Wkrocz z nami do pracowni twórców „Strażników Galaktyki” i przekonaj się, jak technologia wpłynęła na rozwój branży filmowych efektów specjalnych.
W przypadku sporządzania biznesplanu dla firmy opierającej swą działalność na sprzęcie komputerowym, bardzo często bierze się pod uwagę Prawo Moore’a. W największym skrócie zakłada ono, że dwukrotny wzrost prędkości procesorów lub ogólnej mocy obliczeniowej komputerów można odnotować średnio co dwa lata. Dla studia Framestore reguła ta jest jedynie wyznacznikiem, gdyż jedne z najlepszych wizualnych efektów specjalnych muszą powstawać na sprzęcie, którego cena przekracza nierzadko koszt średniej klasy samochodu…
Usytuowane w londyńskim Soho Framestore może być dla was dość anonimowym przedsiębiorstwem, ale jeśli na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat od czasu do czasu wpadaliście do kina, to z pewnością mieliście okazję do podziwiania kunsztu jego pracowników. „Harrry Potter i Komnata Tajemnic”, „Mroczny Rycerz” czy nagrodzone Oskarami „Złoty kompas” oraz „Grawitacja” to zaledwie kilka filmów należących do bogatego portfolio studia, które obok disney’owskiego Industrial Light and Magic oraz należącej do Petera Jacksona firmy Weta jest trzecim spośród najbardziej liczących się przedsiębiorstw tworzących filmowe efekty specjalne.
Framestore obecnie zatrudnia łącznie blisko tysiąc osób, pracujących na co dzień w kilku oddziałach, m.in. w Nowym Jorku, Montrealu czy Los Angeles. Na przełomie lat 2013/14 firma zanotowała obroty rzędu 388 mln PLN, a w jej prezentacyjnych gablotach poustawianych jest pięć nagród BAFTA, pięć Złotych Lwów, trzynaście nagród Emmy oraz dwie statuetki Oscara. Co ciekawe, działalność studia zaczęła się od totalnej klapy przy tworzeniu teledysku do utworu „God Thank You Women” grupy Culture Club, w którym Brigitte Bardot, Sophia Loren oraz Raquel Welch pojawiły się jako obrazy CGI wprost „wycięte” z filmów z ich udziałem. Choć klip jak na ówczesne czasy prezentował bardzo wysoki poziom technologiczny, to niestety nie zrobił wrażenia na ludziach show-biznesu. William Sargent (CEO oraz współzałożyciel studia) nieustannie wierzył jednak w możliwości swoich pracowników – nie załamał się po pierwszym niepowodzeniu i wytrwale wyczekiwał na chwilę sławy. Nadeszła ona całkiem szybko, gdyż jego firma zaczęła odnosić coraz większe sukcesy w branży muzycznej, która w latach 80. ubiegłego wieku była prawdziwą kopalnią złota dla twórców efektownych teledysków.
„W tamtych czasach klipy do popowych utworów były swoistą formą sztuki, dającą okazję do tworzenia i popularyzacji nowych pomysłów i technik.” – mówi Sargent. Budżety na produkcję tego typu materiałów były niesamowicie wysokie, a my byliśmy pierwszą firmą, która do ich tworzenia zaczęła używać komputerów.”
Stare złe czasy
„Moc obliczeniowa takiego sprzętu była z oczywistych względów niewielka.” – kontynuuje CEO Framestore. „Magazynowanie danych było wtedy niesamowicie drogie – urządzenie do ich przechowywania zajmowało powierzchnię średniej wielkości pokoju i w swej pamięci mogło pomieścić 90-sekundowy klip w standardowej rozdzielczości 625 linii. Wgrywanie klipu zajmowało cztery godziny. Po modyfikacji poszczególnych klatek materiału trzeba było go zapisać, co ponownie wiązało się z koniecznością kilkugodzinnego czekania. W ciągu dnia na samym tylko wgrywaniu/zapisywaniu 90-sekundowego klipu traciliśmy prawie osiem godzin.”
