Polacy rezygnują z telewizji na rzecz Internetu. Kto zajmie się fanami seriali i wypełni ich nudne życie?
Z przymrużeniem oka?
Ostatnie badania pokazują, że więcej czasu spędzamy na surfowaniu po Internecie niż przed telewizorem. Oznacza to, że miliony osób, które do tej pory marnowały czas oglądając „M jak Miłość” i „Klan”, właśnie szukają w sieci ich odpowiedników.
Skoro ktoś ma aż tyle czasu, a w jego życiu jest tak mało wrażeń, że chce zobaczyć jak Rysiu każe swoim dzieciom umyć rączki, to z pewnością zainteresowałyby się wirtualnym odpowiednikiem seriali (o ile uznamy je za realne). Dostawcy treści powinni mu to umożliwić. A nie umożliwiają.
Na pierwszy rzut oka w serwisach społecznościowych chodzi o to samo co w telenowelach. Włączmy odpowiedni kanał (profil), po czym oglądamy co zjadł na obiad bohater serialu (znajomy) i jakim samochodem jeździ (koło jakiego samochodu się sfotografował). Chcemy obserwować swoich znajomych tak jakby byli gwiazdami serialu.
Oczywiście, żeby taki świat wyglądał bardziej zachęcająco nigdy nie zobaczymy komunikatu „Jan Kowalski chce zostać twoim znajomym. Odpowiedz mu: a) zgadzam się b) a kim ty niby jesteś?”.
Nie, nie, nie. Tak nie może być, bo użytkownikom zrobi się smutno. W świecie Facebooka, w którym 70 milionów osób uczestniczy w grze polegającej na sadzeniu wirtualnych buraków i hodowli kozy, nie ma miejsca na nic mocniejszego niż „zignoruj, ale mu o tym nie mów, bo będzie mu smutno”.
Taki użytkownik przez całe życie oglądał świat,w którym studentom całe dnie zajmuje gotowanie zupy, a podczas Sylwestra pije się z pustych kieliszków. Jeśli będzie pamiętał o tym, żeby być grzecznym, to również on będzie mógł poczuć się jak gwiazda z TVN-u. W dodatku ma potencjalnie większą widownię.
Jednak po przejściu do Internetu nie może spotkać go zbyt duży szok. Żeby było ślicznie i pięknie każda niecenzuralna wiadomość na forum musi zostać usunięta przez moderatorów, brzydkie słowa zastąpione gwiazdkami, a głupie wypowiedzi ukryte przez samych użytkowników. Takie działania tworzą idylliczny świat, ale przypomina on „Plebanię”, a nie obraz za oknem.
Zmierzam do tego, że kiedy wszyscy fani seriali przesiądą się sprzed telewizora do Internetu, ktoś będzie musiał się nimi zająć. Może warto pomyśleć o nowej formie serwisu łączącego zalety społeczności z serialem? Mottem przewodnim mogłoby być „Jak oni przynudzają”.
Jeśli nie boisz się, że umrzesz z nudów moderując internetową telenowelę, której bohaterkami są takie same panie Krysie z trzeciego piętra – nie wahaj się i załóż taki serwis! Zarobisz miliony i będziesz tak sławny jak Hanna Kochańska.
Jeśli uważasz, że mógłbyś tego nie przeżyć, pamiętaj, że są jeszcze osoby, które wolą posłuchać jak Linda rzuca mięsem w „Psach” niż zastanawiać się czy to co powiedział komisarz Wątroba z „W11” to już przekleństwo.
Tak się składa, że wielbiciele mocniejszego kina też odeszli sprzed telewizorów i potrzebują kogoś, kto zrobi dla nich serwis. To nawet lepszy sposób na biznes, bo zaoszczędzisz na moderatorach. Czy ten plan może mieć jakieś wady?