Chociaż o bezpieczeństwo astronautów na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej dbają specjaliści z wielu agencji kosmicznych, czasami dochodzi na niej do mrożących krew w żyłach sytuacji. Ostatni taki incydent wydarzył się w sobotę, kiedy to cała stacja przechyliła się o aż 57 stopni.
Stacja została zepchnięta z planowego kursu przez start silników rosyjskiego statku kosmicznego Soyuz MS-18. Na jego pokładzie, Międzynarodową Stację Kosmiczną odwiedziła ekipa filmowa, która chciała nakręcić kilka scen w przestrzeni pozaziemskiej. Chociaż badanie pracy silników było wcześniej zaplanowane – w niedzielę filmowcy mieli powrócić na Ziemię, co wymagało przeprowadzenia wszystkich procedur bezpieczeństwa – nie przestały one pracować nawet po zakończeniu testu.
W ciągu kilkunastu minut, załoga MSK straciła kontrolę nad orientacją i wysokością stacji, a cała konstrukcja przechyliła się o 57 stopni. Kontrola misji w Houston natychmiast zarządziła wprowadzenie stanu wyjątkowego na pokładzie, zaś naziemne zespoły NASA i Roskosmos przystąpiły do pracy nad naprowadzeniem MSK na właściwy kurs. Udało im się to po 30 minutach. Obydwie agencje kosmiczne podkreślają, że astronautom ani przez chwilę nie groziło niebezpieczeństwo.
Problem z silnikami Soyuza MS-18 został szybko wyeliminowany, przez co ekipa filmowa mogła w niedzielę powrócić na Ziemię – wszystko poszło zgodnie z planem. Co ciekawe, to nie jedyny w tym roku incydent, w którym rosyjski statek spowodował nagłe przechylenie się Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W czerwcu, błąd w oprogramowaniu sprawił, że silniki zadokowanego na MSK laboratorium Nauka wystartowały bez powodu, przechylając całą stację o 45 stopni.