W tym miejscu dochodzimy do pragmatycznego biznesplanu, jaki stworzył dla swej firmy Sargent. „Kiedy zaczynaliśmy działalność opierającą się na tworzeniu filmów, braliśmy pod uwagę tezę stawianą przez Moore’a. Po dokonaniu stosownych kalkulacji obliczyliśmy, że minie 10 lat zanim będziemy w stanie produkować materiał w rozdzielczości kinowej, posiadający 16-krotną rozdzielczość obrazu telewizyjnego. Domyślaliśmy się, że moc obliczeniowa komputerów wzrośnie. Przewidywaliśmy również spadek kosztów związanych z magazynowaniem danych i oba te założenia uwzględniliśmy przy ustalaniu potencjalnych kosztów naszej działalności.”
Przełomowym momentem był rok 1994, kiedy to sprzęt będący na liście marzeń Framestore zaczął być dostępny w relatywnie przystępnej cenie, co umożliwiło firmie niesamowicie szybki rozwój. Z drugiej jednak strony pojawił się nowy czynnik generujący dodatkowe koszty związane z produkcją. „W tamtej dekadzie hardware potaniał znacząco i przestał być kluczowym komponentem naszej działalności. Na jego miejsce wskoczyło oprogramowanie, którego cena wzrastała w oszałamiającym tempie.” – wyjaśnia Sargent. „Na początku wydawaliśmy miliony na sprzęt.
Pochłaniał on średnio 75 procent budżetu, reszta zaś wystarczała na zakup odpowiedniego software’u. Dekadę później sytuacja uległa diametralnej zmianie – niezły komputer kosztował ok. 6 000 PLN, natomiast licencja na jeden z wykorzystywanych przez nas programów potrafiła osiągnąć 5-krotnie wyższą cenę. Nie bez znaczenia okazał się też stopniowy wzrost wynagrodzeń, jakie płaciliśmy naszym pracownikom. To właśnie te trzy czynniki – hardware, software oraz pensje – są kluczowymi elementami budżetu w każdej tego typu firmie.”
Nagrodzona Oscarami „Grawitacja” jest jednym z największych sukcesów Framestore, choć prace nad filmem wystawiły studio na naprawdę ciężką próbę. „Staraliśmy się zrobić coś, nie wiedząc w stu procentach czy jesteśmy w stanie podołać zadaniu. W miarę postępu prac stopniowo dochodziliśmy do wniosku, że ich efekt nie do końca odzwierciedla to, co uwzględnialiśmy w jego początkowych założeniach. Wszystko było kwestią ambicji, która akurat w tym przypadku wzniosła się na wręcz szalony poziom. Nieustannie pokładaliśmy wiarę w ostateczny sukces i że końcowa postać naszej pracy będzie robiła najlepsze możliwe wrażenie.”
Może się to wydać dziwne, ale Sargent nie popada w zbytni entuzjazm patrząc na statuetkę przyznaną przez Amerykańską Akademię Filmową. „Według mnie najbardziej istotna jest przeszłość oraz to, co przed nami. Cieszę się z możliwości odbioru różnych nagród, ale uważam że najlepsze potwierdzenie naszego sukcesu ma miejsce wtedy, gdy oddajemy zamawiającemu gotowy efekt naszej pracy. Kiedy tworzyliśmy „Grawitację” zdawaliśmy sobie sprawę z wyjątkowości tego projektu i byliśmy dumni z naszego wkładu w jego powstanie. Dziewięć miesięcy później film otrzymał Oscara – było to niesamowite, ale w momencie odbierania nagrody już prowadziliśmy prace nad „Strażnikami Galaktyki.”
