Digg to najpopularniejszy na świecie serwis newsowy tworzony przez użytkowników. Ostatnia rewolta pokazała, że naprawdę jest prowadzony przez użytkowników. Założyciel Kevin Rose opowiada Oliverowi Lindbergowi jak wyglądał najbardziej burzliwy dzień w historii Digga i jakiego następnego kroku oczekują od niego użytkownicy.
Gdy Kevin Rose wsiadał 1 maja na pokład
samolotu z San Francisco do Los Angeles,
nie wiedział, że zbliża się burza. Wiedział,
że ktoś umieścił na Diggu informację z odnośnikiem
do mało znanego klucza, który mógł złamać
antypirackie zabezpieczenia płyt HD DVD.
Wiedział, że artykuł stał się popularny na Diggu,
jednak dyrektor zarządzający serwisem, Jay
Adelson, usunął go, by stosować się do listu
C&D (żądającego zaprzestania pewnych czynności),
jaki Digg otrzymał od konsorcjum Advanced
Access Content System, reprezentującego
HD DVD. Jednak społeczność Digga zdecydowała
się na rewoltę.
– To było szaleństwo, gdyż wówczas leciałem
samolotem – wspomina 30-letni założyciel
Digga. – Gdy przejęli stronę domową, byłem
w powietrzu. Po wylądowaniu zadzwonił do mnie
Jay, nasz dyrektor, i powiedział, że główną stronę
wypełniają właśnie artykuły na ten temat.
Społeczność Digga nie zgodziła się na usunięcie
artykułu; wielu użytkowników uznało to za
kapitulację wobec interesów korporacyjnych, za
zamach na wolność wypowiedzi. Rezultat? Nagle
kod pojawił się wszędzie, nie tylko na Diggu,
ale w całym internecie. Niektórzy zrobili nawet
z kodu piosenkę i umieścili ją na YouTube.
Digg pod naporem nowych postów na jakiś czas
przestał działać.
Rose mówi, że po informacji zwrotnej od
użytkowników zdał sobie sprawę, że nie propagowali oni piractwa (liczby nigdy nie zostały
dołączone do aplikacji i nikt nie wiedział nawet
czy działają).
– Stało się jasne, że od tej pory stało się to
domeną publiczną. Toteż dokonaliśmy wpisu do
bloga, w którym zapewniliśmy, że żadnego z artykułów
nie zdejmiemy. Ujrzenie tylu ludzi, którzy
czymś się pasjonują było bardzo interesujące.
W taki sposób zbudowaliśmy system. Jeśli masa
ludzi decyduje, że coś jest wystarczająco ważne,
by wypełnić tym stronę główną, nie dysponujemy
technologią, która mogłaby to powstrzymać
– chyba że zamkniemy serwis. System działa –
ich głos został usłyszany.
Decyzja o posłuchaniu społeczności Digga
wydaje się słuszna. W blogu Rose napisał: –
Jeśli przegramy, wówczas przynajmniej umrzemy
próbując. Ale nie wygląda, żeby umarli. Od
tego dnia Digg nie otrzymał więcej listu od
AACS i podejrzewa, że prawdopodobnie zrezygnowali.
– Nie możesz wysłać milionów listów
C&D.
Powstanie Digga
Tak więc społeczność online to potęga, nawet
może większa niż zakładał sobie Rose planując
Digga.
– Jedną z najbardziej szalonych spraw jest bycie
właścicielem serwisu WWW. Gdy rano wstajesz,
nie wiesz, co będzie na stronie głównej.
Muszę powiedzieć, że początkowo trudno było
mi się do tego przyzwyczaić. Nadal jest to dla
mnie dziwne, że prowadzę serwis i zastanawiam
się, co w nim znajdę.
Rose dużo zaryzykował, by powstał Digg –
poświęcił swoje życie towarzyskie, wydał większość
oszczędności i stracił dziewczynę.
– To po prostu wyglądało na dobry pomysł
– mówi o starcie serwisu w listopadzie 2004
roku. – Przy okazji mógłbym powiedzieć, że ludzie
weszli ze sobą w interakcję, korzystając
z takich serwisów jak Delicious czy Slashdot, które
chciały mieć wpływ na to, co pojawiało się
w newsach online.
Rewolta spowodowała problemy, które trwały
jeden dzień, ale pokazała także, że starania
Rose\’a warte były zachodu. Społeczność prowadzi
stronę i jest ona popularniejsza, niż kiedykolwiek
wcześniej. Według serwisu, Alexa stale
utrzymuje się w czołówce najczęściej odwiedzanych
25 amerykańskich serwisów. Może też
pochwalić się milionem zarejestrowanych użytkowników,
którzy każdego dnia wysyłają około
4-5 tys. postów. Także towarzyszący serwisowi
podcast – Diggnation także okazał się hitem.
