Chociaż pierwszy Crysis miał swoją premierę w 2007 roku, po dziś dzień w internecie znajdziemy memy nawiązujące do jego koszmarnie wysokich wymagań sprzętowych – gwarantuję, że w komentarzach pod prawie każdą premierą karty graficznej lub laptopa znajdzie się śmieszek, który zapyta „a Crysis na tym pójdzie?”. Seria strzelanek od Crytek swego czasu zachwycała pod względem technicznym, ale gołym okiem było widać, że przez lata nadgryzł ją już ząb czasu, dlatego deweloper zdecydował się na jej odświeżenie. Czy warto po raz kolejny wziąć do ręki broń i stawić czoła hordom wrogów?
Fabuła Crysisa rozpoczyna się w roku 2020, mniej więcej tak samo udanym jak w rzeczywistości. Grupa archeologów odkrywa prastare pozostałości zaawansowanej technicznie, pozaziemskiej cywilizacji, ukryte na wyspach Morza Południowochińskiego. O znalezisko biją się dwie globalne supermoce: Stany Zjednoczone i Korea Północna (serio), ale szybko okazuje się, że kosmici wcale nie pragną podzielić się swoją technologią z ludzkością, ale mają zupełnie inne plany – chcą podporządkować sobie naszą planetę. Niełatwe zadanie powstrzymania obydwu sił przypadnie elitarnym żołnierzom armii Stanów Zjednoczonych, a jak dowiemy się w kolejnych odsłonach, obcy to nie jedyne zagrożenie dla naszej planety…
W skład Crysis Remastered Trilogy wchodzą trzy kampanie. Zabrakło tutaj jedynie samodzielnego dodatku do „jedynki”, zatytułowanego Warhead (a szkoda, bo jest lepszy niż dwie pełnoprawne kontynuacje). Wszystkie gry zostały zoptymalizowane do pracy na konsolach nowej generacji; na PS5 miałem przyjemność bawić się w przepięknej rozdzielczości 4K i HDR. Pierwszy Crysis został odświeżony już kilka miesięcy temu, ale dopiero w tej kompilacji dostajemy w pełni dopracowaną wersję bez bugów (oryginalny remaster wymagał naprawdę wielu łatek, a na pecetach i starszych konsolach straszył klatkowaniem). Nie znajdziemy tutaj natomiast trybów dla wielu graczy, obecnych w oryginalnych odsłonach.
Wystarczyło kilka minut w nanokombinezonie i z giwerą w rękach, bym przypomniał sobie, dlaczego Crysis aż tak bardzo wciągnął mnie tych kilkanaście lat temu. Rozgrywka po prostu nie zestarzała się ani o dzień. Mamy tu do czynienia z dynamiczną, efektowną strzelanką, w której chodzi nie tylko o wyeliminowanie wrogów, ale także ich sprytne podejście. Do tego celu służy nanokombinezon – futurystyczny egzoszkielet umożliwiający kamuflaż, dający nadludzką siłę, superprędkość i przyjmowanie pocisków „na klatę”.
Dzięki niemu zabawa zyskuje wymiar taktyczny – wrogich żołnierzy i obcych możemy wyeliminować na wiele różnych sposobów, a pokonywanie kolejnych misji pozostaje angażujące nawet po wielu godzinach rozgrywki. Najbardziej odczułem to w pierwszej części Crysisa; „dwójka” i „trójka” są już nieco bardziej liniowe – ich wartko tocząca się akcja jest fajną zabawą, ale nie będę kłamał – nie żałowałbym, gdyby ich w zestawie nie było. Przyczepić trzeba się do zachowań sztucznej inteligencji: czasami wrogowie po prostu pchają się pod lufę, przez co jakiekolwiek taktyczne podejścia okazywały się bez sensu.
Remastered Trilogy nie wprowadza znaczących zmian w rozgrywce czy fabule, zamiast tego skupiając się na aspekcie wizualnym. Wszystkie tytuły prezentują się po prostu fantastycznie. Zielone krajobrazy pierwszej części i klimatyczne, zarośnięte ruiny Nowego Jorku w jej kontynuacjach, robiły swego czasu piorunujące wrażenie: teraz, w rozdzielczości 4K i z przejmującym HDR, wyglądają jeszcze lepiej. Deweloper poprawił dynamikę oświetlenia, rozdzielczość tekstur i, co najważniejsze, płynność animacji (bronie nareszcie strzelają w ponad 30 kl./s).
Konsolowe wersje były dawniej zmorą Crytek, ale w trybie wydajnościowym PlayStation 5 nie miało problemów z uzyskaniem stabilnych 60 kl./s; gry potrafiły się z rzadka przyciąć, ale nie wpłynęło to na przyjemność z rozgrywki. Animacje są płynne, zaś efekty specjalne – widowiskowe w kinowym stopniu. Wszystkie bronie zostały przy tym odpowiednio smakowicie udźwiękowione, zaś starcia podkręca odpowiednio patetyczny soundtrack.
Przejście każdej gry z Crysis Remastered Trilogy to kwestia około 10 godzin, które wspominam naprawdę miło. Kompilacja na pewno usatysfakcjonuje fanów futurystycznych strzelanek, w szczególności, jeśli lata temu mieli oni okazję stanąć naprzeciw złowrogiej rasy Ceph – spokojnie, w remasterze gry wyglądają tak pięknie, jak pamiętacie.
Werdykt
NASZYM ZDANIEM...
Plusy
Bawi tak samo jak dawniej. Szczegółowa, płynna grafika, świetnie wyglądająca na dużych ekranach. Pierwszy Crysis Remastered w poprawionej wersji…
Minusy
…ale trochę bugów wciąż pozostało. Drobne problemy z optymalizacją. Drugą i trzecią odsłonę bez zająknięcia zamieniłbym na Warhead.