„Fakt zdobycia przez „Grawitację” Oscara był potwierdzeniem naszych kwalifikacji.” – kontynuuje Sargent. „Ludzie myśleli, że wykonujemy masę roboty, ale prawdą była taka, że pracowaliśmy mniej więcej tyle, ile zakładaliśmy przy wejściu w ten projekt. Czas nie był problemem, czego nie można powiedzieć o niemożności dzielenia się efektami naszej pracy z podmiotami istotnymi dla działalności naszej firmy. Wytwórnia Warner zakazała nam pokazywania filmu komukolwiek, nie mogliśmy więc wykorzystać go w charakterze prezentacji naszych możliwości, ułatwiającej pozyskanie środków finansowych lub podpisanie umowy na jakiś inny projekt. Spędziliśmy dwa lata na tworzeniu czegoś, co było najlepszym produktem w naszej historii i jednocześnie nie mogliśmy zademonstrować go innym podmiotom, ponieważ Warner chciał go utrzymać w całkowitej tajemnicy.”
Postacie Rakietowego Szopa czy drzewopodobnego obcego Groota pokazują kunszt ludzi pracujących we Framestore, zaś przygody Strażników Galaktyki prawdopodobnie okażą się największym i najgłośniejszym filmem tego roku. Podczas jego produkcji ogromne znaczenie miała dostępność technologicznych zasobów i jeśli wierzyć słowom Sargenta, z racji złożoności całego projektu nie mógłby on zostać ukończony wcześniej niż w tym roku. „Nie bylibyśmy w stanie zrobić tego filmu trzy lata temu ze względu na ówczesny koszt potrzebnych nam narzędzi.” – mówi CEO Framestore. „Przy jego produkcji korzystaliśmy ze skryptów, które nie znalazłyby zastosowania w innych ówczesnych projektach, wobec czego ich zakup przez nasze studio nie miałby wtedy najmniejszego sensu pod względem czysto finansowym. W perspektywie trzech lat mogliśmy jednak liczyć na spadek cen niezbędnych nam produktów i wiedzieliśmy, że cały projekt się skalkuluje i będzie możliwy do wykonania w określonym przez nas terminie.”
Twórcze myślenie
Wiele osób zastanawia się czy Framestore uzupełnia technologię artystycznym kunsztem, czy może działalność firmy opiera się na zgoła odwrotnej zależności. Sargent uważa, że choć jego ludzie po prostu realizują twórcze projekty korzystając z dostępnych technologicznych zasobów, to najistotniejszą rolę w całym procesie odgrywają umiejętności oraz doświadczenie poszczególnych pracowników. W żadnym wypadku nie bagatelizuje jednak znaczenia najnowszych technologicznych zdobyczy i co więcej, podkreśla rolę ich ciągłego rozwoju. „Każdego roku na sam sprzęt i oprogramowanie wydajemy średnio równowartość 20 mln PLN. Z biegiem czasu wartość tych zasobów staje się bardzo subiektywna, ale w momencie ich nabywania doskonale wiemy, za co płacimy. Duże zakupy bardzo mobilizują do gruntownej analizy ich opłacalności – wspomnę tylko, że przez ostatnią dekadę wydałem przynajmniej 150 mln PLN.” – mówi Sargent.
Wszystko kręci się zatem wokół pieniędzy, a mówiąc precyzyjniej – wokół budżetu firm z branży VFX. Rzadko jest tak, że nad danym projektem pracują wszyscy pracownicy. Zasoby ludzkie są zawsze dzielone w zależności od opłacalności danego przedsięwzięcia, gdyż stworzenie nawet najprostszych efektów wymaga dużych nakładów finansowych. Praca tego typu firm opiera się na ciągłych dyskusjach z reżyserem filmu, mających na celu dokładne ustalenie najistotniejszych scen całej produkcji. Daje to gwarancję, że środki budżetu trafią dokładnie tam, gdzie są najbardziej potrzebne. Jeśli reżyserowi zależy na jakiejś niesamowicie epickiej scenie z tłumem, Sargent rzuca mu wycenę opiewającą na kwotę 10 mln PLN. W przypadku gdy budżet na efekty specjalne wynosi np. 25 mln PLN, reżyser musi więc podjąć bardzo trudną i zarazem szybką decyzję odnośnie istotności owej sceny.
