Pytanie, czy portale społecznościowe powinny pełnić rolę w kampaniach politycznych, obecne jest w światowych mediach nie od dziś. Facebook zaciekle broni przedwyborczych ogłoszeń, ale niektóre kanały social media mają na ten temat inne zdanie.
Prezes Twittera Jack Dorsey poinformował właśnie, że platforma przestanie zezwalać na wykupywanie ogłoszeń o treści politycznej. Decyzja ta została podyktowana wieloma przesłankami, ale najprościej podsumowuje ją stwierdzenie „prawo do rozpowszechniania politycznych poglądów nie powinno być na sprzedaż”. Dorsey wyjaśnił, że handel reklamami promującymi konkretny światopogląd zawsze wiąże się z ryzykiem, że prezentowane informacje okażą się zmanipulowane lub zupełnie fałszywe. Według prezesa Twittera takie fałszywe ogłoszenia polityczne wpływają na całokształt porozumiewania się w internecie i dają nieuczciwą przewagę stronie, która je wykupi. Właśnie dlatego portal nie będzie pozwalał na ich publikację. Pełna polityka w sprawie ogłoszeń zostanie oficjalnie ogłoszona 15 listopada, a wejdzie w życie tydzień później.
Dorsey zaznaczył, że zmiany nie mają na celu ograniczenia niczyjego prawa do swobodnego wyrażania swoich poglądów, a jedynie uniemożliwić ich rozpowszechnianie w postaci reklam. To odpowiedź na poglądy prezentowane przez założyciela Facebooka, Marka Zuckerberga, który popiera pojawianie się ogłoszeń politycznych na swoim portalu, tłumacząc to właśnie wolnością słowa. Szef Twittera uważa takie podejście za sprzeczne z logiką – osoba dysponująca odpowiednimi środkami finansowymi ma wtedy większy zasięg rozpowszechniania swoich poglądów (lub zmanipulowanych informacji propagandowych) niż inni użytkownicy.