Kilka miesięcy temu pojawił się w polskim internecie nowy pomysł na pomnażanie kapitału. Serwisy społecznościowe polegające na wzajemnym udzielaniu sobie pożyczek. Serwisów tego typu jest coraz więcej, a każdy z nich kusi atrakcyjnymi zyskami. Są pierwsi zadowoleni klienci, ale nie brak też zawiedzionych użytkowników.
Serwisy, o których mowa, działają opierają się na idei tzw. „social lending”, czyli pożyczek społecznościowych. Zasada działania jest prosta – w serwisie internetowym spotykają się osoby zainteresowane udzieleniem pożyczki (tak zwani inwestorzy lub pożyczkodawcy) oraz pożyczkobiorcy, czyli osoby, które pożyczki potrzebują.
Pożyczkobiorcy składają oferty w sposób przypominający wystawianie aukcji internetowej. Inwestorzy w zależności od indywidualnej oceny warunków danej aukcji akceptują taką ofertę lub nie. Wystawiona oferta może zostać zaakceptowana przez wielu różnych inwestorów – wówczas każdy z nich pożycza część sumarycznej puli środków.
Tyle ogólnej idei, w detalach każdy z funkcjonujących serwisów nieco się różni. A tych na rynku jest już kilka (wymieniamy tylko najważniejsze): Kokos.pl (http://kokos.pl), Monetto (http://www.monetto.pl), Finansowo (http://www.finansowo.pl) oraz nowy gracz na rynku – Smava.pl (http://www.smava.pl).
Serwisy społecznościowe zdobywają coraz więcej sympatyków. Dla inwestorów jest to sposób na pomnożenie kapitału, można tu bowiem sięgnąć po rodzaj zarobkowania zarezerwowany dotychczas jedynie dla banków. W czasach kryzysu, gdzie ani giełda, ani fundusze inwestycyjne nie stanowią już stabilnego sposobu zwiększania aktywów, jest to wciąż sposób na osiągnięcie zysków na poziomie przekraczającym 20% w skali roku.
Ale nie tylko inwestorzy wiążą z „social lending” duże nadzieje. Sami pożyczkobiorcy upatrują w tej idei sposobu na zaciągnięcie pożyczki bez formalności bankowych, niekiedy również na lepszych warunkach finansowych.
Wnikliwa kontrola
Inwestycje w serwisach pożyczkowych są obarczone pewnym ryzykiem. Warto zdawać sobie sprawę, że to co dla części pożyczkobiorców oznacza zwykłą wygodę (zaciągnięcie pożyczki bez wychodzenia z domu), dla innych jest ostatnią deską ratunku. Jeśli taka osoba nie posiada zdolności kredytowej, to nie dostanie kredytu w banku, ale wciąż może jej szukać w internecie. Tylko od właściwej oceny ryzyka przez inwestora, na podstawie solidnych instrumentów dostarczonych przez platformę pożyczkową zależy, czy zaciąganie pożyczki w internecie w takim przypadku się powiedzie.
W teorii każdy z serwisów typu „social lending” posiada swój własny system oceny pożyczkobiorców, bazujący na weryfikacji przedstawianych dokumentów potwierdzających dochody. Ponadto każdy z serwisów weryfikuje dane osobowe pożyczkobiorcy oraz podpiera się weryfikacją bankową. Pożyczkobiorca musi wysłać symboliczny przelew z rachunku zarejestrowanego na swoją osobę. Dodatkowo serwisy pożyczkowe sięgają do Krajowego Rejestru Dłużników, Biura Informacji Kredytowej i innych podobnych rejestrów, by zweryfikować czy osoba chcąca zaciągnąć pożyczkę miała w przeszłości problemy ze spłacaniem kredytów.
W zależności od wyników tych wszystkich operacji, użytkownik najczęściej otrzymuje informację zwrotną na temat ryzyka związanego ze współpracą z określonym pożyczkobiorcą.
Więc w czym problem?
Problem pojawia się wtedy, kiedy ryzyko jest przez inwestorów marginalizowane lub oceniane niewłaściwie. Widząc ciekawą ofertę pożyczki łatwo ulec pokusie szybkiego zarobku. Tymczasem warto pamiętać, że nie wszyscy pożyczkobiorcy mają czyste intencje. Niestety, czasem możemy oceniać ryzyko na podstawie fałszywych danych.
