Istnienie Pixela Slate jest dla nas zagadką nie do rozwiązania. Czy to tablet dla miłośników Androida? Nie do końca; owszem, można instalować na nim aplikacje z systemu operacyjnego Google, ale samo urządzenie działa na ChromeOS w formie niemal przeniesionej z Pixelbooka. Na dodatek w środku zamiast procesorów mobilnych ma podzespoły od Intela. Ponadto raczej nie przyciągnie on nowych użytkowników – to niewątpliwie produkt premium, ale ze specyfikacją, która nie do końca uzasadnia jego wysoką cenę.
Na powierzchni
Wydaje mi się, że Pixel Slate jest próbą wkręcenia się do bardzo lukratywnej niszy rynkowej, obecnie okupywanej przez Microsoft i jego urządzenia z serii Surface. Google zdecydowało się na zrobienie tabletu premium po swojemu, uwzględniając charakterystyczną dla ChromeOS ideę pracy online. W efekcie otrzymaliśmy płaskiego Chromebooka na sterydach, przeznaczonego do pracy i rozrywki, acz niewystarczająco mocnego, aby zastąpić ani komputer, ani dedykowany tablet.
Pixel Slate to mocno dyskusyjne urządzenie. Testowałem model wyposażony w procesor Intel Core i5, 8 GB RAM i 128 GB pamięci wewnętrznej, który kosztuje około 4 800 PLN. Najtańsza wersja ze śmiesznie słabym Intel Celeronem to wciąż wydatek rzędu 2 730 PLN, a najdroższa z Core i7 na pokładzie wymaga wyłożenia ponad siedmiu i pół tysiąca złotych. Do tego trzeba dokupić dedykowaną klawiaturę (950 PLN), a niektórych użytkowników na pewno zainteresuje również rysik Pixelbook Pen (500 PLN). Wszystkie te wydatki zmieniają zwykły gadżet w bardzo poważną inwestycję.
Dobrze, ale co dostajemy za nasze ciężko zarobione pieniądze? Najważniejszym elementem każdego tabletu jest ekran. Ten z Pixel Slate został określony mianem Molecular Display, co wskazuje na to, że nie mamy do czynienia ze zwykłym wyświetlaczem. Rzeczywiście, 12,3-calowy panel o rozdzielczości 3000×2000 px stanowi prawdziwą ucztę dla oczu. Żywe, nieprzesycone kolory i ostre jak brzytwa krawędzie statycznych obiektów świadczą o jego klasie. Poddałem ekran szeregowi testów, za pomocą których normalnie oceniam monitory: okazało się, że ma całkiem niezłą częstotliwość odświeżania, dzięki czemu przewijanie jest płynne (przynajmniej w teorii – o tym za chwilę), a także szeroką i wierną paletę barw. Wyświetlacz Pixel Slate wypadł dobrze nawet w porównaniu z niedoścignioną Retiną z iPada Pro. Tak high-endowy ekran nie pasuje jednak do słabego procesora Intel Celeron, który ledwo co radzi sobie z wyświetleniem sześciu milionów pikseli naraz, a co dopiero innymi czynnościami. Jeśli szukamy wydajnego narzędzia do pracy, tańsza wersja Slate’a może nas porządnie rozczarować.
Obok ekranu umieszczone zostały skierowane do przodu głośniki. Gdy Pixel Slate ustawiony jest w poziomie, grają one w trybie stereo. To kolejna mocna strona urządzenia od Google – dźwięk brzmi głośno, klarownie i pewnie, bez charakteryzującego wiele urządzeń mobilnych pustego pogłosu. Pod względem dostępności portów Pixel Slate wypada nieźle. Do dyspozycji otrzymujemy dwa złącza USB-C, po jednym na każdej krótkiej krawędzi, dzięki czemu możemy jednocześnie ładować tablet i korzystać z podłączonych do niego akcesoriów. W przeciwieństwie do iPada Pro tablet współpracuje z wieloma myszami, klawiaturami i dyskami zewnętrznymi.
W górnej części aluminiowej obudowy znajdziemy włącznik z czytnikiem linii papilarnych, a z przodu i z tyłu – aparaty fotograficzne. Obydwa mają rozdzielczość 8 Mpix, a ten do selfie otrzymał fantastycznie szerokie pole widzenia. Do kompletu brakuje jedynie wejścia 3,5 mm, ale w zestawie z tabletem otrzymamy stosowną przejściówkę do USB-C.
Wciskanie kitu
Pixel Slate otrzymał mocny akumulator, który wystarcza na jeden dzień intensywnego użytkowania. Już kilka godzin pracy z tabletem uświadomiło mi, że niezbędnym dodatkiem do niego jest klawiatura. Nie chodzi tu tylko o samą produktywność, ale o komfort korzystania z urządzenia, które nie ma żadnej wbudowanej podpórki, służącej do oparcia go na biurku.
Oficjalna Pixel Slate Keyboard to straszne rozczarowanie. Nie spodobał mi się właściwie żaden jej aspekt: okrągłe klawisze wyglądają ładnie, ale okropnie się je wciska, plastikowa baza wygina się niemal pod samym spojrzeniem, a zbyt częste ruszanie klawiaturą powoduje, że trackpad rejestruje nieistniejące kliknięcia. Pokryta silikonem obudowa wygląda jak zdjęta z urządzenia z bazaru, a co najgorsze, magnesy mocujące potrafią się obluzować.
