Jeśli masz już dość kolejnych takich samych startupów, mamy dobrą wiadomość. W alternatywny sposób mogą zarobić zarówno programiści, jak i projektanci. Wystarczy przenieść się do świata serwisów społecznościowych lub komórek.
Głośne premiery nowych serwisów, które odniosły sukces w ubiegłym roku, można wymienić w ciągu kilku sekund. Takich, które przynoszą lub kiedykolwiek przyniosą zyski, jest jeszcze mniej. Na AdTaily i Demotywatory.pl przypadają dziesiątki nieudanych {link_wew 4395}serwisów społecznościowych{/link_wew} i zmodyfikowanych wersji znanych od lat pomysłów. Nie ma co ukrywać, że część ze startupów jest robiona głównie z myślą o uzyskaniu wysokich dotacji.
Można inaczej
Tuż obok serwisów społecznościowych i vortali powstają jednak mniejsze projekty, które w ciągu dni lub tygodni zdobywają tysiące użytkowników, a ich twórcy co miesiąc cieszą się kolejnymi tysiącami dolarów na swoich kontach.
Czy udało nam się znaleźć żyłę złota i idealny przepis na startup? Niezupełnie. Część twórców, zamiast walczyć na mocno konkurencyjnym rynku, woli wkroczyć na nowe obszary takie jak gry online oraz aplikacje będące tylko częścią większej platformy. Zarobić można zarówno na grach i testach na {link_wew 5973}Facebooku{/link_wew} ,jak i aplikacjach na urządzenia mobilne.
Własna gra? Dlaczego nie?
Najlepszym przykładem jest Desktop Tower Defense (http://www.handdrawngames.com/). To wciągająca gra strategiczna napisana we Flashu, w którą każdy może pograć za darmo. Nie przeszkadza to jej autorowi w zarabianiu kilku tysięcy dolarów miesięcznie od trzech lat. Zarabia oczywiście na reklamach i umowach partnerskich z innymi firmami.
Gra została stworzona przez jedną osobę, co jest często spotykane w przypadku programów uruchamianych przez przeglądarkę. W przypadku klasycznych gier, instalowanych na komputerach użytkowników, jest to praktycznie niespotykane – w ich produkcji biorą udział całe zespoły osób, a budżet często jest porównywalny z produkcjami filmowymi. Z drugiej strony aplikacje flashowe nie przyniosą milionów dolarów zysków, ale tysiące lub dziesiątki tysięcy już tak.
Szybka i skuteczna promocja
Nie można zapomnieć również o fenomenie Facebooka. Serwis zdobył już ok. 350 milionów użytkowników z całego świata, a możliwość promocji jaką ze sobą niesie, jest niesamowita. Wystarczy zainteresować tematem kilka osób, a jeśli się im spodoba, szybko dowiedzą się o tym ich znajomi. Facebook jest skonstruowany tak, że podsuwa ludziom informacje, które zainteresowały ich znajomych. Ci przekażą informacje swoim znajomym i tak dalej. Zainteresowanie kilkunastu tysięcy osób danym tematem wymaga co prawda przygotowania czegoś interesującego, ale dalej promocja „kręci się” sama.
Facebook jest coraz częściej wykorzystywany przez marketingowców poważnych firm, ale niskie koszty promocji czynią go dobrym i tanim narzędziem również dla początkujących. Promować możemy zarówno strony produktów, jak i same aplikacje działające we współpracy z Facebookiem z wykorzystaniem jego API.
Czas na zmianę platformy?
Dlaczego nie pójść dalej i nie połączyć atrakcyjności gier z łatwością promocji na Facebooku? W Tower Defense w wersji społecznościowej grają tysiące osób. Zaletą jest to, że że walka o najlepszy wynik odbywa się między znajomymi, którym możemy pomóc lub przeszkodzić. Ta wersja ma jeszcze jedną zaletę. Sama gra jest całkowicie darmowa, ale jeśli chcemy przyspieszyć rozgrywkę, możemy wymienić realne dolary na wirtualne monety.
Sukcesy dużych serwisów i gier przygotowanych przez większe zespoły pokazują, że gracze mogą zapłacić spore kwoty za wirtualne przedmioty albo opcje przyśpieszające rozgrywkę i dające przewagę nad konkurentami.
Tak samo jest na Facebooku. Nawet jeśli za grę płaci mały odsetek graczy, to i tak są oni w stanie przynieść duży dochód. Powód jest prosty – największe facebookowe gry mają po kilkadziesiąt milionów użytkowników, podczas gdy np. w World of Warcraft gra kilkanaście milionów osób. Działa tu właśnie efekt współzawodnictwa z prawdziwymi znajomymi i wzajemne polecanie aplikacji kolejnym użytkownikom.
Dobre, bo tanie?
W takich aplikacjach i minigrach najlepsze jest to, że nie wymagają olbrzymich nakładów finansowych. Pojawiają się więc firmy, które za platformę nie wybierają komputerów z Windowsem albo konsoli PlayStation, ale właśnie przeglądarkę z uruchomionym Facebookiem. Przykładem jest Zynga, która wydała gry takie jak FarmVille (80 milionów użytkowników) czy facebookową wersję pokera Texas HoldEm (29 milionów graczy).
Firma wydała jeszcze kilkadziesiąt tytułów, ale nie zdobyły one aż tak dużej popularności. Stosunkowo niski koszt wdrożenia kolejnego tytułu pozwala produkować je masowo, a najbardziej udane aplikacje finansują te, które się nie spodobały.
A może komórki?
Podobnie wygląda tworzenie aplikacji na smartfony – często są to proste aplikacje, sprzedawane w niskich cenach (maksymalnie kilka dolarów). Swoje sklepy z aplikacjami mają wszystkie główne platformy (iPhone, Android, BlackBerry, Windows Mobile). Twórcami są zarówno indywidualni programiści jak i firmy.
Projektanci mogą natomiast zająć się tworzeniem kompozycji (tzw. skórek lub tematów) do telefonów. Tysiące osób są gotowe zapłacić za nie nawet po kila dolarów. Wbrew pozorom stworzenie własnej kompozycji wymaga sporo pracy jak testy na kilku modelach telefonów przez wielu użytkowników. Nie brakuje jednak grup projektantów specjalizujących się w kompozycjach. Jedną z nich jest HedoneDesign, która tworzy tematy do telefonów BlackBerry. Część z nich jest darmowa, ale większość kosztuje ok. 20 złotych.
Co dalej?
Ostatnim krzykiem mody są tablety, z iPadem na czele. Większość z nich będzie posiadała sklepy z aplikacjami. Według prognoz ceny aplikacji będą wyższe niż w przypadku telefonów i mogą się wahać w okolicach 10- 20 dolarów. Oczywiście aplikacje te będą bardziej złożone niż w przypadku telefonów, co wymaga większego nakładu pracy.
Jak widać, w sieci jest jeszcze kilka miejsc, w których konkurencja nie jest zbyt duża. Ponadto producenci oprogramowania coraz częściej będą udostępniać własne sklepy z aplikacjami, które przecież nie piszą się same. Może warto zainteresować się jedną z platform? Te przedstawione w artykule są jedynie przykładem na alternatywne podejście do sprzedaży oprogramowania. Nisz jest z pewnością znacznie więcej.