Zapytany o dalszą przyszłość rozwoju technologii odpowiedzialnych za filmowe efekty specjalne, Sargent skupia się w zasadzie na jednym aspekcie: „Branża VFX coraz mocniej celuje w rendering przeprowadzany w czasie rzeczywistym. To, co trzy lata temu kosztowałoby nas fortunę, dziś możemy zrobić za jedną czwartą ówczesnych kosztów. „Grawitacja” podniosła poprzeczkę w dziedzinie złożoności procesu renderingu, ale przyszłość tej technologii maluje się w jeszcze jaśniejszych barwach.”
W tym miejscu powróćmy na chwilę do Gordona Moore’a. W miarę jak coraz to potężniejsza moc obliczeniowa będzie stopniowo stawać się tańsza, firmy w rodzaju Framestore otrzymają możliwość ponownego przesuwania granic w temacie realizacji ich artystycznych wizji. Czy tego typu przedsiębiorstwa z niecierpliwością wyczekują więc jak najszybszego postępu technologicznego? Okazuje się, że nie, ponieważ ich pracownicy maksymalnie skupiają się na jak najefektywniejszym wykorzystaniu zasobów, które są aktualnie w ich dyspozycji. W trakcie trwania danego projektu wprowadzenie do niego zupełnie nowych rozwiązań technologicznych paradoksalnie mogłoby spowolnić pracę zespołu, gdyż musiałby on poświęcić masę czasu na ich dogłębną analizę.
Jak zatem maluje się przyszłość Framestore i innych podobnej jej firm? Czy stoi ona pod znakiem fotorealistycznych efektów specjalnych, a może jakichś innych technologicznych czynników mogących zrewolucjonizować branżę VFX?
„Najbardziej interesująco przedstawia się dla mnie możliwość tworzenia materiału przeznaczonego na różne platformy.” – mówi Sargent. „Wiąże się to z wystawieniem naszej kreatywności na ciężką próbę, ale na razie jestem zadowolony z dotychczasowych efektów takiej działalności. Jesteśmy w zasadzie jedyną firmą na świecie, która operuje na wszystkich platformach: smartfonach, tabletach, w kinie IMAX, telewizji, a ostatnio nawet w segmencie urządzeń VR, takich jak Oculus Rift.”
Sargent nie jest w stanie zachęcić swoich klientów do równoczesnego składania zamówień na projekty tworzone na wszystkie możliwe platformy, ale mocno wierzy w to, że pewnego dnia rynek zweryfikuje ten trend i jego firma będzie miała możliwość pracy nad materiałem, który będzie mógł zostać równolegle użyty np. w smartfonowych aplikacjach, kinie oraz telewizji. Biorąc pod uwagę tempo rozwoju na przestrzeni kilku ostatnich lat, CEO Framestore i podobni mu przedsiębiorcy nie powinni długo czekać na otworzenie się branży VFX na aspekt multiplatformowości…
Kamienie milowe efektów specjalnych
WILLIAM SARGENT Z FRAMESTORE WYBIERA CZTERY FILMY, KTÓRE UKSZTAŁTOWAŁY BRANŻĘ VFX…
Królewna Śnieżka (1937)
„W tamtych czasach animacja była 5-minutową formą sztuki. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że za jej pomocą można przedstawić historię, która będzie w stanie porwać publiczność. Śnieżka była finansowana w całości przez Disney’a, bo mało kto wierzył wówczas w potęgę animacji.”
Toy Story (1995)
„To właśnie tu po raz pierwszy wzruszyłem się oglądając komputerową animację. Uwielbiam ten film, a John Lasseter (reżyser) jest dla mnie prawdziwym geniuszem.”
Avatar (2009)
„James Cameron chciał stworzyć Avatara 10 lat wcześniej, ale powstrzymał się skupiając na produkcji „Titanica”. Taka decyzja spowodowana była brakiem odpowiednich technologii. Cameron zrealizował swój projekt dopiero gdy pojawiły się one na horyzoncie – wyszło mu to fantastycznie.”
