Przed premierą wersji reżyserskiej Death Stranding w mediach było głośno głównie o tym, że sam Hideo Kojima nie uznaje jej za wersję reżyserską. Mianem „director’s cut” nazywane są wersje filmów, które zawierają materiały wycięte na potrzeby kinowych edycji. W przypadku gry od Kojima Productions od początku mieliśmy do czynienia z kompletną historią i wszystkimi mechanizmami rozgrywki, zaś nowa wersja po prostu dodaje trochę zawartości i podbija grafikę do poziomu godnego PlayStation 5. Sprawdźmy, czy te zmiany są warte uruchomienia wersji reżyserskiej.
Death Stranding to historia Sama Portera Bridgesa, kuriera dostarczającego przesyłki na terytorium dawnych Stanów Zjednoczonych, spustoszonych przez zjawisko znane jako Wdarcie Śmierci. To jedna z najniebezpieczniejszych fuch, jakie istnieją na świecie – na osoby, które zapuszczą się poza bezpieczne granice miast, czyhają uwięzione dusze zmarłych, niewidoczne i potwornie groźne. Podczas samotnych wędrówek, jedynym towarzyszem Sama jest ŁD, nienarodzone dziecko, które potrafi wyczuwać obecność groźnych istot.
Director’s Cut niewiele zmienia pod względem fabularnym – nie znajdziemy tu nowych przerywników filmowych czy alternatywnych zakończeń, a nieliczne, stworzone na potrzeby PS5 zadania, mogą być rozegrane właściwie w dowolnym momencie zabawy. Spora część usprawnień skupia się zamiast tego na wygodzie gracza. Niektóre z nich widoczne są już w momencie rozpoczęcia rozgrywki; przykładowo, poprawione zostało mapowanie trasy, ułatwiające dotarcie do celu bez obicia pakunków, a na graczy czeka nowy, stabilny egzoszkielet.
Wersja reżyserska dodaje także sporo nowego ekwipunku: robota, który poniesie za nas część paczek, ograniczając tym samym ryzyko ich uszkodzenia, buty zmniejszające obrażenia od upadku z wysokości czy też katapultę do przerzucania ciężkich ładunków (spokojnie, są one dobrze zabezpieczone). Do dyspozycji otrzymujemy opcje kosmetyczne, umożliwiające na przykład pokolorowanie kapsuły z ŁD na różne wesołe kolorki – niby drobiazg, ale sympatyczny.
Kojima nie byłby sobą, gdyby do gry nie trafiło kilka, hmm, niestandardowych elementów. Oto w sercu postapokaliptycznej Ameryki będziemy mogli wybudować tor wyścigowy, na którym pościgamy się różnymi pojazdami, w tym nowiutkim roadsterem; odważni mogą wykorzystać go jako auto dostawcze. Wśród nowych wyzwań znalazła się także strzelnica, pozwalająca pobawić się wszystkimi dostępnymi w grze rodzajami broni. Obydwie minigry zostały wyposażone w element rywalizacji – w trybie rankingowym porównamy swoje wyniki z innymi graczami.
Dodatki te możemy sprawdzić także po uruchomieniu stanu gry z PS4, chociaż transfer zapisów okazał się niewygodny: gracz musi dokonać jego manualnego eksportu z wersji PS4, odinstalować ją, po czym zainstalować Director’s Cut.
Rewolucją okazało się także samo przejście na PlayStation 5. Pad DualSense kompletnie zmienia sposób, w jaki sterujemy ruchami Sama. Im więcej przesyłek niesiemy, tym mniej responsywne stają się adaptacyjne triggery i mocniejszy opór stawiają przy wciśnięciu, utrudniając tym samym złapanie równowagi. Haptyczne wibracje przekazują do naszych dłoni rodzaj podłoża, po jakim się poruszamy, a gdy zeskoczymy z dużej wysokości lub upadniemy, potrąceni przez wroga, uraczą nas naprawdę mocnym uderzeniem. Integracja z kontrolerem została dopracowana tak dokładnie, że pod palcami wyczuwamy nawet najdrobniejsze gesty bohatera – rzadko który tytuł tak dobrze wykorzystuje możliwości DualSense.
Nowa generacja konsol pozwoliła także na podkręcenie grafiki. Death Stranding wyglądało pięknie już na PS4, ale dopiero teraz, w natywnym 4K i HDR, zrujnowane tereny Stanów Zjednoczonych prezentują się tak perfekcyjnie i klimatycznie. Dla chętnych dostępny jest także tryb szerokoekranowy 21:9, pozwalający objąć wzrokiem dodatkową przestrzeń; w połączeniu z dobrym telewizorem daje to niesamowicie wciągające wrażenie. Gra wykorzystuje także trójwymiarowy silnik audio od Sony. Co prawda wymaga on kompatybilnych słuchawek, ale jeśli takowe posiadamy, warto je założyć – otaczające Sama odgłosy sprawiają, że świat Death Stranding wydaje się po prostu żywszy.
„Symulator kuriera” w wersji reżyserskiej to właściwie ta sama gra, którą ogrywaliśmy dwa lata temu. Dla osób, które nie miały dotychczas okazji na wybranie się w podróż po amerykańskich bezdrożach, to pozycja obowiązkowa, ale weterani zapewne nie odpuszczą sobie włączenia jej do swojej kolekcji.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Death Stranding: Director’s Cut stała się nieco bardziej przystępna dla nowych graczy, ale bawi i zadziwia tak samo jak na PS4.
Plusy
Nowe zadania, przedmioty i minigry. Fantastyczna integracja z DualSense i 3D Audio. Oprawa graficzna w 4K po prostu powala.
Minusy
Linia fabularna dodatku jest bardzo krótka. Niewygodne przenoszenie zapisanych stanów gry z PS4.