Poprzedni model bezlusterkowca z serii E-M10 został przyjęty bardzo ciepło przez środowisko fotografów-amatorów. Nic dziwnego – oferował on dobrą jakość zdjęć, możliwość personalizacji za pomocą stosunkowo niedrogich obiektywów i akcesoriów oraz przyjazne ustawianie trybów. Jego następca, Mark III, pojawił się na rynku po dwóch latach. Czy warto było czekać?
Pierwsze wrażenie po odpakowaniu aparatu jest jak najbardziej pozytywne – model jest lekki, zgrabny i dobrze leży w dłoniach. Uroku dodaje mu ponadczasowy design w stylu retro. Przy początkowym kontakcie z urządzeniem, trochę niepokoi decyzja Olympusa o odejściu od znanego z poprzednich modeli metalowego korpusu. Owszem, dzięki temu Mark III jest lżejszy, ale sprawia wrażenie delikatniejszego i bardziej kruchego. Na szczęście wątpliwości te rozwiewa kilka minut spędzonych na zabawie z ustawieniami – plastikowe wstawki są sztywne i nie trzeszczą po ściśnięciu aparatu w dłoniach. Samo wyprofilowanie urządzenia zostało poprawione w stosunku do poprzedniej wersji. Mark III wyposażony został w większy uchwyt, co przy małych rozmiarach aparatu ułatwia jego pewne złapanie. Nie przeszkadza on również w obsłudze migawki i pokręteł opcji za pomocą kciuka prawej dłoni.
Do wypróbowania dostajemy cztery tryby fotografowania: wykrywający ruch tryb Auto, kilka presetów i Advanced Photo umożliwiający edycję obrazu z poziomu aparatu. Oczywiście czym byłby aparat dla amatorów fotografii bez filtrów artystycznych? W Mark III dostajemy standardowy zestaw (czarno-biały, sepia itp.) oraz zupełnie nowy filtr Bleach Bypass, który daje dramatyczny efekt jak z amerykańskich filmów wojennych, z mocnym kontrastem i wyblakłymi kolorami. Tryb ten dostarczył mi podczas testów sporo radości – jak tu się nie cieszyć, kiedy każde głupie zdjęcie twojej grupy znajomych wygląda jak z sesji jakiegoś modnego zespołu indie?
Właśnie, jak sprawuje się Mark III pod względem jakości zdjęć? Wiele charakterystyk aparatu pozostało niezmienionych w stosunku do poprzedniego modelu z serii: to wciąż bezlusterkowiec o matrycy 16 Mpix, szybkostrzelności migawki w granicach 8,6 zdjęcia na sekundę i zakresie czułości ISO 200 – 25 600. Dzięki zastosowaniu nowego, bardziej wydajnego procesora TruePic VIII, zdecydowanej poprawie uległ autofokus. Aż 121 punktów krzyżowych równomiernie pokrywa powierzchnię kadru i pozwala na zabawy z ostrością; nowy procesor wpłynął jednocześnie na podwyższenie jakości zdjęć przy tylko nieznacznym zwiększeniu rozmiaru pliku. Dla osób, które lubią bawić się w fotografię portretową, przeznaczono ponadto tryb wykrywania twarzy oraz oczu.
Za pomocą Mark III można również nagrywać filmy w jakości 4K z prędkością 30 klatek na sekundę – jakość jest dobra, ale niezbyt satysfakcjonująca dla filmowców. Wbudowany moduł Wi-Fi pozwala na szybkie udostępnienie zrobionych zdjęć w internecie. Czyli jak, warto było czekać? Zdecydowanie tak – Olympus E-M10 Mark III to przyjazny aparat dla początkujących fotografów.
SPECYFIKACJA
- CENA 3 100 PLN
- ROZDZIELCZOŚĆ EFEKTYWNA 16,1 Mpix
- MATRYCA Live MOS 17,3×13 mm
- WIZJER elektroniczny 2,36 Mpix LCD ekran dotykowy 3 cale, odchylany
- ŁĄCZNOŚĆ USB 2.0, microHDMI, Wi-Fi
- BATERIA akumulator litowo-jonowy (ok. 970 zdjęć na jednym ładowaniu)
- PAMIĘĆ SD
- WAGA 410 g
- WYMIARY 121,5×83,6×49,5 mm
Ocena
Zdaniem T3
Wytrzymały aparat dla osób, które jeszcze nie są profesjonalnymi fotografami, a chciałyby nimi być. To zakup, który będzie długo służył.
-
Design
-
Jakość wykonania
-
Funkcjonalność
-
Cena