Grawitacja (2013)
„Wspólnie z reżyserem Alfonso Cuarónem doszliśmy do wniosku, że film ten powinien w maksymalnie przekonujący sposób oddawać pobyt człowieka w kosmosie. „Grawitację” ciężko nazwać nawet produkcją science-fiction, gdyż akcja przedstawiona została tutaj w wyjątkowo realistyczny sposób.”
Jak zdobyć Oscara?
PAUL BEILBY ( „GRAWITACJA”) DZIELI SIĘ FACHOWYMI WSKAZÓWKAMI…
PRZEDPRODUKCJA ODGRYWA NIESAMOWICIE ISTOTNĄ ROLĘ
„Przy pracy nad „Grawitacją” braliśmy udział praktycznie od samego początku zdjęć, co dało nam okazję do np. decydowania o oświetleniu podczas sesji. Znacząco ułatwiło nam to dalszą pracę.”
BĄDŹ PRZYGOTOWANY NA PORZUCENIE UTARTYCH SCHEMATÓW
„Przed „Grawitacją” działaliśmy w oparciu o metody praktykowane przez nas na przestrzeni ostatnich 10 lat. Zdaliśmy sobie jednak sprawę, że konieczne jest ich przemodelowanie i to był strzał w dziesiątkę.”
BĄDŹ GOTOWY NA WSZYSTKO
„Kiedy pierwszy raz przyszedł do nas Emmanuel Lubezki (dyrektor zdjęciowy), zaczął rzucać tekstami w stylu: OK, chcę żeby słońce poruszało się tu i tam, żeby zachodziło w tym miejscu. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że posiadamy możliwość panowania nad ciałami niebieskimi (śmiech).”
NIE BÓJ SIĘ WIELKICH LICZB
„Generujemy terabajty danych. Sama stacja ISS składała się z blisko 1,5 miliarda polygonów.”
PRACA „NA ŻYWIOŁ” NIE ZAWSZE SIĘ OPŁACA
„Zanim zaczęliśmy kręcić zdjęcia, zrobiliśmy próbną wersję filmu. Bardzo pomogło nam to w doborze odpowiedniego oświetlenia, dzięki czemu nie musieliśmy zawracać sobie tym głowy podczas zdjęć.”
UCZ SIĘ SWOJEGO FACHU
„Zawsze znajdzie się sfera, w której możesz podnieść swoje kompetencje lub nauczyć się nowych sztuczek. Przed „Grawitacją” byliśmy w stanie zrobić efekt tylko jednego odbicia światła. W „Grawitacji” liczbę tę zwiększyliśmy aż 4-krotnie.”
Pracuj jak laureat Oscara
CHCESZ ZACZĄĆ TWORZYĆ GODNE PODZIWU EFEKTY SPECJALNE? OTO SPRZĘT, NA JAKIM PRACUJE GRAFIK W FIRMIE FRAMESTORE…
KOMPUTERY:
Dell T3610, T5610 lub XPS 15 (odpowiednio 7 000 PLN, 10 500 PLN i 7 000 PLN). Na co dzień przydaje się moc obliczeniowa generowana przez 16 rdzeni oraz 16 GB pamięci. Maszyny odpowiedzialne za rendering mają nawet 96 GB RAM-u.
MONITORY:
2x Eizo CG245W (ok. 8 500 PLN za sztukę). W tej pracy korzysta się z co najmniej dwóch monitorów. Jeden z nich jest zawsze precyzyjniej kalibrowany.
OPROGRAMOWANIE:
Scientific Linux (darmowe), Maya 2014-2015 (ok. 15 500 PLN), Arnold (ok. 4 400 PLN), Nuke (ok. 12 700 PLN). Dodatkowo autorskie oprogramowanie firmy, niedostępne drogą komercyjną.
Film „Strażnicy Galaktyki” jest już dostępny na płytach DVD/Blu-ray. Jego dystrybutorem jest Galapagos.