości przyprawia o dodatkową porcję adrenaliny wydzielanej przez układ nerwowy.
W przypadku lotu dronem zdolnym poruszać się z prędkością przekraczającą 100 km/h, bardzo istotne jest to, co widzi jego operator. Z tego powodu dobrze jest mieć na oczach możliwie jak najbardziej zaawansowane technologicznie gogle, które poza prezentowaniem wyrazistego obrazu, zapewniają również oczom możliwie jak największy komfort oraz nie generują wizualnego opóźnienia między rzeczywistym i wyświetlanym obrazem.
Bohater niniejszego tekstu przekonał się o tym w momencie, gdy zamienił się goglami z Mattem. Mając na oczach droższy model Dominator HD3 był w stanie ze znacznie większą precyzją sterować dronem, lepiej wchodzić nim w zakręty oraz trafiać w ustawione na trasie kontrolne bramki.
PONOWNY START
Po odbyciu szkolenia i powrocie do domu, przyszła pora na dalsze szlifowanie umiejętności. Pomocny w tym okazał się konsumencki wyścigowy dron ViFly R220 oraz kontroler FlySKY i6-VF. Pierwsze z urządzeń jest nieco mniejsze od modelu Racer3, ale dzięki lekkiej karbonowej ramie oraz litowo-polimerowej baterii pozwala na nieco dłuższy, bo aż 8-minutowy lot. Do zastosowań półprofesjonalnych bardzo dobrym sprzętem okazały się gogle FXT Marvel Vision FPV – oferują co prawda bardzo niską rozdzielczość wyświetlanego obrazu, ale z drugiej strony mogą pochwalić się banalną konfiguracją oraz wyjątkowo atrakcyjną ceną w zestawieniu z modelami używanymi przez zawodników DRL.
Plusem typowo konsumenckiego drona jest możliwość łatwego montażu kamery. GoPro Hero 5 Black jest lekka i nie spowalnia zbytnio lotu maszyny, zaś dzięki zaawansowanej optyce rejestruje imponująco prezentujące się filmy 4K, których nagrywanie można rozpocząć z użyciem komendy głosowej.
Z takim sprzętem nasz bohater mógł sam stworzyć sobie warunki do treningu podobnego do tego, jaki odbył się na Allianz Park. Przy odrobinie chęci także i wy jesteście w stanie osiągnąć podobny efekt i przekonać się o frajdzie, jaką daje pilotowanie wyścigowych dronów. Kto wie, może już niebawem podczas rozgrywek DRL zobaczymy reprezentanta naszego kraju?