Tesla najlepiej ze wszystkich aut w klubowej flocie oddaje sens Supercar Clubu ? każdy chce się nią przejechać, ale nikt nie chce jej posiadać.
Zawsze rozumiałem przyspieszenia. Obojętnie czy to liniowe nabieranie prędkości potężnego wielocylindrowca, czy następująca po ciszy eksplozja turbodoładowania, czy też nieskończone wspinanie się akceleracji po ścianie obrotów małego, wysilonego wolnossaka ? zawsze wiedziałem, skąd się bierze i jak nad nim panować. I zapewne dlatego doznałem tak wielkiego szoku, gdy pierwszy raz wcisnąłem do oporu prawy pedał (gazem go nazwać nie można) w Tesli Roadster.
Trzymanie buta w podłodze tego elektrycznego auta to niewiarygodnie zaskakujące i dezorientujące doświadczenie. To także przyspieszenie, ale kompletnie inne.
Pomieszanie zmysłów
Ze startu Tesla wyrywa z lekkością Caterhama R500, czy innego mocnego i lekkiego auta. Wciskasz gaz (potencjometr?) i spodziewasz się oporu bezwładności, lecz zamiast tego auto wyrywa, niemal uciekając spod tyłka. Jesteś zaskoczony, ale prawdziwa niespodzianka dopiero cię czeka, bo od tego momentu Tesla nieustannie nabiera prędkości z łatwością ponad 6-litrowych silników AMG czy GM. Zyskuje to podczas jazdy nowe znaczenie, ponieważ to cudo ma tylko jeden bieg, więc przyspieszenia nic nie przerywa. Nawet w najdoskonalszych skrzyniach dwu-sprzęgłowych czuje się punkty zmian biegów, w czasie których przyspieszenie na moment słabnie. W Tesli nie ma żadnych punktów ? tylko jedno nieskończenie rozciągliwe pasmo tego samego przeciążenia.
W normalnym silniku obroty, a wraz z nimi przyspieszenie, gdzieś się kończą. W elektrycznej Tesli dokładnie ten sam ciąg jest od samego startu do prędkości maksymalnej. W normalnym silniku różne obroty oznaczają różny charakter przyspieszenia ? zbiera się, przechodzi poszczególne fazy, eksploduje itp. W Tesli jest jeden, niezmiennie, sterylnie identyczny, wręcz cyfrowy przyrost prędkości. Niewiarygodne.
Do czego to porównać?
Z każdym z tych odczuć kiedyś już zdarzało mi się spotkać ? czy to w aucie, czy w windzie, czy też w samolocie ? ale w Tesli wszystkie one są zlane w jedno, przez co efekt nie przypomina żadnego z nich. Stąd ta panika mojego błędnika.
Jedyne doznanie, do jakiego potrafię porównać to doświadczenie, to próba powrotu na praski stadion Strahov po zakończonym koncercie Rolling Stones. Stałem w wąskim korytarzu prowadzącym na płytę, gdy z bramy na jego końcu wypadł tłum wychodzących. Próbowałem ustać w miejscu, ale natychmiast zostałem porwany przez siłę, której nic nie było w stanie powstrzymać. Musiałem dać się jej ponieść. Dokładnie tak jak w Tesli. Z tą różnicą, że w Tesli mogę się śmiać od ucha do ucha z niezwykłości tego doświadczenia bez strachu, że zaraz zostanę stratowany.
Ogłuszająca cisza
Zanim pierwszy raz wsiadłem do Tesli, spodziewałem się, że cisza sprawi, iż nawet jej 3,7 sekundy do setki pozbawione będzie emocji, tak jak oglądanie horroru bez dźwięku. Wydarzyło się natomiast coś zupełnie przeciwnego ? cisza pozwoliła mi jeszcze bardziej skupić się na niezwykłości sytuacji i tempie nabierania prędkości. Na niemal przerażającym tempie, które sprawia, że jakikolwiek samochód stanie obok, w realnych warunkach nie ma szans. Nawet jeśli jest to 911 Turbo z PDK. Bo żadne normalne auto nie potrafi przyspieszać tak nagle, tak natychmiast i tak nieskończenie.
Jest jeszcze jedna przerażająca rzecz związana z tym zielonym wynalazkiem. Zanim miałem okazję się nim przejechać, byłem pewien, ale to absolutnie pewien, że auta elektryczne nie mają żadnych szans mnie zainteresować; że gdy do takiego wsiądę, to natychmiast ucieknę z obrzydzeniem. Ale tak się nie stało. Chcę się znowu przejechać?
A Hołek na to?
Tesla trafiła do garażu Supercar Clubu na życzenie klubowiczów ? wszyscy byli ciekawi, jak jeździ pierwsze sportowe auto na prąd, ale absolutnie nikt nie chciał takiego kupować za ponad pół miliona złotych. Początkowo kompletnie ją zlekceważyłem. Byłem przekonany, że auto elektryczne nie może wywołać u mnie innej reakcji niż pusty śmiech. Gdy pierwszy raz do niej wsiadłem (a raczej się wcisnąłem ? jest malutka, budowana na nadwoziu Lotusa Elise) i ruszyłem z miejsca, moje zdanie zaczęło się zmieniać. Bardzo szybko. Ależ chciałbym takiego rozwijania mocy, a zwłaszcza momentu w mojej rajdówce! Niewiarygodnie pełne osiągi od zerowych obrotów. Obawiam się, że elektryczna motoryzacja jest bliżej, niż się spodziewamy?