Giganci sieci, zirytowani utrzymującą się popularnością żywej skamieliny, jaką jest przeglądarka Internet Explorer 6, postawili internautom ultimatum. Albo zaktualizują oprogramowanie, albo zostaną odcięci od treści. Pierwszy na krucjatę wyruszył portal YouTube.
Popularny serwis YouTube (http://www.youtube.com) zaskoczył wszystkich użytkowników przeglądarki Internet Explorer 6 informacją, że zaleca jej aktualizację. W przeciwnym razie mogą oni w przyszłości nie mieć dostępu do wszystkich funkcji oferowanych przez YouTube. Jest to pierwszy przypadek, gdy tak duży serwis jawnie zrywa z niepisaną zasadą webmasterów: „twórz strony WWW tak, aby działały we wszystkich przeglądarkach”. Dlaczego?
Przeglądarka Internet Explorer miała swoją premierę jeszcze w 2001 r. W czasach, gdy szczytem nowoczesności w internecie były aukcje internetowe i blogi, a o filmach HD w sieci czy Twitterze nikomu się jeszcze nie śniło. Po 8 latach z tej przeglądarki nadal korzysta 18 proc. polskich internautów (7,6 proc. w USA). Nie przeraża ich fakt, że Microsoft od ponad roku nie wypuszcza już aktualizacji dla IE6 (przez co program jest łatwym celem ataków hackerów). Korzystają z IE6, bo taka przeglądarka była domyślnie dołączana do systemu Windows XP.
Dla twórców stron internetowych oznacza to nierzadko konieczność pisania dwóch wersji kodu. Jednej dla wszystkich aktualnych przeglądarek i drugiej specjalnie dla IE6. Jest to nie tylko trudniejsze, ale i droższe. A efekty nigdy nie są zadowalające, przez co wiele serwisów wstrzymuje się z wprowadzaniem nowinek technologicznych na swoje łamy.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Microsoft wyświadczył webmasterom niedźwiedzią przysługę. Premierze długo wyczekiwanego (i lepiej działającego) Internet Explorer 7 towarzyszyły wątpliwości co do tego, czy program da się zainstalować na nielegalnej wersji Windows XP. I chociaż aktualizację może przeprowadzić obecnie każdy (aktualna wersja to IE8), to nadal wiele osób woli się nie wychylać ze swoimi legalnymi inaczej kopiami systemu Windows. Oddzielną grupę użytkowników IE6 stanowią użytkownicy korporacyjni, którzy otrzymali IE6 na firmowych laptopach i komputerach, nie mając na to żadnego wpływu.
Wszyscy oni będą jednak niedługo zmuszeni do zmiany przyzwyczajeń. Wkrótce posiadacze IE6 nie będą mogli aktywnie korzystać z większości głównych serwisów internetowych. Hasła nawołujące do jawnego bojkotowania IE6 nasiliły się w internecie od początku tego roku, a decyzja YouTube jest ich ukoronowaniem.
Zaczęło się od małych stron i grup webmasterów, prowadzących takie serwisy np. polski ie6.pl. Głośno było o akcji, jaką w lutym zorganizowali norwescy webmasterzy, którzy masowo zaczęli umieszczać komunikat o potrzebie uaktualnienia Internet Explorera do nowej wersji na swoich stronach. Pierwszymi dużymi serwisami, które zdecydowały się na okrojenie funkcji dla użytkowników korzystających z IE6 były digg.com oraz Twitter (twitter.com). O ile ten pierwszy cieszy się ogromną popularnością wśród bardziej świadomych internautów, o tyle Twitter jest portalem masowym, szczególnie w USA, gdzie korzystają z niego osoby w różnym wieku.
Jednak to YouTube może zadać decydujący cios przestarzałej przeglądarce. Odcięcie milionów internautów od możliwości oglądania filmików w internecie (lub utrudnienie tego) tylko dlatego, że korzystają z IE6, może w kilka miesięcy wywrócić do góry nogami statystyki popularności przeglądarek.
Wydawałoby się, że o tym właśnie marzył Microsoft, od dawna żyjący z piętnem IE6. Tymczasem coraz głośniej mówi się, że o ile YouTube zależy na rozwoju serwisu, o tyle Google (właściciel YouTube) chce w ten sposób promować swoją nową przeglądarkę Google Chrome. Obecnie komunikat dla użytkowników IE6 zachęca do aktualizacji Internet Explorera lub pobrania alternatywnych przeglądarek: Firefoksa i Google Chrome. Ta ostatnia jest jednak mocno promowana także na innych podstronach serwisu. Brak na liście przeglądarki Opera nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem – Google konsekwentnie ignoruje ten program od lat.
Czy za YouTube pójdą inne wielkie serwisy? Jest to bardzo prawdopodobne, a to może oznaczać, że czeka nas kolejna bitwa w trwającej już drugą dekadę wojnie przeglądarek.