Nostalgia za latami 80. stała się motorem napędowym niejednego projektu. Od rebootów kultowych filmów jak Tron, po mniejsze, parodystyczne projekty typu Kung Fury, tęsknota za erą syntezatorów i lamp katodowych widoczna jest na każdym kroku. Dotknęła ona także hiszpańskiego Studia Koba, które niedawno wypuściło na rynek zręcznościową platformówkę Narita Boy.
Akcja gry dzieje się w Cyfrowym Królestwie – programie komputerowym, który zostaje zaatakowany przez zbuntowane fragmenty kodu. Ocalić je może tylko Narita Boy, zwyczajny nastolatek przeniesiony do wirtualnego świata i uzbrojony w mistyczny Techno-Miecz. Wraz z tajemnicami Cyfrowego Królestwa rozwikła on także sekret zniknięcia jego twórcy.
W tego typu grze nie fabuła jest jednak najważniejsza, a rozgrywka. Narita Boy łączy elementy tytułów platformowych ze zręcznościowymi starciami i eksploracją rodem z metroidvanii. Gracz porusza się po dużych mapach, szukając punktów kontrolnych i odblokowując dostęp do kolejnych poziomów. Chociaż niektóre manewry są niełatwe, gra nie chce zbyt surowo karać nas za błędy – gęsto rozmieszczone punkty autozapisu i pasek życia gwarantują, że w razie pomyłki nie stracimy wielu postępów. Tytuł bardzo często zmusza nas do wracania po własnych śladach; to najsłabsze segmenty rozgrywki, które nużą i irytują.
Gra otrzymała ponadto dopracowany system walki. W arsenale Narita Boya znajdą się nie tylko ciosy Techno-Mieczem, ale także ataki dystansowe, ciosy specjalne oraz odzyskiwanie zdrowia. Starcia bywają chaotyczne; gdy na ekranie znikąd materializuje się kilku wrogów, a każdy z nich atakuje nas w inny sposób, bardzo trudno jest uniknąć ich ciosów. Bardzo dobrze wspominamy natomiast starcia z bossami – każdy z nich ma inny pomysł na wykończenie głównego bohatera i odmienny zestaw zabójczych umiejętności.
Oprawa audiowizualna całymi garściami czerpie z estetyki lat 80. Genialny soundtrack, oparty na perkusyjnych beatach i syntezatorach, przygrywa nam podczas starć i zwiedzania abstrakcyjnych, wypełnionych pikselowymi obiektami lokacji. Gdyby nie fakt, że platformy i przeszkody czasami zlewają się z otoczeniem, nie byłoby się do czego przyczepić. Te niedociągnięcia wynagradza nam jednak klimat rozgrywki, doskonale przywodzący na myśl najbardziej szaloną dekadę ubiegłego wieku.
