Internetową TV coraz częściej interesują się programiści, dowiedzmy się więc, kto jest tu największym graczem i jak zrobić, by przyszłość należała do nas.
Internetowa TV to termin, którym ostatnio zajęło się wiele rożnych serwisów, jednak pewne jest jedno: nowy sposób dostarczenia telewizji może być jednym z dużych wyzwań – i możliwości – dla projektantów i programistów pracujących w internecie.
Internetowa TV, IPTV, telewizja na zadanie – to terminy, z którymi ostatnio się spotykamy, jednak jeśli chcemy prowadzić w stawce, musimy dobrze zrozumieć czym się różnią i poznać ich zalety.
– Sadze, ze najważniejszą kwestią jest rozróżnienie między internetową TV i IPTV – mówi Richard Griffiths, dyrektor ds. technologii w firmie BT Vision. BT Vision uruchomiła ostatnio alternatywne usługi wobec Sky, które są usługą na żądanie, łączące szerokopasmowy dostęp wraz z dedykowaną przystawką set top box.
Internetowa TV to w skrócie strumień przesyłany bezpośrednio do naszego peceta poprzez otwartą sieć internetową – dodaje Richard. – Realizacja tego jest stosunkowo tania. Nadawanie możemy rozpocząć bardzo szybko. Natomiast IPTV, czyli to, czym jest telewizja BT Vision, dostarcza pełnej jakości obraz przeznaczony dla TV i przez cały czas wymaga kontroli kanału sieciowego do TV. To czyni internetową TV realistyczną propozycją dla wielu projektantów i programistów, podczas gdy IPTV wymaga naprawdę szerokopasmowego dostępu do internetu oraz mechanizmów gwarantujących uzyskanie deklarowanej szybkości połączenia z internetem.
Gdy uda nam się przezwyciężyć główną przeszkodę jakichkolwiek usług internetowej telewizji – znalezienie widowni – sprawy staną się prostsze. Cała technologia jest dostępna już od dłuższego czasu, jednak zawsze pozostaje kilka kwestii. Oczywistym przykładem jest łącze szerokopasmowe – przesyłanie wysokiej jakości plików wideo jest prostym sposobem na zapchanie szerokopasmowego łącza. Toteż prawie wszyscy pracujący w serwisach internetowej telewizji, które skupiają się bardziej na pobieraniu niż przesyłaniu strumieniowym, starają się, by w aplikacjach klienckich znalazły się narzędzia umożliwiające pobieranie peer-to-peer. Sky i BBC korzystają z systemu o nazwie Kontiki; Zudeo zbudowano wokół klienta Azureusa. Należy oczekiwać kontynuacji tego trendu.
Konsument ocenia rozrywkę
Oczywiście nikogo spoza branży nie interesują zagadnienia techniczne. Największym wyzwaniem dla jakiegokolwiek serwisu, który chce zdobyć rozgłos, jest pozyskanie treści. Poza uznanymi kanałami największym graczem jest obecnie Joost. – Podpisaliśmy szereg umów z dostawcami treści w rożnych kategoriach – mówi Dirk-Willem van Gulik z Joosta. – Przykładowo są to: Viacom, Indy Racing League, Endemol, Music Nation, Warner Music Group, IndieFlix oraz September Films.
Treść będzie się pojawiać na tym samym ekranie co YouTube, Rever i inne serwisy tego rodzaju, a to oznacza, ze będzie konkurować o te samą publiczność. I gdy owe serwisy raczej stawiają na klipy, Joost proponuje bardziej tradycyjny program. – Włącz go – mówi van Gulik – serfuj po kanałach i korzystaj ze spójnej, przez cały czas dostępnej i starannie dobranej rozrywki – emocji dostosowanych do twojego nastroju i stylu życia – godzina po godzinie.
Zważywszy na niemałą liczbę serwisów nie zaskakuje fakt, ze wybrały sobie specyficzne części rynku. Zdając sobie sprawę, ze siedzenie przy komputerze i oglądanie filmów nie jest zbyt wygodne, tradycyjne kanały, takie jak Sky, Discovery i Channel 4 dostosowały swoje treści przeznaczone do pobrania tak, ze można nadążyć za serialem, jeśli nie oglądaliśmy jakiegoś odcinka.
W całym tym szumie związanym z internetową telewizją, jedynie kilka programów miało w niej swoją premierę, w tym pilot The Amazing Screw-On Head oraz rozczarowujący pilot Nobody Watching, obecnie to internetowa sensacja (http://www.nobodyswatching.tv). W Wielkiej Brytanii dużą produkcją była ubiegłoroczna The IT Crowd, chociaż Channel 4 ma zamiar powtórzyć eksperyment. – Mamy zamiar zrobić trochę szumu wśród widowni telewizyjnych show – mówi Tracy Blacher, szef marketingu w C4. – Trudno jest zmierzyć wpływ czystych liczb na show. Jednak ten typ aktywności wymaga dobrze zdefiniowanego odbiorcy, co nie jest prosto zrobić w przypadku każdego show.
