Wbrew powszechnym opiniom uważają, że na kulturze można zarabiać – Ida Rolek i Piotr Zagdański, dwójka znajomych, która postanowiła zawalczyć o „książkowych” internautów.
Złośliwi twierdzą, że Wasz serwis powstał
na fali Web 2.0 i jak wszyscy rzuciliście
się, żeby na nim zarabiać.
Serwis faktycznie powstał na fali Web 2.0. Pomysł
chodził mi po głowie od połowy 2006 r., realizację
rozpoczęliśmy w styczniu 2007 r., czyli
w okresie nieustannego wzrostu zainteresowania
tym trendem. Staraliśmy się podglądać lepszych,
takich jak last.fm czy vox.com, i korzystać z ich
doświadczeń, a także od samego początku udzielać
w \”branżowej\” wymianie zdań (spotkania: Innowatorium,
Bootstrap, Barcamp, grupa dyskusyjna
net-talk). Jesteśmy z tych wpływów zadowoleni
i mamy nadzieję, że widać je w serwisie.
Nie mogę się jednak zgodzić z drugą częścią
pytania. Przede wszystkim – nie uważam, aby
\”wszyscy\” rzucili się, żeby zarabiać na Web 2.0.
Jest wiele inicjatyw, których powstanie jest efektem
pasji i ciekawości twórców. Nie zaprzeczam,
że dobrze jest, gdy serwis może sam opłacić
swój hosting i domenę; świetnie, jeśli przyniesie
właścicielowi fortunę i poważanie ;-), ale nie są
to priorytety. Ważne, by projekt dawał satysfakcję
twórcom, a także radość użytkownikom. Tym
kierujemy się przy rozwijaniu NaKanapie.pl.
NaKanapie.pl. Skąd w ogóle taka nazwa?
Niektórzy mogą pamiętać, że początkowo projekt
był przedstawiany jako odia.pl( wydawało się
krótkie i łatwe do zapamiętania). Spotkaliśmy
się jednak z opiniami, że \”to nic nie znaczy\”,
a do tego \”kojarzy się z odium\”, zaczęliśmy więc
szukać nazwy, która będzie miała jakieś konkretne
znaczenie. Czytanie, książki, kultura, muzyka…
Gdzie to robimy? Raczej w domowym zaciszu…,
na przykład… na kanapie :-).
Wnioskuję, że profil serwisu nie jest przypadkowy
i sami dużo czytacie.
Zdecydowanie tak, w każdej wolnej chwili. Choć
trudno nie zauważyć, że gdy jest naprawdę dużo
do zrobienia, zdarzają się dłuższe przerwy w czytaniu.
Ale nawet wtedy pozostaje czytanie
w tramwaju czy w pociągu. Piotr narzeka, że ostatnio
z ciekawych lektur została mu dokumentacja
techniczna.
O co chodzi w Waszym serwisie?
Chcemy dać kulturalnym internautom miejsce
przyjazne ich zainteresowaniom, wspierające ich
samorozwój, pozwalające na dzielenie się swoimi
myślami i poznawanie innych, o podobnych
lub przeciwnych gustach. Jednocześnie dążymy
do zgromadzenia w jednym miejscu różnorakich
informacji na temat książek (z czasem także filmów
i muzyki): hasłowych opisów, recenzji, komentarzy,
ocen, odniesień.
Czym różnicie się od znanego serwisu Bibionetka.pl, który też jest serwisem, gdzie
użytkownicy rekomendują innym książki.
Biblionetka.pl przetarła szlak, pokazując że są
w polskim internecie osoby czytające i zainteresowane
książkami, i za to ją bardzo podziwiamy.
Jednocześnie wydaje nam się, że jest zdecydowanie
zbyt statyczna w osiągniętej formie. Nie rozwija
funkcjonalności, nie stara się docierać do szerszych
kręgów użytkowników, nie jest innowacyjna.
Chcielibyśmy pójść nieco inną ścieżką: postawić
na ciągłe doskonalenie, wsłuchiwanie się
w trendy i preferencje, współpracować z jak największą
ilością podmiotów (księgarnie, serwisy
tematyczne, porównywarki), ciągle poszerzać katalog
– także o filmy i muzykę.
Ile osób pracuje nad serwisem?
Na początku byliśmy we dwoje: Piotr Zagdański,
programista odpowiadający m.in. za najważniejsze
wybory dotyczące technologii i dużą część
back-endową, i ja, Ida Rolek, programistka odpowiadająca
za część back-endu i pełen frontend
(a także część layoutu).
Na pierwszym Innowatorium spotkaliśmy Artura
Kurasińskiego, który zaczął z nami współpracę,
dbając o znajdowanie partnerów i nawiązywanie
z nimi współpracy, a także PR. Z Arturem
rozstaliśmy się niedawno.
Dlaczego się rozstaliście?
