Witam Redakcję!
Na wielu internetowych aukcjach odbywa się handel domenami internetowymi. W jaki sposób są one przekazywane po zakupie do nowego nabywcy? Czy osoba prywatna może kupić domenę z nazwą jakiejś znanej firmy i sprzedać ją komukolwiek?
KonradHandel domenami na aukcjach jest ryzykowny (dla kupujących) i jeżeli nie ma na 100% takiej potrzeby, to zdecydowanie odradzam kupowanie domen na aukcjach. Podstawowym problemem jest właśnie przekazanie domeny nowemu nabywcy – tu potrzebna jest przecież faktura, która będzie stanowić dowód, że domena zmieniła właściciela.
Domena musi więc być sprawdzona pod kątem legalności, wolna od jakichkolwiek roszczeń prawnych. Z kolei firma wystawiająca fakturę musi działać legalnie, mieć NIP i REGON, jakieś – że się tak wyrażę – \”zakotwiczenie\” w internecie, jak również musi/powinna dokonać odpowiedniego wpisu do serwerów DNS; jak wiadomo domena bez wpisu do DNS-u jest całkowicie bezużyteczna. Firmy specjalizujące się w rejestracji domen mają podpisane odpowiednie umowy z instytucjami \”wyższego rzędu\” (czyli z firmami, które nadzorują przyznawanie domen TLD – funkcjonalnych i krajowych), że już nie wspomnę o domenie .eu, której rejestrowanie odbywa się według ściśle określonego harmonogramu i dopuszczone do tego zostały tylko te firmy, które są akredytowane przez EURid (http://www.eurid.eu) – pełna lista akredytowanych firm znajduje się pod adresem:
http://list.eurid.eu/registrars/ListRegistrars.htm?lang=en
Jeśli chodzi o drugie pytanie, to osoba prywatna kupująca domenę z nazwą jakiejś firmy (co oczywiście można zrobić) naraża się na z góry przegrany proces sądowy, bowiem sądy nie uznają w takich przypadkach zasady \”kto pierwszy, ten lepszy\”. Tu w grę wchodzą takie elementy, jak wyrobiona marka firmy, wizerunek firmy, no i – co oczywiste – niemoralne pobudki kupującego domenę znanej firmy. Po co ktoś chciałby kupić domenę np. mercedes.eu? Wiadomo: żeby odsprzedać ją z zyskiem firmie Mercedes, czyli wzbogacić się na – w pewnym sensie – krzywdzie tej firmy. Wprawdzie ta \”krzywda\” byłaby \”zasłużona\” (firma sama spóźniła się z rejestracją własnej domeny), niemniej to nie jest argument, który przesądziłby sprawę na korzyść sprytnego kupca domeny.
Praktyka rejestrowania domen znanych firm nazywa się cybersquatting i jest oficjalnie, przez wszystkie sądy, potępiana – zresztą słusznie, prawda? Było już dużo procesów, w których absolutnie wszyscy \”domenowi spryciarze\” przegrali z kretesem. Nawet ten, który zarejestrował dla siebie domenę julia-roberts.org (o ile dobrze pamiętam to było właśnie .org, a może .com – to nieistotne) i twierdził, że zainteresowana Julia Roberts może sobie zarejestrować domenę JuliaRoberts.com/org/net i dlaczego niby on ma rezygnować z tej domeny, którą pierwszy zdążył zarejestrować? Te argumenty jednak nie przekonały sądu i cybersquatter przegrał proces ze sławną aktorką, musiał zrzec się domeny oraz opłacić koszty sądowe. (JB)