Bijatyki to specyficzny gatunek gier. Jeśli wręczymy pada osobie, która nie ma w nim doświadczenia, w większości przypadków skończy się to szalonym wciskaniem przycisków na oślep, frustracją i rychłym zakończeniem rozgrywki. Oczywiście wiele zależy od tytułu, w który gramy. Seria Guilty Gear jest znana ze swojej nieprzystępności nawet dla osób obeznanych z gatunkiem; jej ostatnia odsłona, Strive, próbuje obalić ten stereotyp, wprowadzając nowe mechaniki, które ucieszą i początkujących, i weteranów serii.
Najnowsza część stanowi zwieńczenie historii Sola Badguya, co powinno wywołać szybsze bicie serca u osób, które grały w poprzednie części. Gracze, którzy nie mieli do tej pory do czynienia z GG, niewiele z niej zrozumieją, acz oni zamiast oglądania animowanych cutscenek (tryb fabularny nie zawiera żadnych interaktywnych fragmentów), skierują się pewnie w stronę fantastycznego samouczka. Tryb Mission pozwala opanować podstawy sterowania postaciami, jak również poznać taktyki wykorzystywane przez konkretnych bohaterów. Miło, że gra podsuwa nowicjuszom strategie, dzięki którym będą mieli jakiekolwiek szanse w zmaganiach online.
To właśnie gra przez internet stanowi największe źródło radochy w Strive. Liczba trybów dla jednego gracza nie powala – mamy tutaj Versus (mogą się w nim także bawić dwie osoby siedzące przy jednym kompie), Arcade oraz tryb Survival. W sieci możemy natomiast grać w trybie pojedynczych spotkań, meczów rankingowych oraz szybkich walk. Lobby, w którym czekamy na przeciwnika, cechuje się dość nietypowym projektem – utrzymane w 8-bitowej stylistyce awatary spotykają się ze sobą w salonie gier arcade, a gdy znajdziemy rywala, ten pojawi się przy tej samej maszynie, co nasza postać.
Wygląda to uroczo, ale jest oparte na koszmarnie niedopracowanym systemie: poszukiwanie oponenta trwa wieki, a znalezienie osoby z listy znajomych do zabawy przez internet graniczy z cudem. Długie czasy oczekiwania na przeciwnika umila tryb treningowy, acz jeśli w określonym czasie nie uda się znaleźć gracza o podobnym poziomie zaawansowania (problemy z połączeniem zdarzają się na ten moment nagminnie), gra bezceremonialnie nas z niego wyrzuci. Plusem jest natomiast wprowadzenie rollbacku, czyli funkcji ograniczania lagu i korygowania wprowadzanych komend – dzięki niemu gdy już uda nam się wbić na mecz online, będzie on idealnie płynny.
Strive oddaje nam do dyspozycji 15 grywalnych postaci. Dwójka z nich to debiutanci: Nagoriyuki, samuraj-wampir, który wysysa krew swoich przeciwników, by zasilać ataki specjalne, oraz specjalna agentka Giovanna. Ten pierwszy to powolny i dość trudny w manewrowaniu „czołg” o dużym zasięgu. Po wypełnieniu specjalnego paska, aktywuje on tryb Blood Rage, zwiększający obrażenia, ale jednocześnie powodujący powolną utratę zdrowia; do jego przerwania niezbędny jest potężny atak specjalny.
Giovanna (i jej nieodłączny towarzysz, wilczy duch Rei) to jego zupełne przeciwieństwo – skuteczna gra agentką polega na natychmiastowym „wejściu” na przeciwnika i zasypywaniu go setkami szybkich ciosów tak, aby nie dać mu możliwości odpowiedzi. Wśród grywalnych bohaterów nie uświadczymy wielu kultowych postaci, na przykład Dizzy, Baiken czy Venoma, ale dodatkowi wojownicy na pewno pojawią się w zawartości DLC.
Pod względem mechaniki Strive dodaje kilka nowości. Jedną z nich jest Wall-Break, czyli rozbijanie ściany areny. Pozwala to uniknąć sytuacji, w której jeden z graczy zapędzi drugiego w kozi róg i uniemożliwi mu jakikolwiek ruch w przód lub w tył: jeśli sprawimy delikwentowi manto, przyszpilając go tym samym do ściany, kolejne ataki mają szansę rozbić mur, uwalniając oponenta i kończąc kombo. Zmodyfikowany został także system Roman Cancel, a mechanika Instant Kill w ogóle nie trafiła do nowej odsłony.
Strive zachowuje łączący trójwymiarowe modele i klasyczną animację styl graficzny, tradycyjnie uzupełniony rockowym, bardzo udanym soundtrackiem. Projekty postaci prezentują się fantastycznie, zaś opatrzone odpowiednio dramatycznymi odgłosami i efektami specjalnymi ciosy tworzą niepowtarzalny klimat, wciągający na długie godziny.
Najnowsza część Guilty Gear jest pełna niespodzianek; mimo uproszczenia niektórych mechanik, weterani powinni bawić się przy niej równie dobrze, co osoby, które dotychczas nie grały w żaden tytuł z serii.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Obok zupełnie innego, a wiecznie żywego Tekkena 7, to obecnie najlepszy wybór dla fanów gatunku.
Plusy
Rozbudowany samouczek dla początkujących. Nowe mechaniki zmuszają do opracowania nowych taktyk. Wciągające walki online. Genialna oprawa audiowizualna.
Minusy
Nieudany system wyszukiwania przeciwników w trybach online. Tylko 15 postaci w wersji podstawowej.