Formuła Digga sprawdza się także w kilku klonach
Digga na całym świecie.
– Widziałem klon Digga przeznaczony dla medycznych
artykułów, w którym zbierali się lekarze
i głosowali nad nimi – zachwyca się Rose.
– Gdy widzę, że pomysł znajduje takie zastosowanie,
myślę po prostu, że to wspaniałe, to
niesamowite!
Rose zmienił się w internetową gwiazdę.
BusinessWeek zamieścił jego zdjęcie na okładce
z podpisem \”W jaki sposób ten dzieciak zarobił
60 mln dolarów w 18 miesięcy\”. To była szacunkowa
wartość Digga. W rzeczywistości, choć
wszystko rozwija się wspaniale, serwis nie przynosi
zysków i Rose starła się studzić histerię,
twierdząc w podcaście Tech w Week In Tech,
że nie może pozwolić sobie na kupno kanapy
do swojego mieszkania.
– Uważam, że nie można być zmartwionym,
gdy jest się na okładce BusinessWeeka – śmieje
się Rose. – Jednak trudno było wyjaśnić moim
rodzicom, że nie mam tych pieniędzy.
BusinessWeek napisał też, że obecnie Rose
ma \”status gwiazdy rocka\”. Czy tak się czuje?
– Och, nie wiedziałem o tym. Przeszliśmy długą
drogę, ale nie sądzę, by komputerowy maniak
kiedykolwiek mógł być gwiazdą rocka. Przywykłem,
że komputery dostarczały mi dużo zabawy
w liceum, ale do gwiazdy rocka droga daleka.
Spoglądając w przyszłość
Digg to stosunkowo nieduża firma (Rose mówi, że
pracują w niej 23 lub 24 osoby) i nie ma planów
zwiększenia zatrudnienia. Doświadczenie użytkownika
jest bardzo ważne, a pieniądze serwis
zarabia tylko dzięki reklamom – Rose nigdy nie
miał zamiaru pobierać opłat za dostęp do jakiejkolwiek
części serwisu. Zespół wykorzystał czas
do pracy nad serwisem bez planów jakiejkolwiek
sprzedaży. Rose jest nadal zaangażowany w planowanie
następnych wersji Digga i współpracuje
z Danielem Burka, dyrektorem kreatywnym Digga,
przy projekcie i nowych funkcjach.
– Naprawdę staramy się zbudować platformę,
na którą użytkownicy mogą wejść i podzielić się
z innymi dowolnymi treściami. Obecnie znajdziemy
tu newsy, wideo i podcasty, jednak w przyszłości
naprawdę chcielibyśmy, by było to miejsce,
gdzie możemy podzielić się i wypromować
dowolny typ treści. W każdym bądź razie konieczny
będzie filtr społecznościowy, za pomocą którego
moglibyśmy sortować i przesiewać nadmiar
informacji. Nasza społeczność sugeruje nam jeszcze
inne kierunki rozwoju. Użytkownicy chcieliby
zdjęcia Digga lub kawiarnie Digga.
Nikogo nie zaskoczyło poinformowanie przez
Rose\’\’a o ekspansji Digga – w zdjęcia oraz recenzje
produktów i usług. W serwisie ujrzymy także
ulepszone narzędzia do komunikacji, umożliwiające
ludziom wymianę informacji i kontrolę treści
zamieszczanych w serwisie. Do tego dochodzi
mała reforma beta serwisu z podcastingiem,
jednak najwięcej uwagi zespół przywiązuje do
silnika z rekomendacjami, który będzie podpowiadać,
które artykuły przeczytać lub z którymi
osobami się skontaktować.
– Zbieramy wszelkiego rodzaju dane o każdym,
kto zamieszcza artykuły – wyjaśnia Rose.
– Skorzystamy z nich do przygotowania rekomendacji dla danego użytkownika. Jednak nie tylko
artykuły będą rekomendowane, ale także ludzie.
Skontaktujemy ludzi z innymi, którzy mają podobne
zainteresowania i z ludźmi, z którymi się zgadzamy
na Diggu, nawet o tym nie wiedząc.
Jedno jest pewne – Kevin Rose trzyma rękę
na pulsie.
Czy Digg uczyni go bogatym, to się
dopiero okaże, ale w świecie, gdzie niemal każdy,
kogo znamy jest w Facebooku, a sieci społecznościowe
stają się coraz większe, Digg nie
zniknie. To era treści generowanych przez użytkowników.
Digg będzie się rozrastać, gdyż ludzie
kochają dzielenie się informacjami online
i za to odpowiadają. Następny przystanek: kawiarnia
Digg.