Rok 2010 pokazał, że Internet jest znacznie bardziej powiązany ze światem realnym niż może się wydawać. Co o tym przesądziło?
Jak co roku przygotowaliśmy dla Was podsumowanie najważniejszych wydarzeń z ostatnich 12 miesięcy. Przyjrzyjmy się wspólnie jakie technologie i urządzenia oraz jacy ludzie mogli spowodować największe zmiany w Internecie i coraz mocniej rozrastających się okolicach.
Gadżety: iPad
Wśród pojawiających się w tym roku gadżetów furorę zrobiło kilka. Cały czas słyszeliśmy o technologiach 3D wchodzących na wszystkie możliwe ekrany – od kina po ramki do zdjęć (wykonanych aparatem 3D). Gracze z całego świata spędzają koniec roku skacząc przed telewizorami dzięki Kinectowi, dodatkowi do Xboksa, który rozpoznaje nasze ruchy i nie wymaga sterowania za pomocą pada.
Jednak bez wątpienia najważniejszym urządzeniem elektronicznym 2010 roku jest {link_wew 6762}iPad{/link_wew}. Mimo że sprzedał się gorzej niż wiele telefonów czy laptopów, to może zmienić podejście do treści tak, jak iPod zmienił podejście do muzyki z sieci.
Wydawcy dostali narzędzie, które ma przekonać użytkowników, że zamiast za darmo odwiedzać strony internetowe, powinni kupić dedykowane aplikacje do otwarcia każdej gazety czy witryny. Korzystanie z tabletu to inny sposób angażowania się w treści, a więc również brak przekonania, że wszystko w Internecie jest za darmo. Z tego powodu znaczna część wydawców widzi w iPadzie ratunek dla prasy.
Warto przy tym dodać, że iPad nie jet pierwszym tabletem jaki pojawił się na rynku, ale w 2010 był najlepiej sprzedającym się urządzeniem tego typu – miał aż 85% z 15 milionów urządzeń, które pojawiły się na rynku. W kolejnych latach jego udział będzie spadać, m.in. przez zapowiedzianą na 2011 rok premierę konkurencyjnego PlayBooka od producenta BlackBerry oraz przez tańsze odpowiedniki wyposażone w Androida.
Systemy operacyjne: Android
…bo właśnie Android okazał się hitem 2010 roku w kategorii systemów operacyjnych. Na rynku komputerów stacjonarnych i laptopów nie pojawiły się żadne istotne zmiany. Za to rozwijany przez Google i instalowany na urządzeniach wielu firm Android szybko zdobywa rynek smartfonów i już w pierwszym kwartale 2010 roku, po sześciu miesiącach na rynku, pokonuje Apple iOS. Po pół roku, po trzecim kwartale, strąca z pierwszego miejsca na podium BlackBerry OS. W międzyczasie, po premierze iPhone’a 4, również Apple pokonuje RIM, ale nikt się tym specjalnie nie przejmuje.
Android okazuje się tak popularny, że może zaszkodzić nawet… systemowi {link_wew 7416}ChromeOS{/link_wew}, tworzonemu również przez Google. Android obok smartfonów zadomowił lub w najbliższym czasie zadomowi się na tabletach, w telewizorach, a także na prostych komputerach, gdzie do niedawna Google widziało ChromeOS.
Nasze {link_wew 6460}przewidywania z ubiegłego roku{/link_wew} okazały się słuszne. Google Chrome rzeczywiście intensywnie się rozwija (chociaż na razie bez Chrome OS). AdTaily zostało wykupione przez Agorę, co pokazuje, że małe reklamy na wielu stronach są potrzebne. Facebook nie tylko wszedł do Polski, ale przerósł najśmielsze oczekiwania co do liczby użytkowników. Windows 7 został przyjęty znacznie cieplej niż Vista i ma szansę zdobyć sympatię użytkowników. E-papier zadomowił się na rynku: własne czytniki wydały Empik i Kolporter, a i Kindle nie jest rzadkim widokiem. Nie trafiliśmy tylko z jednym: piraci z The Pirate Bay zostali praktycznie zatopieni. Komu przyszłoby do głowy, że zamiast ściągać filmy z sieci, będziemy je oglądać w przeglądarce?
Społeczności: Facebook
Rok temu uznaliśmy {link_wew 5973}Facebooka{/link_wew} za najważniejszą społeczność 2009 roku. W 2010 po prostu musimy zrobić to samo. Nie chodzi o kolejny wzrost – we wrześniu 2010 roku Facebook miał 8 milionów użytkowników (wrzesień 2009 – 2,4 miliona, wrzesień 2008 – 400 tysięcy) ani stworzenie realnej konkurencji dla NK (12 milionów użytkowników we wrześniu 2010, 11,7 we wrześniu 2009 i 8,3 we wrześniu 2008).