Nie jest przecież trudno zadeklarować niższe od rzeczywistych comiesięczne koszty utrzymania. Przy zaświadczeniach o zarobkach oszukiwać jest już nieco trudniej, ale i tutaj nie można mieć pewności, ani czy zaświadczenie jest autentyczne, ani na ile serwis pożyczkowy będzie je weryfikować. W efekcie decyzja o udzieleniu pożyczki może zostać podjęta na podstawie błędnych danych.
Można też trafić na zwykłego oszusta. Historia cyberprzestępczości zna wiele przypadków podawania się za osoby trzecie w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, czy to poprzez fabrykowanie dokumentów, czy też poprzez tzw. „kradzieże tożsamości” (np. wykorzystywanie dowodów osobistych osób bezdomnych). Za pośrednictwem internetu oszust może łatwo podać się za kogoś innego, założyć nawet na czyjeś nazwisko konto bankowe, a następnie pobrać pieniądze i zniknąć bez śladu.
Wreszcie, trzeba pamiętać, że nawet uczciwie zaciągnięte pożyczki są obarczone ryzykiem. W nieoficjalnych rozmowach przedstawiciel jednego z serwisów społecznościowych podaje, że nieterminowo spłacane raty wynoszą obecnie około 7% wszystkich zaciągniętych za pośrednictwem ich serwisu pożyczek. Dodaje przy tym, że nie jest to liczba odbiegająca od innych instytucji udzielających kredytów, w tym banków. Należy więc przyjąć, że pewna ilość niespłacanych na czas pożyczek jest rzeczą normalną.
Oczywiście nieterminowe spłaty nie oznaczają, że takie pożyczki należy od razu spisać na straty. Można wręcz powiedzieć, że jeśli trafimy na spóźnialskiego, ale uczciwego pożyczkobiorcę, na spóźnieniu można zarobić dodatkowy bonus w postaci odsetek karnych. Gorzej, jeśli pożyczkobiorca nie będzie chciał spłacać pożyczki w ogóle.
Błędy serwisu – kryzys zaufania
Niestety praktyka pokazuje, że nie wszyscy pożyczkobiorcy zachowują się rzetelnie. W społecznościach skupiających inwestorów co jakiś czas powraca temat rozczarowań pożyczkami społecznościowymi. Wiele tego rodzaju sygnałów docierało w ostatnich miesiącach od użytkowników serwisu Monetto.
Skarżą się oni, że ilość niespłacanych pożyczek zawieranych w pierwszych miesiącach funkcjonowania tego serwisu była ogromna. Inwestorzy twierdzą, że zawierali pożyczki z osobami ocenianymi przez serwis w tzw. systemie „scoringowym” (punktowym) dość wysoko, tymczasem osoby te potrafiły po zaciągnięciu pożyczki ginąć bez śladu. Padają przykłady pożyczkobiorców, którzy w zaniżali koszty utrzymania w celu poprawy oceny, a system Monetto nie był w stanie tego zweryfikować.
Jeśli wierzyć w informacje podawane na samym tylko forum serwisu Monetto, w sprawach co najmniej kilku pożyczkobiorców postępowania wyjaśniające prowadzi prokuratura. Użytkownicy Monetto narzekają także na kulejącą współpracę z firmą windykacyjną działającą na zlecenie tego serwisu. Sprawdziliśmy, obie strony wzajemnie obarczają się winą za ten stan rzeczy.
Z przedstawicielami serwisu Monetto nie udało nam się skontaktować, zatem możemy wspierać się jedynie wypowiedziami publikowanymi na oficjalnym forum internetowym. Tam pojawiają się komunikaty uspokajające, o wdrażaniu kolejnych rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo. Kilka miesięcy temu serwis zdecydował się na publikację tzw. „czarnej listy dłużników”, czyli danych osobowych pożyczkobiorców, którzy posiadają poważne zaległości w opłacaniu rat. Aktualnie na liście znajduje się blisko 70 osób.
Jak radzą sobie inni?
Sprawdziliśmy, w jaki sposób zabezpieczają się pozostałe serwisy. Każdy z nich (w tym również Monetto) deklaruje wnikliwą weryfikację danych osobowych pożyczkobiorcy oraz analizę zaświadczeń o dochodach.
