W teorii na porównywarkach cen zyskują wszyscy. Klienci oszczędzają na zakupach, sprzedawcy pozyskują nowych klientów, a właściciele serwisu pobierają drobne prowizje. Rzeczywistość nie jest tak różowa.
Żeby przekonać się kto zyskuje, a kto traci przyjrzyjmy się ogólnej zasadzie działania większości {link_wew 3310}porównywarek cenowych{/link_wew}. Serwisy tego typu gromadzą informacje o produktach, które otrzymują z zewnętrznych sklepów internetowych – same niczego nie sprzedają.
Internauta po zadaniu zapytania otrzymuje listę produktów i porównanie cen w różnych sklepach, przechodzi na stronę z ofertą i kupuje najtańszy produkt. Tylko w teorii – częściej ucieka ze sklepu, bo cena okazuje się wyższa niż obiecana, a sklep wygląda jak zrobiony wyłącznie w celu oszukania klientów. W międzyczasie właściciel porównywarki nalicza sklepowi kilkugroszową prowizję.
Co się stało?
Przyjrzyjmy się temu procesowi dokładniej. Sprzedawcom powinno zależeć, żeby ceny były jak najniższe. W przeciwnym wypadku ich oferta będzie wyglądać nieatrakcyjnie w porównaniu z konkurencją. W związku z tym w rankingu wygrywać będą albo kiepskie serwisy, stworzone dla chwilowego zysku albo ci, którzy zaniżają ceny. Pendrive za 30,43 złotego wygląda lepiej niż ten sam model za 37. Porównywarka nie pokaże jednak, że koszt wysyłki pierwszego to 20 zł a drugiego – 9 zł. Ponadto drugą ofertę znajdziemy dopiero po przejrzeniu dwóch ekranów wyników, gdzie mało kto trafi.
Częstą praktyką jest ponadto umieszczanie ofert produktów w okazyjnych cenach, ale niemożliwych do kupienia. Poszukujący okazji po wysłaniu zamówienia dowiaduje się, że przedmiot jest niedostępny, ale sprzedawca może zaoferować podobny model. Oczywiście w wyższej cenie. Oferta będzie więc tylko nic nie wartym dla kupującego wabikiem. Co więcej, właścicielom porównywarek wcale nie musi zależeć na zwalczaniu tego procederu – trzeba pamiętać, że zarabiają oni na przekierowaniu potencjalnego klienta do sklepu, a nie sfinalizowanej transakcji. Tylko od sklepu zależy co zrobi z tym ruchem.
Szeregowanie nie zawsze po cenie
Zwykle opłata ponoszona przez sklep to kilka lub kilkanaście groszy za przekierowanego użytkownika. W niektórych serwisach obowiązuje natomiast inny model. Zamiast szeregować artykuły po cenie, u góry umieszczane są te oferty, których sprzedawcy zgodzili się zapłacić więcej za kliknięcie. „W każdej chwili można ułożyć oferty według ceny, ale w praktyce robi tak tylko część odwiedzających” – zauważa Michał Jaskólski z Nokautu.
Nie wszyscy konkurują ceną, ale opłata za wyższą pozycję nie jest jedynym sposobem na „alternatywny” zarobek. Najważniejszym powinna być wyższa jakość sklepu. Wystarczy przejrzeć kilka losowych ofert by przekonać się, że do jakości wiele im brakuje. Większość sklepów wygląda jakby była stworzona na podstawie gotowego szablonu w dziesięć minut, {link_wew 5974}usability{/link_wew} nie istnieje, a w dodatku nie budzą zaufania.
Kto zyska na obniżce?
W związku z tym pozostaje konkurencja samą ceną, której nie można obniżać w nieskończoność. Ceny hurtowe są podobne dla wszystkich małych podmiotów, więc można próbować obniżać własny zysk, a w ekstremalnych przypadkach przez jakiś czas dokładać do interesu w celu pozyskania klientów. Niestety takie podejście obarczone jest dużym ryzykiem – nikt nie może zagwarantować, że zdobyci klienci, którzy kierowali się najniższą ceną, nie odejdą do konkurencji. Po pewnym czasie w porównywarkach pojawi się bowiem ktoś, kto jest w stanie zagwarantować jeszcze niższe ceny na poczet przyszłego zysku…
W takim modelu kierunek zmiany cen byłby tylko jeden: w dół. Zyskiwaliby konsumenci i właściciele porównywarek, dla których każda wojna to większe prowizje, ale tylko przez jakiś czas. Takie sklepy szybko by upadły, a pozostali na rynku mogliby narzucać wysokie prowizje i odbić sobie straty z przeszłości.
Uwaga, oszust!
Mechanizm działania porównywarek premiuje bylejakość, nieustanne obniżanie cen i walkę między sklepami. Przyzwyczajenie klientów do sklepów, którym w normalnych warunkach nikt by nie zaufał może prowadzić do niebezpieczeństwa. Osoby skuszone niesamowitą ofertą mogą szybko dać się złapać w sidła oszustów.
Założenie sklepu na podstawie gotowego szablonu to kwestia kilku godzin pracy. Listę produktów można pobrać ze strony każdej hurtowni i szybko przekonwertować do formatu używanego przez porównywarki. Ponadto nie wszystkie weryfikują podane podczas rejestracji sklepu informacje, więc co kilka miesięcy słychać o kolejnym oszustwie kilkudziesięciu osób, którym nie dostarczono kupionego sprzętu, a sklep po prostu zniknął z sieci.
W ochronie mógłby pomóc system opinii, ale nowe sklepy powstają tak szybko i w tak dużych ilościach, że ich oceny dokonuje zwykle maksymalnie kilku użytkowników. W takich warunkach sfałszowanie opinii nie stanowi najmniejszego problemu.
Obiektywni eksperci?
Również recenzje produktów pozostawiają wiele do życzenia. {link_wew 5309}Marketing szeptany{/link_wew} w Internecie ogranicza się do płacenia za pozytywne komentarze na forach, {link_wew 5270}blogach{/link_wew} i właśnie porównywarkach. Z drugiej strony negatywne opinie często są odrzucane przez właścicieli serwisu, a w niektórych przypadkach usuwane na prośbę sklepu. Prowadzi to do sytuacji, w której zdecydowana większość komentarzy ma pozytywny wydźwięk, a szary klient nie wie o usuniętych lub nieopublikowanych opiniach. Tej sytuacji nie zmieniają nawet komentarze „ekspertów” (dostępne m.in. w Ceneo, Nokaucie i Skąpcu), które w rzeczywistości są informacjami prasowymi pochodzącymi od producentów sprzętu, a dostarczonymi przez jedną z agencji PR. Rozsądek każe zakładać, że nie zawsze będą one neutralne.
Proste znalezienie najniższej ceny w wiarygodnym sklepie przy pomocy porównywarek jest obecnie niemożliwe. Przeszkadza w tym podawanie zaniżonych cen, fałszowanie opinii oraz niedostateczna reakcja właścicieli samych porównywarek. Dla nich to się po prostu opłaca. Serwisy tego typu przydają się natomiast do znalezienia wiarygodnego dostawcy z akceptowalnym cennikiem i dokonania kolejnych zakupów bezpośrednio na jego stronie. Tylko po co korzystać z porównywarki jeśli już znaleźliśmy swój sklep?