Kiedy gasną światła, wszystko zależy od tego, jaką historię potrafi opowiedzieć obraz. Sony wie o tym lepiej niż ktokolwiek. Ich nowy BRAVIA Projector 7 to nie kolejna maszyna do wyświetlania pikseli na ścianie, tylko narzędzie do opowiadania – obrazem, kontrastem, ciszą – i technologią, która łączy laserowe źródło światła z trzema panelami SXRD, by każdy szczegół był tak czysty, jak w kinowej kopii 35 mm.
To, co w nazwie brzmi skromnie – „7” – w rzeczywistości stanowi serce całej serii. Urządzenie VPL-XW5100ES wchodzi między dwa uznane modele: VPL-XW5000ES i BRAVIA Projector 8. Łączy ich najlepsze cechy i dodaje coś własnego – wewnętrzny spokój, elegancję, jaką daje świadomość, że wszystko zostało perfekcyjnie dopracowane. Kosztuje niemało – około trzydziestu tysięcy złotych, ale w tym świecie to wciąż racjonalny wybór. BRAVIA 7 to ten moment, w którym technologia zaczyna działać nie po to, by imponować, tylko by zniknąć i pozwolić obrazowi mówić samemu za siebie.
Z zewnątrz projektor nie próbuje się popisywać. To czysta forma – geometryczna, ascetyczna bryła, ale z rodzajem japońskiego wdzięku. Widać, że zaprojektowano go z myślą o przestrzeni, w której światło jest bohaterem. Czarne wykończenie chłonie otoczenie, białe – odbija je jak śnieg w zimowym słońcu. Smukła, wydłużona konstrukcja przypomina obiekt przemysłowego designu, a nie sprzęt RTV. Kiedy stoi na półce lub zwisa z sufitu, nie dominuje – po prostu jest. I to „bycie” jest jego największą zaletą.
Pod tą minimalistyczną skorupą pracuje laser o jasności 2 200 lumenów. Sony wykorzystuje tu technologię SXRD – swoją wersję LCoS – z trzema natywnymi matrycami 4K. W praktyce oznacza to czystość obrazu, która nie ma nic wspólnego z przesadną ostrością typową dla telewizorów. Tutaj każdy szczegół jest obecny, ale nie krzyczy. A procesor Cognitive XR, przeniesiony z telewizorów BRAVIA, robi coś, czego nie potrafią same dane techniczne – analizuje każdą klatkę w czasie rzeczywistym, dostosowując jasność, kontrast i ostrość do tego, co dzieje się w kadrze. Dzięki temu światło nie jest płaskie, tylko „żyje” razem z obrazem. To, co ciemne, ma głębię, to, co jasne, ma sens, a kolory – zamiast bić po oczach – wchodzą pod skórę.
Seans z Blade Runner 2049 zaczyna się jak sen, który powoli nabiera kształtu. Światło sączy się przez mgłę, rozbija o powierzchnie szkła i metalu, tworząc z nich coś więcej niż scenografię – niemal żywą tkankę miasta. BRAVIA Projector 7 nie tylko pokazuje kontrast. On go rzeźbi, warstwa po warstwie – dzięki natywnemu 4K, w którym każdy piksel jest renderowany niezależnie, bez żadnego „pixel shiftingu”. Jakby rozumiał melancholię światła w świecie bez słońca. Złoto, fiolet, błękit – wszystko pulsuje w rytmie oddechu. W scenach deszczu i dymu widać, jak laser i procesor współpracują z precyzją chirurga: krople rozpraszają się realistycznie, neonowe odbicia lśnią z organiczną intensywnością. Czernie nie są absolutne – żaden projektor tego nie potrafi – ale mają wagę, gęstość, która sprawia, że każdy kadr wydaje się mieć temperaturę.
W Her widać kolejną zaletę – delikatność. Różowe światło przesącza się przez okna futurystycznego Los Angeles, muskając skórę bohaterów jak dotyk wspomnienia. Każdy odcień jest miękki, ciepły, nasycony emocją. Sony oddaje te subtelności z nieznaną dotąd precyzją – róż przechodzi w pomarańcz, światło drży na granicy cienia, a nawet najmniejszy refleks na twarzy ma głębię.

Największe wrażenie robi jednak ruch. Sceny akcji, przeloty kamery, długie panoramy – nic się nie rwie, nic nie drży. Sony stosuje tu udoskonalony system Motionflow, który wygładza ruch bez wrażenia sztucznej „operowości”. To nie ta wymuszona płynność, której niektórzy się obawiają. To raczej filmowe tempo – naturalne, wciągające, spokojne. Nawet szybkie sekwencje zachowują miękkość, jakby projektor miał w sobie świadomość rytmu filmu.