W trakcie analizowania sytuacji finansowej pożyczkobiorcy, serwisy sięgają również po dane rejestrów dłużników (takich jak KRD czy BIK). Weryfikowany jest także podany przez pożyczkobiorcę numer telefonu. Serwisy oferują także ubezpieczenie pożyczek, ale tylko w ograniczonym zakresie, jak również zautomatyzowaną współpracę z firmą windykacyjną. Tyle w zakresie usług standardowych.
Każdy z serwisów ma jednak pewien specyficzny dla siebie mechanizm. Dla przykładu kokos.pl stawia na dywersyfikację pożyczek. W serwisie istnieje górny limit kwoty, jaką pojedynczy inwestor może zainwestować w daną pożyczkę. Wymusza to rozkładanie inwestowanego kapitału pomiędzy różne pożyczki, a zatem jeśli któryś z pożyczkobiorców okaże się nierzetelny to zagrożona będzie tylko część zainwestowanych środków.
Podobny system dywersyfikacji stosuje Finansowo.pl. Dodatkowo pożyczki w tym serwisie mogą być zawierane jedynie w obrębie specjalnych „sieci znajomych”. W nieco innym kierunku idzie Smava (http:/www.smava.pl). Serwis ten stawia na dopracowanie mechanizmów oceny pożyczkobiorców (tzw. „ocena scoringowa”). Smava chwali się, że jako jedyni we współpracy ze specjalistami Biura Informacji Kredytowej stworzyli ekspercki system oceny ryzyka. Korzysta on z doświadczeń specjalistów bankowości i wedle zapewnień nie odbiega od narzędzi funkcjonujących w bankach.
– Dokonujemy nie tylko oceny scoringowej, ale również wyliczamy zdolność kredytową pożyczkobiorcy i nie pozwalamy na zawieranie umowy pożyczki na wyższe kwoty. Działa to podobnie jak w bankach – zapewnia nas Przemysław Mościcki, prezes zarządu Smava.
System scoringowy Smava jest ponadto – wedle zapewnień – w jasny i przejrzysty sposób przeliczalny na ryzyko inwestycyjne podane w formie procentowej. Oznacza to, że statystycznie w dużej próbie pewna, z góry określona ilość pożyczek z danej grupy ryzyka może stwarzać problemy. Przejrzyste określenie tego czynnika pozwala inwestorom łatwiej kalkulować ryzyko przy podejmowaniu decyzji o udzieleniu pożyczki.
Przemysław Mościcki nie był jednak w stanie potwierdzić, czy procentowa ocena ryzyka sprawdza się w rzeczywistości. Tłumaczy, że serwis jest zbyt młody (wystartował w ubiegłym miesiącu), więc brak jest jeszcze dostatecznej liczby danych do przeprowadzenia weryfikacji. Na pocieszenie dodaje jednak, że w porozumieniu z ekspertami system oceny ryzyka będzie stale udoskonalany, w miarę napływania kolejnych danych.
Czy warto?
Oczywiście zdarzające się problemy z serwisami pożyczkowymi nie przekreślają faktu, że jest to ciekawa forma na alternatywne lokowanie gotówki. Najważniejsze jednak, aby perspektywa szybkiego zarobku nie przesłoniła ryzyka charakterystycznego dla tego rodzaju inwestycji.
Praktyka pokazuje, że nieterminowe spłaty pożyczek oraz próby ich wyłudzania są zwykłym zjawiskiem, którego ryzyko należy zaakceptować. Unikaj pożyczek, w których ryzyko jest zbyt duże. Nie zapominaj o dywersyfikowaniu środków, czyli lokowania ich w większej liczbie mniejszych pożyczek.
A co jeśli trafi się niesolidny pożyczkobiorca? Pamiętaj o możliwości windykowania pożyczki przez firmę wyznaczoną przez serwis. To najwygodniejsza forma, która w wielu przypadkach jest zupełnie wystarczająca. Sprawę możesz także skierować samodzielnie do sądu, co jednak jest kosztowne i kłopotliwe. Wygrana sprawa sądowa daje jednak możliwość ściągnięcia należności przez komornika. Wreszcie niektóre przypadki zawartych umów będą kwalifikować się do kategorii typowego oszustwa, a te możesz zgłaszać na policję.
Tak jak z każdymi inwestycjami, także w przypadku serwisów pożyczkowych warto kierować się zdrowym rozsądkiem i ostrożnością.