Z jednym zgadzają się wszyscy – obecnie IPTV to przede wszystkim usługa uzupełniająca, a nie zamiennik. Z pewnością Sky nie ma zamiaru przełączać swoich satelitarnych talerzy na Sky Broadband.
Podczas gdy tradycyjni nadawcy mają w planach wykorzystanie internetu do wspierania obecnych metod dostarczania programów telewizyjnych, Joost i jemu podobni korzystają z internetu do dostarczania programów w swoim stylu.
Joanna Drake Earl z Current TV jest jedną z tych osób, które uważają, ze internet nie tylko jest medium do dostarczania programów telewizyjnych, ale może być zwiastunem nastania zupełnie nowej ery telewizji.
Telewizja jest nadal pasywnym, jednokierunkowym doświadczeniem – mówi Earl. – Założyciele naszej firmy – Al Gore i Joel Hyatt – dostrzegli szanse przekształcenia TV w dwukierunkowy dialog, dając widzom więcej okazji do tworzenia telewizji, która chcieliby się dzielić.
Current TV w ostatnich latach rozwijała możliwość tworzenia treści przez użytkowników za pomocą czegoś, co nazwano VC2. Dostarczając strukturę w formie przypisania (http://www.current.tv/make) oraz narzędzi treningowych (http://www.current.tv/make/training) – idea jest taka, ze producenci będą zachęcani do dodawania nowych treści za pomocą gratyfikacji finansowych.
Treść Current TV jest dostępna bez opłat pod adresem http://www.current.tv i zgodnie z twierdzeniem Ala Gore\’a stacja powstała po to, by \”służyć demokratyzacji medium jakim jest telewizja i daniu głosu ludziom, by mogli dołączyć do globalnego dialogu\”.
Przyglądamy się oprogramowaniu
Jeśli chcemy oglądać telewizję online, to tym czymś, co zaspokoi nasze pragnienie będzie Democracy Player. Wraz z nim uzyskamy dostęp do wielu źródeł wideo online, jak też możemy z niego korzystać jak z odtwarzacza domowej biblioteki wideo – to taki iTunes dla wszystkich wideo. Pobrać go można pod adresem http://www.getdemocracy. com.
Najprostszym sposobem znalezienia treści wideo jest wpisanie terminu w wyszukiwarkę, wcześniej jednak warto przejrzeć takie strony jak Wikipedia, gdzie możemy znaleźć wykaz telewizyjnych show. Zacznijmy w: http://en.wikipedia.org/wiki/Category:Internet_television_series oraz http://en.wikipedia.org/wiki/Category:Video_podcasts.
Oczywiście, gdy przyjdzie czas na tworzenie własnej treści, będziemy potrzebować odpowiednich narzędzi. Profesjonalne wyposażenie obejmuje Final Cut Pro oraz Adobe Premier, jednak możemy rozpocząć taniej, wyposażeni w takie narzędzia jak Virtual Dub (http://virtualdub.org) oraz Audacity (http://audacity. sourceforge.net).
Stare ręce, nowe media
Demokratyzacja sprawiła, ze zaczęto spoglądać na internet jako na medium nadające się do publikowania treści telewizyjnych, i obecnie nawet ci związani ze złotymi latami telewizji korzystają z internetu. Nadawca Clive James przeprowadza wywiady, które są dostępne bez opłat na jego stronie i korzysta z internetu do dostarczania treści.
Wszystkie te programy nagrano za pomocą cyfrowej kamery w moim londyńskim mieszkaniu – mówi James. – Tak wiec koszty produkcji są bardzo niskie. Tego samego na szczęście nie da się powiedzieć o moich gościach, którzy nie wyobrażali sobie, ze w przebieralni nie ma koszyka z owocami, czy też tego, ze nie ma nawet samej przebieralni. Cate Blanchet zjawiła się bez wizyty u fryzjera, podobnie jak PJ O\’Rourke. Zaufali idei. Czy ta idea ma przyszłość? Nie wiem, ale z pewnością jest to o wiele spokojniejszy biznes, niż tradycyjna telewizja.
Jednak nawet James docenia kwestie kosztów, które trzeba zaangażować w tego rodzaju przedsięwzięcie: – Jedynym prawdziwym problemem – i to jest prawdopodobnie problem nie do przezwyciężenia – jest to, ze nikt nie wie jak sprawić, by przedsięwzięcia same za siebie płaciły – wyjaśnia James. – Wszystko to działa dzięki hojności ofiarodawców.