Facebookowi należą się brawa, gdyż jest na ustach wszystkich osób związanych z Internetem – od programistów aplikacji przez marketingowców po bloggerów. W 2010 premierę miał nawet film „The Social Network” przedstawiający historię Marka Zuckerberga, twórcy Facebooka.
Jesteśmy przekonani, że Facebook pojawi się we wszystkich innych rankingach i podsumowaniach roku. Wcale nie zdziwi nas, jeśli zajmie jednocześnie miejsca w kategoriach „najlepszy serwis” i „najgorsza społecznościówka”. My uznajemy go za najczęściej omawiany serwis.
Trendy: płatna treść
Wygląda na to, że niepostrzeżenie zaczęła się era płatnej treści. Największe wydawnictwa, również polskie, zarabiają już na płatnych artykułach. W ten sposób działa np.”Rzeczpospolita” (płatne archiwum oraz wersja na iPada), „Newsweek” (wersja na iPada za 60% ceny wersji drukowanej) czy „Puls Biznesu” sprzedający wydanie online w PDF-ach.
W 2010 roku najwięcej słychać jednak było o Rupercie Murdochu, który w lipcu ogłosił, że dostęp do internetowej wersji „The Wall Street Journal” (wsj.com) będzie płatny. Po otwarciu kilku artykułów dostaniemy tylko wersje skrócone. Za dostęp do pełnych wersji musimy zapłacić $1,99 tygodniowo, czyli prawie tyle samo co za wersję drukowaną ($2,29 tygodniowo). Mimo kiepskich początkowych wyników (na wykupienie abonamentu zdecydowało się jedynie 2% czytelników), Murdoch kontynuuje swój pomysł. Na model płatny przeszły już „Times” i „Sunday Times”, a koncern Murdocha nie chce na tym kończyć.
Szerokie wprowadzenie płatnej treści przez dużych wydawców przeszło bez echa, ale zyski z tego przedsięwzięcia pokażą kolejnym wydawcom czy taki model zarabiania ma przyszłość.
Technologie: HTML5
HTML4.01, XHTML, XHTML2… można się pogubić w tych technologiach. Już wiadomo, że przyszłość to {link_wew 7054}HTML5{/link_wew}, standard kontynuujący tradycję popularnego od kilkunastu lat HTML-a 4. W 2010 roku pierwsze duże serwisy, takie jak YouTube, zaczęły wyświetlać strony napisane w tym standardzie zwykłym internautom.
HTML5 obok interesujących rozwiązań technicznych ma olbrzymią zaletę: działa na urządzeniach mobilnych, które nie obsługują Flasha. W dodatku działa wystarczająco dobrze, żeby aplikacje wyglądały na równie bogate co napisane we {link_wew 7411}Flashu czy Silverlightcie{/link_wew}.
Ludzie: Julian Assegne
Redaktorowi naczelnemu i rzecznikowi prasowemu serwisu Wikileaks bez wątpienia należy się uznanie, ale niekoniecznie za opublikowanie tajnych dokumentów, co może przynieść więcej szkód niż korzyści.
Zawierucha jaka powstała po publikacji tysięcy dokumentów dotyczących dyplomatów z całego świata, pokazuje, że Internet nie jest wirtualną strukturą zupełnie oddzieloną od realnego świata. Za Assegnem został wysłany list gończy (w związku z oskarżeniami… o gwałt sprzed kilku miesięcy), strona była usuwana z kolejnych serwerów (min. Amazonu), a instytucje finansowe (PayPal, Mastercard, Visa i bank PostFinance) odmówiły przyjmowania wpłat na konta Wikileaks i zamroziły jej rachunki. Mało tego – z serwerów DNS usunięto zapisy pozwalające na tłumaczenie adresu Wikileaks na rozumiany przez maszyny adres IP serwera (46.59.1.2).
Historia Assegne’a pokazuje, że władze z realnego świata mogą mieć znacznie większy wpływ na działanie serwisów internetowych niż mogłoby się wydawać. Mogą również wpływać na prywatne firmy, aby działały na niekorzyść niepokornego serwisu.
Internauci nie pozostali dłużni: w odwecie zablokowali strony PayPala i banku PostFinance, po czym zaczęli rozpuszczać plotki o wycieku numerów kart MasterCard, co ma przyczynić się do blokowania kart przez nieświadomych użytkowników i realnych strat firmy – z zablokowanych kart nie dostanie prowizji od wykonywanych operacji. MasterCard oczywiście nie podał na ile skuteczne okazało się rozsiewanie plotek.
Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że nie jest to atak wymierzony w klientów MasterCard, ale w samą firmę. Wygląda na to, że w 2010 roku Internet „oficjalnie” stał się medium kontrolowanym przez biznes, a z kultury hackerskiej pozostało niewiele. Może czas przesiąść się na Freenet?