Vanillaware to japońskie studio, które imponuje mi od dawna. W ostatnich 15 latach tworzyli gry w różnych gatunkach i w każdym z nich osiągali pewnego rodzaju sukces. Muramasa: The Demon Blade (hack and slash), Odin Sphere Leifthrasir (action RPG), 13 Sentinels: Aegis Rim (ADV), a teraz Unicorn Overlord (tactical RPG). Mimo to bezbłędnie ocenicie, z jakiego studia pochodzi każdy z tych tytułów. Unikalny styl wizualny i prezentacja sprawiają, że Vanillaware jest z łatwością rozpoznawalne.
Podobnie jak wszystkie poprzednie tytuły, Unicorn Overlord ozdobiony jest wspaniałą konstelacją ręcznie rysowanych i animowanych postaci oraz szczegółowym tłem. Jeśli cenisz jakość i kreskówkową oprawę graficzną, od razu się zakochasz.
Specyficzny sposób animacji postaci i otoczenia jest wzbogacony dopracowanym podkładem głosowym i doskonałą ścieżką dźwiękową. Pod względem produkcji jest to z pewnością tytuł z samej czołówki niskobudżetowej branży. Jeśli wielomilionowe gry to wysokiej jakości rostbef z dworu królewskiego, to takie pozycje są jak wiejski bekon, który baba własnoręcznie wędziła na buku.
Jeśli chodzi o gatunek, to pomysłowe studio zdecydowało się teraz na strategiczną grę RPG nieco w stylu Fire Emblem. Zespół programistów jak zwykle jednak zaszczepił tu swój styl, przez co Unicorn Overlord nie jest pełną kopią jakiegokolwiek innego tytułu.
Rozgrywka składa się z dwóch segmentów. Pierwszy polega na poruszaniu się po mapie świata widzianej z perspektywy „półptasiego oka”. Postacie są oczywiście nieproporcjonalnie reprezentowane w stosunku do otoczenia, przez co poruszają się po świecie niczym olbrzymy. Nie przeszkadza to w czerpaniu przyjemności z rozgrywki, która dotyczy eksploracji i planowania kolejnej lokacji, w której rozegra się bitwa.
I choć ten segment z pewnością wygląda przyzwoicie, to główną gwiazdą pod względem wizualnym są same walki. Po wejściu na pole bitwy projektujesz formacje swoich jednostek, zaopatrzasz w odpowiedni ekwipunek i rozpoczynasz walkę. To moment, w którym kończą się twoje dalsze wpływy i pozostaje ci jedynie śledzić przebieg potyczki. Te oprócz tego, że wyglądają naprawdę ładnie, ważne jest, aby je oglądać, aby lepiej zrozumieć, jak działa ich mechanika.
Po zrozumieniu wszystkich słabych i mocnych stron jednostek, jaka pozycja w drużynie zmienia się dla danej postaci, z kim najlepiej się zderzyć i jaki sprzęt jest najbardziej pożądany – możesz zacząć pomijać animowaną część walk. Biorąc jednak pod uwagę, jak pięknie się prezentują, pewne jest, że nie odpuścisz sobie wszystkich. Szczególnie satysfakcjonujące jest obserwowanie, jak kompania twoich żołnierzy bezlitośnie depcze wroga z pozornie znacznie silniejszą jednostką.
Każda misja ma licznik czasu, ale zawsze możliwe jest zatrzymanie go, by poświęcić herbatę czy dwie na ustalenie odpowiedniej strategii. Pod uwagę trzeba wziąć też takie elementy jak kondycja czy dodatkowe elementy na mapach, jak np. barykady i machiny oblężnicze. Warto też odnotować, że gra ma cztery poziomy trudności, więc jeśli nie chcesz poważnie się męczyć, nie radzę wychodzić poza drugi z nich.
Wykonując misje, odblokowujesz nowe postacie, które opcjonalnie mogą dołączyć do twojej armii. Fabularnie niby nie jest to arcydzieło i opiera się na najbardziej podstawowych narracjach, jakie możemy znaleźć w tym gatunku. Uciekający od dzieciństwa spadkobierca utraconego królestwa stara się odnaleźć siłę w sobie i w swoich przyjaciołach, aby odzyskać to, co do niego należy, a jednocześnie pokój na całym świecie. Historia nie zdobędzie żadnych nagród, ale tutaj spisuje się znakomicie. Dochodzi też do budowania relacji między postaciami, które można podnieść do poziomu wystarczającego na „coś więcej niż przyjaźń”, co jest wartością dodaną, nawet jeśli nie idzie to tak daleko, jak w Fire Emblem, gdzie bohaterowie mogliby mieć dzieci, które kontynuowałyby walkę. To także przypomnienie, że pod względem mechaniki Vanillaware nie posuwa się tak daleko jak gry, z których niewątpliwie czerpie inspirację. Ale nie musi. Mechanika równoważenia jednostek pod względem umiejętności i wyposażenia, a nawet taktyki związanej z kolejnością użycia danego ruchu, jest wystarczająco dogłębna jak na taki tytuł. Maksymalne szlifowanie własnych jednostek zadowoli nawet najbardziej zorientowanych na szczegóły. Oczywiście pod warunkiem, że lubisz grać w tego typu gry.
Unicorn Overlord to wspaniała gra. Nie, nie będzie tak legendarna jak Path of Radiance, nie ma pewnego majestatu, z którym kojarzymy Final Fantasy Tactics czy Tactics Ogre: LUCT, i być może nawet nie zaskoczy cię szczególnie w żadnym momencie, ale rzemieślniczo to nad wyraz fachowa robota, której miłośnicy taktycznych RPG nie mogą pominąć.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM
Miłośnicy taktycznych RPG-ów nie są ostatnio rozpieszczani, dlatego zdecydowanie powinni sięgnąć po ostatnią pozycję Vanillaware.
Plusy
Charakterystyczny, świetny styl wizualny. Wciągająca i szczegółowa rozgrywka. Doskonałe tło dźwiękowe.
Minusy
Powtarzalność może być irytująca. Przewidywalna historia.