Wady
Pomimo obiecującej przyszłości, jaka rysuje się przed telewizja internetowa , nie sposób nie wspomnieć o ujemnych stronach tego przedsięwzięcia. Pierwszą jest DRM.
Zgodnie ze stanowiskiem wielu rzeczników, z którymi się kontaktowaliśmy, chociaż sami dostawcy treści nie preferują żadnej technologii DRM, w praktyce rządzi format Windows Media Microsoftu. To zła wiadomość dla użytkowników Linuksa i Macinthoshy, którzy nie mają możliwości odtwarzania tych plików. (Odwrotnie, integracja Windows Media Centem i jego rozszerzeń takich jak Xbox 360, otwiera dodatkowe możliwości.) To odnosi się także do mającego się pojawić serwisu BBC – iPlayer, choć BBC Trust poleciło osobom opracowującym serwis znalezienie sposobu rozwiązania tego problemu w rozsądnej perspektywie czasowej.
Ochrona tych plików, nawet tak zwanych plików do pobrania na własny użytek, jest niezwykle silna, zazwyczaj przywiązująca pobrany plik do konkretnego komputera i ograniczająca korzystanie z niego do jednego komputera dla jednego serwisu.
Cena sukcesu
Drugi problem jest natury technologicznej. Szerokość pasma jest rzadko problemem dla przeciętnego użytkownika, który przegląda strony, wysyła e-maile i pobiera duże pliki. Wideo zmienia ten stan rzeczy. Wystarczy pobierać wybraną treść i już możemy zablokować sobie źródło. Dodanie opcji uploadu (jeśli jesteśmy twórcami treści) za pośrednictwem narzędzi P2P i już mamy złą wiadomość dla każdego z ograniczonym planem taryfowym.
Aby odnieść sukces, każda szanująca się firma zajmująca asie internetową telewizją będzie musiała znaleźć równowagę miedzy tymi technologicznymi kwestiami, dbaniem o zadowolenie dostawców treści oraz płacić rachunki. Jednak, jeśli uda nam się z tym wszystkim poradzić, znajdziemy się w awangardzie nowej ery telewizji.
Przygotowujemy własna stację. Jak szturmem zdobyć rynek?
Odkąd pojawił się internet, jedna reguła wydaje się niezmienna: im bardziej jesteśmy popularni, tym szybciej rosną koszty naszego pasma. W praktyce mamy kilka czynników, które trzeba uwzględnić: cel naszego filmu, to jak (jeśli w ogóle) planujemy na nim zarabiać, widownia, którą chcemy przyciągnąć, a także, co stanie się, jeśli serwis na którym będziemy przechowywać film zniknie.
Obecnie największymi serwisami są YouTube, Revver i Stage 6. Oczywiście jest ich dużo więcej, ale to powyższe wyznaczają standardy. YouTube oferuje darmową przestrzeń, ale bardzo niską jakość wideo i bardzo rygorystyczne limity wolnej przestrzeni. Nie zarabiamy na reklamach, ale mamy za darmo przestrzeń na dysku i dostęp do najszerszego rynku. Revver oferuje prowizję za pośrednictwem swojego programu podziału zysków i korzysta z niego coraz więcej serwisów zajmujących się viralami w rodzaju Ask a Ninja czy ScrewAttack.
Nie można już chyba prościej znaleźć wideo, niż w serwisie takim jak YouTube, jednak to może nie mieć znaczenia, jeśli przekierowujemy użytkowników do strony z filmem, zamiast mieć nadzieję, że go sami będą szukać niczym igły w tym stogu siana.
Stage 6 jest niewielkim serwisem, oferującym jednak duże korzyści: rozdzielczość HD dla naszego wideo, dużo większe limity miejsca na dysku, a także możliwość pobierania opłat za oglądanie naszego widea. Pułapka tkwi w tym, że o ile większość serwisów wideo korzysta z wideo we flashu, nasi widzowie będą musieli pobrać odtwarzacz sieciowych DivX-ów, by cokolwiek zobaczyć.
Jakiegokolwiek dokonamy wyboru, bez czytania licencji nie będzie to dla nas opcja. Musimy dowiedzieć się, jakie prawa będzie rościć sobie firma do naszego materiału – zazwyczaj jest to prawo do korzystania i kopiowania dla celów marketingowych.
– Jeśli chcemy być sławni – mówi Struan Robertson z OUT-LAW – radzę, by podać naszą nazwę w klipie lub też w informacjach towarzyszących nagraniu, gdyż prawo autorskie chroni autora, który jest wymieniony. Pomyślmy dwa razy, zanim nazwiemy się jedynie \”monkeyboy88\”.