Trudno jednak nie wspomnieć o jednej rzeczy, która nie została dopracowana. Wszystkie ustawienia obiektywu – ostrość, zoom, przesunięcie – trzeba wykonywać ręcznie. To zaskakujące w sprzęcie z portami HDMI 2.1 obsługującymi 4K/120 Hz i input lagiem na poziomie 12 ms, który bez problemu współpracuje z nowoczesnymi konsolami i odtwarzaczami 4K. W epoce automatycznych silniczków to brzmi archaicznie. Ale gdy już poświęcisz te kilka minut, by ustawić wszystko dokładnie, zrozumiesz, że to część rytuału. Jak wkładanie płyty winylowej. Trochę z innej epoki, ale dzięki temu czujesz się bliżej oryginału.
BRAVIA Projector 7 nie ma wbudowanego systemu Smart ani głośników. Poniekąd wada, ale z drugiej strony w tym segmencie korzystanie z wbudowanego zestawu aplikacji i kilkuwatowych głośniczków mogłoby nie pasować do całości przeżycia. Po podłączeniu projektora do kostki Apple TV wiedziałem, że doświadczenie jest o wiele bardziej responsywne niż by było w przypadku wbudowania w samo urządzenie Androida. BRAVIA Projector 7 nie jest od tego, by zastąpić telewizor – jest od tego, by stworzyć kino. To urządzenie dla tych, którzy wiedzą, że prawdziwe wrażenia zaczynają się dopiero wtedy, gdy zamkniesz drzwi, przyciemnisz światło i pozwolisz, żeby dźwięk i obraz pracowały razem. To sprzęt, który nie udaje, że wszystko zrobi za ciebie. On wymaga współpracy – ale kiedy już ją podejmiesz, odpłaca się czymś, czego żaden telewizor nie potrafi dać.
Z dobrym wzmacniaczem, kolumnami i odpowiednim filmem, BRAVIA 7 tworzy przestrzeń, która wciąga. A przy tym pracuje niemal bezgłośnie, z błyskawicznym startem i laserem, który nie wymaga wymiany przez tysiące godzin – bo nawet perfekcja techniczna powinna być bezobsługowa. Obraz ma głębię i ciężar, a jednocześnie lekkość, która pozwala zapomnieć, że to projekcja. Wrażenie trójwymiarowości nie jest tu tanim efektem – wynika z perfekcyjnego kontrastu i naturalnej gradacji barw. To jeden z tych projektorów, które nie tylko pokazują rzeczywistość, ale ją tworzą.
Czy to w takim razie ideał? Prawie. Czasem brakuje nieco jasności w bardzo nasłonecznionych scenach, a brak HDR10+ czy Dolby Vision może rozczarować tych, którzy lubią kompletność specyfikacji. Ale gdy gasną światła, wszystkie te cyfrowe braki znikają. Zostaje tylko to, co najważniejsze – obraz, który wciąga, ciepło światła na ścianie i cisza, która mówi więcej niż dźwięk.
Sony BRAVIA Projector 7 to projektor dla ludzi, którzy pamiętają, czym jest kino. Dla tych, którzy nie chcą tylko oglądać, ale przeżywać. Dla tych, którzy wiedzą, że film nie kończy się na napisach, tylko jeszcze długo świeci w głowie. I może właśnie dlatego ten projektor tak dobrze się nazywa – BRAVIA, czyli odwaga. Bo trzeba mieć odwagę, żeby zrobić sprzęt, który nie goni za nowinkami, tylko pozwala nam na nowo zakochać się w świetle.
Specyfikacja
- CENA 29 999 PLN
- TECHNOLOGIA WYŚWIETLANIA SXRD
- ROZDZIELCZOŚĆ NATYWNA 4K 16:9
- JASNOŚĆ 2 200 lm
- POBÓR MOCY W TRYBIE NORMALNYM 295 W
- ZŁĄCZA 1x 3,5 mm minijack, 1x RJ45, 1x RS232, 1x Trigger 12V, 1x USB-A, 2x HDMI (HDCP 2.3)
- GŁOŚNOŚĆ PRACY 24 dB
- WYMIARY 46 x 20 x 47,2 cm
- WAGA 13 kg

Werdykt
NASZYM ZDANIEM
BRAVIA Projector 7 to projektor, który nie pokazuje filmów – on sprawia, że znów chcesz w nie wierzyć.
Plusy
Bogaty, naturalny i trójwymiarowy obraz. Doskonała płynność ruchu. Świetny kontrast i kolory. Elegancki design.
Minusy
Brak automatyki obiektywu. Dla większości zaporowa cena. Brak HDR10+ i Dolby Vision.