Okazało się, że nie mogliśmy się porozumieć co
do przyszłości i sposobu realizacji projektu. Powstały
na tyle duże rozbieżności, że nie mogliśmy
dłużej ciągnąć czegoś, co się nie sprawdzało.
O co właściwie chodzi z systemem punktowym
w serwisie?
Nie każda wygenerowana przez użytkowników
treść ma dla nas takie samo znaczenie – komentarz
związany z tematem i rozwinięty merytorycznie
jest bardziej przydatny innym kanapowiczom
niż \”fajna książka\” albo \”eee…\”. Chcąc prezentować
przede wszystkim wartościowe dane, musieliśmy
zaplanować pewne mechanizmy, które będą
wspierać weryfikację zawartości serwisu.
System punktowy jest podstawą wielu z nich.
Aktualnie przydzielamy punkty jedynie za aktywność (za książki dodane do kolekcji, komentarze
i słowa kluczowe), lecz docelowo powinna na to
wpływać także jakość.
Na przykład?
Użytkownicy o dużej liczbie punktów mają być
postrzegani jako tzw. liderzy opinii. Jeśli stworzona
przez użytkownika kolekcja, napisana recenzja
lub komentarz zostaną wysoko ocenione
przez innych, to otrzyma on dodatkowe punkty;
jeśli jego komentarz zostanie zakwalifikowany
do usunięcia, punkty zostaną odjęte. Od liczby
punktów będzie zależał dostęp do pewnych funkcjonalności,
m.in. dodawania książek i edycji jej
podstawowych danych (autor, okładka, opis).
Zdeterminuje to także domyślną ocenę aktywności
kanapowicza: jeśli osoba ma dużo punktów,
to jej komentarze już przy dodaniu otrzymają
notę wyższą niż przeciętnie.
Na podobnej zasadzie działa znany serwis
FilmWeb.pl. Za otrzymane punkty można
uzyskać nagrody. Czy u Was też są jakieś
upominki?
Za wcześnie, by o tym mówić, ale z pewnością
wymyślimy coś przyjemnego dla naszych kanapowiczów.
Myślimy między innymi o wynegocjowaniu
zniżek na kupno książek.
Jak wygląda moderacja treści, które dodają
użytkownicy?
Serwis społecznościowy z założenia nie ogranicza
użytkowników. Ma to pewnie plusy i minusy. Z jednej
strony dajemy użytkownikom nieograniczoną
możliwość dodawania komentarzy, recenzji i słów
kluczowych. Chcemy jednak jak najszybciej uruchomić
także mechanizmy, dzięki którym społeczność
będzie mogła moderować dodawane treści.
W Waszym serwisie główną siłą napędową
są komentarze dodawane przez użytkowników. Czy zamierzacie je jakoś
w przyszłości wykorzystać?
Nie rozważaliśmy tej kwestii.
Zauważyłam, że jeszcze wiele rzeczy nie
działa. Nie lepiej było poczekać i wszystko
poprawić?
Użytkownik często zwróci uwagę na to, co nie
działa lub działa nieprawidłowo czy też jakiej
funkcjonalności mu brakuje. My nie zawsze to
zauważamy, widzimy natomiast w każdym miejscu
wiele niezrealizowanych pomysłów, ulepszeń,
rozwinięć. Gdybyśmy chcieli czekać do momentu
naszej pełnej satysfakcji i możliwości powiedzenia:
\”TAK, to jest stuprocentowo działający
serwis, z którego jesteśmy dumni\”, to zajęłoby
to jeszcze rok lub dwa. Cały czas walczylibyśmy
z narastającą frustracją i zmęczeniem, bo nawet
najukochańszy projekt, wysysając przez kilka lat
wszystkie wolne chwile, staje się zmorą.
Musieliśmy myśleć także o potencjalnej konkurencji,
która mogła i może pojawić się w każdej
chwili. Za dwa lata polski internet mógłby
być pełen witryn skierowanych do \”kulturalnego
internauty\”. Staraliśmy się znaleźć kompromis
czasowy pomiędzy terminem perfekcjonisty
a terminem pragmatyka. W efekcie wystartowaliśmy
28 sierpnia 2007 roku.
W jakiej technologii został stworzony serwis?
Czy pracuje on na modnych ostatnio
Ruby On Rails lub pythonowym Django?
A może skorzystaliście z jakiegoś autorskiego
rozwiązania?
Serwis działa w oparciu o technologię Java (JSP),
którą znamy dość dobrze. Nie chcieliśmy ryzykować
potencjalnych komplikacji wynikających
z wybrania któregoś z \”modnych ostatnio\” rozwiązań.
Takie rozwiązania często nagle przestają
być rozwijane lub wspierane.
Czy na wysokiej kulturze (czytelnictwo)
można zarobić?
Oczywiście! Zarabiają na niej wydawcy (przychody
w 2006 roku szacowane są na 2,36 mld zł),
zarabiają księgarnie internetowe (przychody
Merlin.pl w 2006 to ok. 65 mln zł) i stacjonarne,
a także takie kluby jak Świat Książki. Są oczywiście
branże dużo bardziej dochodowe, ale wysoka
kultura nie jest synonimem strat.
