Branża interaktywna stanowi ziemię obiecaną dla wielu osób, wkraczających dopiero na rynek pracy. \”Ziemie obiecane\” mają jednak to do siebie, że często trudno je odnaleźć, a gdy już wiemy gdzie się znajdują, to droga prowadząca do celu jest kręta i wyboista. Dobrze jest więc na początku podróży znać dokładny kierunek marszu oraz cel jaki chcemy osiągnąć.
Osoby chcące związać swoją karierę z branżą interaktywną ucieszy z pewnością informacja, że rynek ten – w przeciwieństwie do innych – wciąż charakteryzuje się dużą chłonnością. Jak zauważają specjaliści, spowodowane jest to przede wszystkim świeżością tego segmentu, który dopiero wychodzi z wieku młodzieńczego.
– Obecnie internet w Polsce potrzebuje napływu świeżej energii w postaci młodych ludzi, nierzadko będących bez doświadczenia lub kierunkowego wykształcenia. Tak jak na początku lat 90. wejście w branżę reklamową było stosunkowo proste, tak i teraz nikt nie piętrzy problemów przed tymi, którzy chcą spróbować sił w szeroko pojętym internecie – mówi Anna Białoń, specjalista ds. Zarządzania Zasobami Ludzkimi w Grupie Adweb (http://adweb.pl).
Analizując oferty zamieszczane w serwisach rekrutacyjnych, można postawić tezę, że prym wiedzie Project Manager, który jest niejako \”dzieckiem\” branży interaktywnej. Taka osoba odpowiedzialna jest zwykle za prowadzenie dużych marek – bez wcześniejszego angażowania się w działania sprzedażowe – oraz uczestniczenie w pracy kreacyjnej podczas ich obsługi.
Należy mieć świadomość, że negatywny komunikat może być wysłany już na etapie składania samej aplikacji, której forma oraz treść są często lekceważone przez ubiegających się o pracę. Jak zwracają uwagę rekruterzy, zdarzają się sytuacje, kiedy kandydat przesyła wiadomość z samymi załącznikami, bez jakiejkolwiek treści i informacji na temat stanowiska, na które pretenduje. Nierzadko aplikanci zapominają też o tak podstawowej rzeczy, jaką jest napisanie listu motywacyjnego czy zmiana adresu w nagłówku dokumentu, który na przykład był wcześniej wysłany do konkurencyjnej firmy.
Niektórzy nadal nie zdają sobie sprawy z faktu, że wirtualne życie w internecie, obejmujące np. dyskusje na forach, komentowanie blogów czy prezentowanie swoich prywatnych zdjęć, zostawia ślad, którym coraz częściej interesują się pracodawcy, a szczególnie ci w branży interaktywnej. Wielu z nich, przed podjęciem decyzji o ewentualnym zatrudnieniu wybranej osoby, dokładnie lustrują kandydata, np. w serwisach networkingowych, jak GoldenLine czy Profeo.
Sieć potrafi powiedzieć o danej osobie dużo więcej niż najdokładniejszy list motywacyjny czy nawet rozmowa w cztery oczy z kandydatem. Dla przykładu, najprawdopodobniej niewiele firm zdecyduje się na zatrudnienie najlepszego specjalisty, jeśli w internecie znajdują się wypowiedzi jego autorstwa szkalujące lub wyśmiewające poprzednie miejsce pracy. Rezygnacja z takiej osoby spowodowana jest najczęściej obawą, aby za jakiś czas nie znaleźć się w analogicznym – do krytykowanej firmy – położeniu.