Chrom dla każdego
O ile tylna część etui po złożeniu staje się stabilną podstawką dla ekranu, podtrzymując go pod najwygodniejszym dla użytkownika kątem, o tyle po zamknięciu tabletu klawiatura cały czas przesuwa się i odczepia, nawet gdy trzymamy urządzenie w dłoni. Nie polecam chowania Pixel Slate do torby bez żadnej dodatkowej ochrony. To dziwne, że tak drogi sprzęt jest niedopracowany pod tak prostym względem – klawiatury wielu innych, nawet tańszych producentów, nie mają problemu ze stabilnością.
Korzystając z Pixel Slate nie mogłem nadziwić się, jak długą drogę przeszedł ChromeOS. Kiedyś był on jedynie ubogim narzędziem do odpalania przeglądarki internetowej, ale z czasem przekształcił się w pełnowymiarowy system operacyjny. Teraz jest on kompatybilny z Androidem, webowymi aplikacjami Google i oprogramowaniem stworzonym przez innych deweloperów. Co bardziej odważni użytkownicy mogą nawet wykorzystać fakt, że bazą do stworzenia ChromeOS jest Linux, chociaż nie polecamy tych eksperymentów początkującym.
Z tabletu można korzystać w trybie tabletu i laptopa. Interfejs użytkownika jest sam w sobie niezły – nawet bez klawiatury łatwo opanować sztukę poruszania się po menu, a podłączanie peryferiów automatycznie uruchamia tryb komputerowy. Testowany egzemplarz wybudzał się od razu po dotknięciu czytnika linii papilarnych i niemal natychmiast gotów był do wykonywania wielu zadań naraz. W porównaniu z niezbyt wyrafinowanym, skomplikowanym trybem Tablet Mode znanym z urządzeń Microsoftu i prostotą iOS – robi to imponujące wrażenie.
Czyżby zatem Pixel Slate był idealnym połączeniem tabletu i komputera? Niestety nie, ponieważ ten idealny obraz psuje jeden bardzo poważny zarzut: lag. Nawet procesor Core i5 (przypominamy: jeden z najmocniejszych w gamie) potrafi przyciąć się podczas scrollowania, a rysowanie za pomocą Pixelbook Pena lub palca przypomina mieszanie melasy – linie pojawiają się na ekranie z wyraźnym opóźnieniem. Pod tym względem tabletowi Google daleko nie tylko do iPada Pro, ale także wielu tańszych urządzeń, które zapewniają większą płynność korzystania.
Być może uda się to naprawić w kolejnych aktualizacjach oprogramowania; poza lagiem ekran sprawuje się bez zarzutu, poprawnie interpretuje nachylenie i nacisk rysika oraz reaguje na dotyk. Nie wiem, skąd wziął się ten błąd, ale mam nadzieję, że Google go naprawi – bardzo psuje on przyjemność korzystania tabletu.
Milion pytań
Podczas korzystania z Pixel Slate miałem przykre wrażenie, że jego potencjał nie został w pełni wykorzystany. Zamysł Google był jasny: stworzyć atrakcyjny tablet premium, po brzegi wypełniony dodatkowymi funkcjami i mogący zastąpić komputer. Niestety, urządzenie jest pełne wad – na pozór drobnych, ale w praktyce utrudniających korzystanie z niego do tego stopnia, że momentami było to aż niemożliwe. W efekcie nie poznaliśmy odpowiedzi na pytania zadane w pierwszym akapicie niniejszej recenzji.
Pozostaje jedna ważna kwestia: czy warto kupić Pixela Slate? Za cenę, którą życzy sobie Google, zdecydowanie nie. Osoby szukające wydajnego urządzenia do pracy, powinny zwrócić uwagę na iPada Pro, a te zainteresowane zakupem kompana do oglądania filmów i przeglądania internetu, polubią znacznie tańszego iPada z 9,7-calowym ekranem lub Galaxy Tab S4 od Samsunga. Pixel Slate jest po prostu kolejnym Chromebookiem – ładniejszym i bardziej wyrafinowanym niż jego starsi koledzy, ale w zasadzie potrafiącym tyle samo. Sen o idealnym połączeniu laptopa i tabletu z Androidem na razie pozostaje w sferze marzeń.
Specyfikacja
- Cena 4 800 PLN
- Ekran 12,3 cala LCD 3000×2000 px
- Procesor Intel Core i5
- RAM 8 GB
- Pamięć wewnętrzna 128 GB
- System operacyjny ChromeOS
- Aparat przedni 8 Mpix szerokokątny, tylny 8 Mpix
- Wymiary 291 x 202 x 7 mm
- Waga 731 g
Werdykt
NASZYM ZDANIEM…
Pixel Slate nie jest ani funkcjonalnym tabletem, ani zamiennikiem komputera. To po prostu poprawne, choć nie pozbawione licznych błędów urządzenie.
Plusy
Kolorowy, jasny ekran. Wysoka jakość wykonania. Współpraca z dużą liczbą akcesoriów peryferyjnych.
Minusy
Ciągłe opóźnienia i zacięcia. Bardzo słaba klawiatura. Kosmicznie wysoka cena.