Przeglądarka Internetowa to nie tylko Internet Explorer czy Firefox. Istnieją konkurencyjne programy, które mogą okazać się doskonałym narzędziem dla małych grup użytkowników.
Od czasów powstania pierwszej przeglądarki, o mało oryginalnej nazwie WorldWideWeb minęło 18 lat. Rozwój programów do przeglądania sieci możemy obserwować na pochodzącym z Wikipedii (http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/74/Timeline_of_web_browsers.svg) diagramie zamieszczonym poniżej. Większość osób używa dziś aplikacji pochodzącej od stworzonego w 1993 Mosaic. Są to m.in. Internet Explorer i Firefox. Nieco mniej popularne, ale równie znane są Safari, Google Chrome i Opera. Poza nimi znaleźć możemy dziesiątki programów o mniejszej lub większej funkcjonalności. Większość z nich przeznaczona jest dla niszowych użytkowników.
Sieć bez grafiki?
Dziś przeglądanie Internetu kojarzy się z dużą ilością multimediów, Flashem, grafiką i JavaScriptem. Mimo to cały czas rozwijane są przeglądarki tekstowe (Lynx, Links czy ELinks), które wyświetlają strony tylko w najprostszej postaci. Przeglądarki takie są bardzo szybkie, gdyż nie pobierają obrazków ani skryptów. Przydają się jako awaryjne narzędzie, jeśli na komputerze nie można uruchomić trybu graficznego. Ponadto dobrze symulują sposób widzenia sieci przez roboty wyszukiwarek i czytniki dla niewidomych, co pomaga osobom {link_wew 3137}optymalizującym strony{/link_wew}.
Dla anonimowych
Osoby niechcące powierzać wszystkich swoich informacji firmie Google, a pragnące skorzystać z wydajnego Chrome’a powinny zainteresować się otwartym projektem Chromium. Przeglądarka znajduje się w wersji rozwojowej i początkowo była tylko zbiorem bibliotek wykorzystywanych przy tworzeniu Chrome, ale ma szanse stać się realną alternatywą. Co najważniejsze – projekt jest otwarty i rozwijany przez społeczność, więc każdy może obejrzeć źródła i je zmodyfikować. Niestety obecnie funkcje przeglądarki są bardzo mocno ograniczone i nie nadaje się do codziennej pracy.
Internauci ceniący sobie prywatność powinni skorzystać z XeroBank Browser (wcześniej Torpark). Program stworzony został specjalnie dla osób chcących pozostać anonimowymi. Automatycznie korzysta z {link_wew 5374}sieci TOR{/link_wew} tworzącej sieć serwerów pośredniczących i szyfrujących transmisję, usuwa pliki cookies i blokuje dodatkowe kanały przez które mogłyby wycieknąć dane. Ponadto XeroBank nie wymaga instalacji, więc może być uruchomiony z dysku przenośnego. Program oparty jest o źródła Firefoksa, ale jego powolność (wynikająca głównie z korzystania z TOR-a) wyklucza stosowanie go do zwykłego przeglądania sieci. Sprawdzi się natomiast w ważnych zadaniach.
Jedną z popularniejszych przeglądarek alternatywnych jest SeaMonkey pochodząca od Mozilli i Netscape’a. Program jest bardzo rozbudowany. Poza przeglądarką posiada m.in. klienta poczty i grup dyskusyjnych, edytor stron HTML oraz program do pogawędek sieciowych IRC. Wszystkie moduły są zintegrowane ze sobą. SeaMonkey jest cały czas rozwijana, więc może być dobrą alternatywą dla osób korzystających z Firefoksa i Thunderbirda. Ponadto wykorzystuje silnik Gecko, więc strony będą renderowane w sposób podobny jak w Firefoksie. Jest to bardzo ważne, gdyż niektórzy webmasterzy często przystosowują strony tylko do tego programu – analogicznie, jak kilka lat temu powstawały witryny „IE only”.
Browser2.0
Rynek przeglądarek zdominowany jest obecnie przez te bazujące na silniku Gecko. Poza klonami Firefoksa wyposażonymi w kilka dodatków znaleźć można również projekty, które oddzieliły się od głównej linii. Jednym z nich jest powstały w 2005 roku Flock. Data ta jest nieprzypadkowa – wtedy rozwinął się trend związany z web2.0, a Flock idealnie nadaje się do używania w serwisach społecznościowych. Poza rozbudowanym czytnikiem RSS-ów, który ułatwia obserwowanie blogów, integruje się również z serwisami takimi jak Twitter, Picasa, Facebook, Myspace i Flickr.
Jak większość produktów Mozilli umożliwia korzystanie z dodatków, w tym przeznaczonych dla Firefoksa. Mimo tych podobieństw jest to jednak inny produkt.
Na czarno i różowo
Użytkownicy chcący zwiększyć swoją anonimowość czy nieufający Google’owi to nie jedyne grupy docelowe dla producentów przeglądarek. Firma 40A postanowiła zawalczyć o Afroamerykanów wypuszczając kolejny klon Firefoksa o nazwie Blackbird. Poza czarną skórką posiada on zakładki z serwisami społecznościowymi mogącymi zainteresować czarnoskórych mieszkańców Ameryki, dodatkowy pasek z interesującymi ich newsami, narzędzia językowe itp. Pomysł może budzić kontrowersje, a gdyby ktoś wypuścił alternatywną wersję dla białych skończyłoby się na oskarżeniach o rasizm. Mimo to użytkownicy Blackbirda są zadowoleni z zebranych dodatków.
Na podobny pomysł wpadli twórcy Pink Browser, przeglądarki przeznaczonej dla kobiet. Jak wiadomo przeciętna kobieta uwielbia różowy. Ponadto nie lubi jeśli ktoś przegląda historię odwiedzanych stron, ale zapomina ją usunąć. Pink Browser robi to automatycznie. Oczywiście nie mogło w nim zabraknąć zapisanych skrótów do portali społecznościowych i randkowych. To, czy przeglądarkę należy traktować jako żart pozostawiamy do przemyślenia czytelnikowi.
Kto zwycięży?
Obecny rynek przeglądarek zdominowany jest przez programy oparte o silnik Gecko. Z jednej strony ułatwia to tworzenie stron, gdyż wszystkie wyświetlają witryny w ten sam sposób. Z drugiej może prowadzić do marginalizacji bardziej świadomych osób, które wybiorą to co najlepiej spełnia ich wymagania. Warto pamiętać, że takim marginalnym produktem jeszcze kilka lat temu był Firefox, a w sieci królowały Internet Explorer i Netscape Navigator.
Pink Browser prawdopodobnie nie powtórzy kariery Firefoksa, ale Chromium lub Flock mają na to realne szanse. Może się jednak okazać, że w przyszłości królować będą dziesiątki modyfikacji jednej z przeglądarek, z tym, że każda z nich skierowana będzie do wybranej grupy użytkowników.