No właśnie…, jak właściwie macie zamiar
zarabiać?
Możemy znaleźć inwestora, który oczekiwałby od
nas czegoś więcej w zakresie promocji, ale nie byłby
księgarnią. Zależy nam na utrzymaniu niezależności
– nie chcemy stać się po prostu fermą klientów
dla któregoś ze sklepów. Poza funduszami inwestora
serwis zarabiałby na prowizji od sprzedaży
przekierowanej do którejś z kilku partnerskich
księgarni (dążymy, by użytkownik miał przy każdej
książce wybór dwóch lub trzech sklepów).
Najmniej komfortowo będzie, jeśli nie znajdziemy
inwestora. Nie da nam to szansy na poświęcenie
całego swojego czasu projektowi, lecz
można mieć nadzieję, że ze wspomnianych prowizji
serwis zapewni sam sobie byt, czyli opłaci
domeny i odpowiednią infrastrukturę. Staramy się na razie nie rozważać mniej lub
bardziej kontekstowych reklam, uważając je za
pewną ostateczność.
Wyczuwam sceptyczne podejście do reklam.
Jesteśmy zdecydowanie przeciwni agresywnej
reklamie. Uważamy, że latające okienka albo duże
banery będą odstraszać użytkowników i im
przeszkadzać (nas odstraszają), a AdSense na takiej
stronie jak nasza dawałoby groszowe przychody,
zajmując cenne miejsce.
Rozważamy działania bardzo kontekstowe, jak
np. promocja nowości wydawniczych z danego
działu kierowana do osób zainteresowanych ich
tematem. Ale do tego musimy dorobić się kilku
silnych partnerów. Prawdopodobnie wprowadzimy
jakąś reklamę, jednak na pewno nie będą to
pełnoekranowe flashe w stylu tych spotykanych
na dużych portalach. W serwisie nie pojawi się
nic, co przeszkadza w jego użytkowaniu.
Czy inwestor w dzisiejszych czasach jest
niezbędnym elementem biznesu?
Nie można powiedzieć, że jest niezbędny, ale inwestor
z miejsca zwiększa skalę projektu. Można
samemu mieć ciastko, albo podzielić się z kimś
tortem. Zamiast od zera mozolnie budować serwis
i stopniowo zdobywać rynek, można od razu
zacząć realizować większe plany, co jest atrakcyjne
nawet mimo rezygnacji z części udziałów. Inwestor
mierzy siły na zamiary, a nie odwrotnie –
patrzy na projekt w kontekście paroletnim i jest
w stanie ponieść wysokie koszty na początku,
jeśli opłaci się to w przyszłości.
Ilu w tej chwili macie użytkowników? Ile
dziennie rejestruje się nowych?
Dzienny przyrost jest bardzo różny – od 70 do 4.
Aktualnie użytkowników jest nieco ponad 3000.
W serwisie jest mnóstwo książek. Skąd
pobieracie te informacje?
Z baz partnerów i Biblioteki Narodowej.
Był jakiś problem z uzyskaniem takich danych?
Zawsze wydawało mi się, że księgarnie
niechętnie dzielą się zasobami,
a Biblioteka Narodowa to wielka, hermetyczna
instytucja.
Księgarnie z którymi teraz współpracujemy same
chętnie udostępniają takie dane w ramach programów
partnerskich. Jesteśmy dla nich idealną
platformą promocyjną. Biblioteka Narodowa to
niestety zupełnie inna historia. Staramy się obywać
bez nich, bo kontakty z nią przypominają
ustawianie się w kolejce po mięso w minionych
już czasach. To jest wielka, nieruchawa, zarośnięta
biurokracją instytucja. Koszmar.
Co sądzisz o e-bookach? I czy są one
w Waszej bazie?
E-booki są niekiedy dużo lepszym rozwiązaniem,
niż tradycyjne książki. Sprawdzają się np. w wąskich
niszach tematycznych. Nie ukrywam jednak,
że staram się z nich nie korzystać, gdyż bardzo
nie lubię czytać z monitora. Dopóki mogę znaleźć
papierową publikację poruszającą interesujące
mnie zagadnienie, nie sięgam po e-booka.
Prawdopodobnie nie mamy w bazie e-booków,
gdyż nie znajdują się ani w bazach partnerów, ani
w bazie Biblioteki Narodowej (powstającej w oparciu
o przesłane egzemplarze obowiązkowe).
Plany na przyszłość?
Poprawić błędy, zwiększyć usability i doszlifować
część \”książkową\”. Wprowadzić większość pomysłów,
jakie wręcz same się wyrywają. To w najbliższym
czasie. Później jak najszybciej uruchomić filmy,
a potem muzykę. Równocześnie szukać inwestora
i partnerów… i mieć nadzieję, że będzie dobrze.